"Nikt tak naprawdę nie zna nawet samego siebie. Samego siebie też można zaskoczyć."
![]() |
Autor: Jolanta Kosowska
Wydawnictwo: Zaczytani
Data premiery: 05. 02. 2025
Autor recenzji: Magdalena Kwapich
Liczba stron: 266
W moim odczuciu: 6/10
Jolanta Kosowska w swojej powieści "Wyspa luzu" zabiera czytelnika na grecką wyspę Kos, oferując nie tylko wciągającą historię o miłości, rozstaniu i życiowych wyborach, ale również prawdziwą ucztę dla zmysłów. Autorka, jak to ma w zwyczaju, z niezwykłą pieczołowitością opisuje krajobrazy, smaki i zapachy odwiedzanych miejsc, czyniąc z lektury coś więcej niż jedynie literacką przygodę. To niemal podróż do serca greckiej kultury i mentalności, której mottem mogłoby być słynne „siga, siga”, czyli „powoli, powoli”.
Historia skupia się na losach Michała i Natalii, dawnych kochanków, którzy rozstali się w bolesnych okolicznościach. Michał nie potrafił w przeszłości właściwie ocenić sytuacji, ulegając wpływom innych i opuszczając Natalię w kluczowym momencie. Dopiero po latach, podczas spotkania ze starymi znajomymi, dowiaduje się, jak bardzo się pomylił. Postanawia odnaleźć Natalię, co prowadzi go na malowniczą wyspę Kos, gdzie przyjdzie mu zmierzyć się z przeszłością i własnymi błędami.
Kosowska prowadzi narrację z perspektywy zarówno Michała, Natalii, jak i Rafała, przyjaciela z lat studenckich, który odegrał istotną rolę w życiu bohaterki. Taki zabieg pozwala lepiej zrozumieć motywacje postaci, choć momentami można odnieść wrażenie, że bohaterowie zbyt długo analizują te same wydarzenia, co prowadzi do dłużyzn, zwłaszcza w pierwszych stu stronach powieści. Michał jawi się jako postać dość niekonsekwentna, z jednej strony przedstawiony jest jako zakochany bez pamięci, a z drugiej uległy wobec matki, która tak łatwo wpłynęła na jego decyzje. Jego wewnętrzne rozterki są nieco naciągane, a droga do dojrzalszego spojrzenia na życie wydaje się czasami mało przekonująca.
Mocnym punktem powieści są natomiast opisy greckiej wyspy, jej przyrody i zabytków. Kosowska z niezwykłym talentem maluje słowami obraz Lasu Pawi, Asklepiejonu, słonego jeziora Alikes z kroczącymi flamingami czy ruin zamku Paleo Pyli. Jej plastyczny język sprawia, że niemal czuć morską bryzę i aromatyczne potrawy serwowane w miejscowych tawernach. To właśnie ten aspekt książki sprawia, że czytelnik może poczuć się jak turysta zwiedzający Kos i być może zainspiruje się do odwiedzenia tej wyspy w rzeczywistości.
Jeśli chodzi o warstwę fabularną, to niestety trudno uniknąć wrażenia przewidywalności. Historia Natalii i Michała jest oparta na schematach znanych z innych książek autorki, dawni kochankowie spotykają się po latach, muszą skonfrontować się z przeszłością, a finał ich historii jest raczej oczywisty i nie zaskakuje niczym nowym. Moment, w którym akcja nabiera tempa, to bez wątpienia przyjazd Michała na wyspę Kos, od tego momentu książka wciąga znacznie bardziej niż jej początkowa, nieco rozwlekła część.
Warto również wspomnieć o postaciach drugoplanowych. Szczególnie na plus wyróżnia się babcia Michała, ciepła, mądra kobieta, której podejście do życia i miłości budzi sympatię. Z kolei Rafał, określany przez Natalię jako „prawdziwy przyjaciel”, jest postacią, której losy i decyzje wydają się bardziej intrygujące niż te głównych bohaterów. To on w najtrudniejszych chwilach okazał się opoką, podczas gdy Michał wybrał drogę ucieczki.
Podsumowując, "Wyspa luzu" to powieść, która z pewnością znajdzie swoich odbiorców wśród miłośników ciepłych, romantycznych historii osadzonych w malowniczych zakątkach Europy. Plastyczne opisy, przyjemny styl narracji i wakacyjna aura to jej niewątpliwe atuty. Jednak dla osób szukających bardziej złożonych emocji i mniej przewidywalnych zwrotów akcji może okazać się zbyt „cukierkowa” i sztampowa. To książka, która relaksuje i pozwala na chwilę oderwać się od codzienności, ale niekoniecznie na długo zapada w pamięć.