To my decydujemy, czy chcemy znaleźć się w piekle, czy nie. Decydujemy o tym swoimi wyborami. Tylko od nas zależy, jak to wszystko potoczy się dalej. Gdzie będziemy, czego dokonamy. Z czego będziemy mogli być dumni, a co będziemy chcieli wymazać z pamięci.
Tytuł: Burn the Hell. Runda czwarta
Autor: P.S. Herytiera ‘pizgacz’
Data wydania: 07.12.2022
Wydawnictwo: beYA
Liczba stron: 688
Moja ocena: 8,5/10
Autor recenzji: Wiktoria Sroka
Ten żar nie zgaśnie, on będzie się tlić wiecznie
Victoria Clark wie, że nie zdoła dłużej uciekać przed tym, co nieuniknione. Dorosłość zbliża się wielkimi krokami, a podejmowanie decyzji staje się coraz trudniejsze. Kolejne dni przybliżają ją do nieuchronnego ― dziewczyna musi wreszcie zdecydować, co dalej. Wyjazd na renomowaną uczelnię tysiące mil od Culver City czy wymykanie się co noc przez okno swojej sypialni, aby spotykać się z człowiekiem, który jest dla niej ucieleśnieniem raju? Dosyć kłamstw. Dosyć oszukiwania innych i siebie. Victoria musi się zmierzyć z prawdą, nawet jeśli ta może się okazać bolesna. Prawda bowiem jest taka, że znowu wpada w wir. Jego sprawca ma na imię Nathaniel. Przez niego Victorii po raz kolejny wszystko wymyka się spod kontroli, a rządy nad jej życiem przejmuje chaos. Czarny i chłodny, jak czarne i chłodne są oczy Nathaniela Sheya. Te same, w których dziewczyna zatraca się bez reszty i w których jako jedyna potrafi dostrzec dobro. I tak Victoria co dzień mierzy się z kolejnymi prawdami, a najboleśniejsza jest ta, że Nathaniel to człowiek o duszy naznaczonej tysiącem blizn. Ona jako jedyna stara się zasklepić je wszystkie, choć nie dostrzega, że przez to sama powoli się wykrwawia… Wszak tylko ona wierzy w to, że spotkała dobrego człowieka. Wbrew temu, co sądzi o nim świat, wbrew temu, co sądzi o sobie on sam. Victoria to wie. A przynajmniej tak jej się wydaje. Jeżeli zbyt szeroko otworzysz oczy, prawda może cię oślepić
Czasami trzymamy się czegoś tak mocno, że sprawia nam to więcej bólu i cierpienia, niż gdybyśmy odpuścili.
Powracają do trylogii Hell w wersji papierowej spodziewałam się co nastąpi i jaki nastąpi rozwój wydarzeń, a tym samym moja reakcja na nie, jedyną możliwą zmianę, jaką brałam pod uwagę to odczucia, jakie końcowo wywoła dana część. Dlatego miłą niespodzianką, okazało się, że jednak nie wszystko przewidziałam i wcześniej znane mi wydarzenia, wywołały we mnie zupełnie coś innego, sprawiając, że pozornie znana historia, doświadczana była w inny sposób.
Już od samego początku towarzyszył mi ogrom różnorakich emocji – od wzruszenia, przez napięcie, aż po zachwyt nad detalami, które w wersji papierowej nabrały dodatkowego znaczenia. Każda scena była jak odkrywanie na nowo tajemnicy, która choć znana, potrafiła zaskoczyć głębią i perspektywą. Niespodziewane jednak przyszło na sam koniec, gdy większa część książki była już za mną, a dramatyczny los wydarzeń zbliżał się coraz większymi krokami, to w trakcie ostatnich około dwustu stron, kumulujące się emocje sięgnęły zenitu, wywołując potok łez.
Aspekt, który sprawia, że moje serce raduje się jeszcze bardziej, jest to, że w swojej ulubionej części recenzji o bohaterach, przy każdej z rund mogę poruszyć temat innego bohatera w kontekście tej samej historii. Tym bardziej, gdy mogę napisać coś o bohaterach, których zaraz po Chrisie lubię najbardziej, a dokładniej Theo i Luku. Wcześniej kojarzony Theo jako po prostu bliźniak Victorii, teraz daje nam się poznać, ukazując się jako ciekawa postać, która swoim byciem wprowadza do fabuły wcześniej brakujące elementy. Jest postacią dążącą do niezależności i buntu, choć ukazuje silną potrzebę ochrony bliskich, zmagając się jednocześnie z własnymi demonami zarówno tymi teraźniejszymi, jak i tymi ciągnącymi się za nim z przeszłości. Spośród grona postaci jest on jedną z najbardziej zamkniętych i nieufnych. W chwili gdy Luke zaczął coraz częściej uczestniczyć w fabule, miałam do niego mieszane odczucia, z jednej strony był bardzo podobny do Nathaniela, z drugiej stanowi jego przeciwieństwo i to właśnie te dwa sprzeczne aspekty sprawiły, że jego jednoznaczne postrzeganie przez długi czas było utrudnione. Z czasem jednak bardzo szybko moja opinia o nim ukierunkowała się na tę pozytywną. Sam Luke od samego początku jest postacią, która kieruje się swoimi zasadami, choć w konflikcie z dobrem bliskich mu osób, nie boi się ich kwestionować i podejmować decyzji sprzecznych z nimi, dodatkowo wielokrotnie wykazuje się ogromną lojalnością jak i troską.
Jak przy wcześniejszych recenzjach, nie może obyć się bez wspomnienia o bardzo ważnym aspekcie, którego nie mogę pominąć. Mimo zachęcającego opisu, przykuwającej wzrok okładce, czy zachwytów innych, książka ta jest nieodpowiednia dla osób poniżej osiemnastego roku życia, sięgając po nią, pamiętajcie o tym.
Spośród czterech rund, to tutaj aspekt relacji między bohaterami jest najbardziej emocjonalny. Autorka balansuje pomiędzy momentami dramatu a spokoju, ukazują relacje w całym spektrum emocji, od bólu i gniewu po momenty przepełnione nadzieją i staraniami. Temu wszystkiemu towarzyszy również zmierzenie się z wieloma prawdami, nie tylko dotyczących ich samych lub drugiej osoby, ale i tym, co skrywa cała reszta. I choć relacja głównych bohaterów jest toksyczna, po dłuższym przyjrzeniu się można dostrzec pewne zależności w tym, jak wpływają na siebie. Więź będąca pomiędzy nimi z jednej strony jest destrukcyjna i wyniszczająca, z drugiej w pewnym sensie pomaga im odnaleźć i zrozumieć siebie, bo choć ich zachowania nie zawsze są w porządku, w chwilach gdy tego potrzebują, po prostu dla siebie są, bez oceniania.
Podsumowując, uważam “Burn the hell. Runda czwarta” autorstwa P.S. Herytiera ‘pizgacz’ za historię, należącą do tych z grona, które z tomu na tom stają się coraz lepsze, ukazując nie tylko rozwój bohaterów, ich zmiany, ale również to jak zmienia się twórczość autorki z tomu na tom, tworząc wyjątkowy przekrój jej twórczości. Wobec tego nie pozostaje mi nic innego, jak z niecierpliwością wyczekiwać chwili sięgnięcia po kolejne tomy.
„Burn the Hell. Runda czwarta" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)