Romanse hokejowe mają w sobie coś wyjątkowego, połączenie adrenaliny z głębokim uczuciem, to coś, co w większości przypadków skrada moje serce. Sam hokej to sport pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji, siły i determinacji, a kiedy połączy to się z uczuciem, które rozwija się na tle rywalizacji i pasji, ciężko przejść obok takiej historii obojętnie. I to właśnie ta mieszanka sprawia, że hokejówki są tak uzależniające, a każde zwycięstwo czy porażka nie tylko ma znaczenie na lodzie, ale również w życiu bohaterów.
Tytuł: Puck me up
Autor: Ludka Skrzydlewska
Data wydania: 16.07.2024
Wydawnictwo: Editio Red
Liczba stron: 432
Moja ocena: 6/10
Autor recenzji: Wiktoria Sroka
Hazel Woods, zawodowa ghostwriterka, pisze to, czego celebryci nie potrafią napisać sami. Jest świetna w swoim fachu – ma znakomity warsztat, zapewnia dyskrecję i nie marzy o sławie. Anonimowość jej służy, zwłaszcza że nie czuje się do końca swobodnie w swojej skórze. Ten stan nie potrwa już jednak długo, bowiem gdy Hazel przyjmuje zlecenie napisania książki dla pewnego fińskiego hokeisty, jej życie zmieni się diametralnie, a bezpieczne pozostawanie w cieniu stanie się tylko wspomnieniem. Mikael „Mikko” Heikkinen, przybysz z Europy, jest gwiazdą jednej z kanadyjskich drużyn NHL. Każdemu jego krokowi towarzyszy uwaga tłumu reporterów. Czujnym przedstawicielom mediów nie umyka oczywiście to, że u boku hokejowego supermana coraz częściej pojawia się Hazel Woods. A ponieważ Mikko nie chce, by ktoś się dowiedział, kim naprawdę jest jego towarzyszka, proponuje dziewczynie pewien układ…
Swoje pierwsze spotkanie z twórczością autorki miałam jakieś dwa lub trzy lata temu, gdy to sięgając z przypadku, zakochałam się w jej stylu pisania. Historia, którą wtedy poznałam była dosłownie magiczna, czytałam ją, nie mogąc się oderwać, a to jak dobrze wykreowani byli bohaterowie, zachwyca mnie do tej pory. Ta jedna historia sprawiła, że byłam pewna, iż kiedyś jeszcze powrócę do jej książek, tym razem by poznać ich więcej. Sięgając po latach, po twórczość autorki jak sobie obiecałam, zamiast ponownego oczarowania, poczułam gorycz rozczarowania. Choć nie zabrakło tutaj lubianych przeze mnie elementów, poczułam się, tak jakbym miała do czynienia z zupełnie inną autorką nie tylko przez styl pisania, ale również kreacje bohaterów poziomem znacznie odbiegającą.
Jak wspomniałam wcześniej, sporym rozczarowaniem okazała się również kreacja postaci, a najbardziej głównej bohaterki Hazel. Postać mająca świetne perspektywy do pokazania się jako barwna, nieśmiała i wycofana, okazuje się niezwykle powierzchowna. I o ile jestem w stanie zrozumieć jej rozumowanie i zamknięcie na świat, w którym wygląd zewnętrzny ma decydujące znaczenie, tak ilość jej myśli i działań uzależnionych od tego w pewnym momencie bywa przytłaczająca. Zamiast skupić się na wartościach w ludziach, koncentruje się tylko na aspektach, które sama wytyka sobie. Nie chce być oceniana przez wygląd, ale zarazem sama to robi. W pewnym momencie dochodzi do sytuacji, że nawet gdy spojrzy na nią chłopak, który adoruje ją i podkreśla wielokrotnie jej piękno, ona interpretuje to w sposób umniejszający sobie. Kiedy przystojniak spojrzy na nią, pierwsze co pojawia się w jej głowie to zaprzeczenie, że zrobił to, bo jak ktoś taki mógłby spojrzeć na kogoś takiego (tutaj pada nacisk na podkreślenie jej wyglądu) i, że na pewno spojrzał na dziewczynę siedzącą obok. Zamiast skupić się na rozwoju wewnętrznym, relacjach z innymi czy umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach, cała jej egzystencja kręci się wokół wyglądu, przez co łatwo ją ocenić jako płytką i zamkniętą na głębsze aspekty życia. Przez większą część starałam się ją zrozumieć, nawet przez aspekt, że sama kiedyś też tak myślałam, jednak zabrakło mi, aby autorka w pewnym momencie wpłynęła na jej postrzeganie siebie i tego, aby Hazel sama zaczęła postrzegać siebie jako kobietę nie tylko wartościową, ale i piękną niezależnie od tego, czy usłyszy to od mężczyzny, czy nie, bo to nie definiuje prawdziwego piękna.
Mojego serca nie zdobył również Mikko, który przez większą część historii przypomina typowego gbura, który nie chętnie zawiera głos nawet w sytuacjach, które wychodzą z jego inicjatywy i to dla niego stanowią priorytet. Bardzo ciężko jest go polubić, przez pryzmat tego, że niewiele o nim wiadomo. Nawet w sytuacjach, które powinny wywołać jakiekolwiek emocje czy reakcje, Mikko milczy, co sprawia, że jego postać staje się niezrozumiała i wręcz irytująca. Zamiast być intrygującym bohaterem o złożonej osobowości, Mikko pozostaje zamkniętą, pozbawioną jakiejkolwiek wartości postacią, której brak komunikacji i emocjonalnej otwartości nie dodają mu żadnej atrakcyjności.
W tym wszystkim zabrakło również perspektywy Mikko, oprócz paru dodatkowych rozdziałów, wszystkie wydarzenia poznajemy oczami Hazel. Co nie stanowiłoby minusu, o ile, nieznana przeszłość Heikkinena nie wpływałaby tak znacząco na ich losy i zarazem nie budziła zagubienia. Zawarcie jej nie tylko pomogłoby w zrozumieniu jego zachowań, ale również pozwoliło poznać lepiej jego historię, zwłaszcza tę dotyczącą małżeństwa i córki, tym bardziej gdy ze strzępki, które dostajemy w niewielkiej ilości, budzą ciekawość czytelnika. Zarazem stanowiłoby to równomierne poznawanie przeszłości obu bohaterów, bo w przypadku Hazel wiemy dużo więcej.
Co do samej fabuły nie mam wiele “ale”, jak każda ma swoje lepsze i gorsze strony jednak w ogólnym rozrachunku stanowi dobry fundament, na którym mogłaby opierać się ciekawa historia. Wydarzenia są przemyślane i przede wszystkim spójne, tworząc intrygujący zarys. Tempo akcji należy w większości do tego wolniejszego, choć bywają momenty, w których niemiłosiernie pędzi i czytelnik co rusz zasypywany jest czymś nowym. Mimo przewidywalności niektórych wątków bawiłam się serio dobrze, pomimo tych słabszych momentów.
Podsumowując, uważam “Puck me up” autorstwa Ludki Skrzydlewskiej za książkę, która od samego początku miała ogromny potencjał, jednak mierzyła się z równie trudnym zadaniem — sprostaniem dość wysokim oczekiwaniom. Na plus jest sam fakt, że autorka zdecydowała się odejść od przyjętych standardów piękna i zaprezentować inaczej bohaterkę, na minus to, w jakim kierunku to poszło, zwłaszcza gdy odbiorcami są młode dorosłe. Temat samych bohaterów mam wrażenie, że poruszyłam w pełni i żałuje, że ich kreacja wygląda tak, a nie inaczej. Niemniej jednak sama fabuła w sporym stopniu obroniła całość i sprawiła, że na pewno sięgnę po kolejną książkę autorki, by dowiedzieć się, jak wypadają na tle losów Hazel i Mikko.
„Puck me up" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)