sobota, 19 października 2024

"Forbidden love" - Alex Tilia

Uczuć nie da się zatrzymać, a w walce z miłością nie ma się najmniejszych szans.




Tytuł: Forbidden love


Autor: Alex Tilia


Data wydania: 09.07.2024


Wydawnictwo: beYA


Liczba stron: 344


Moja ocena: 5,5/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Pierwsza miłość to nie taka prosta sprawa


Na pewno znacie te wszystkie romantyczne historie, w których książę na białym koniu odnajduje najpiękniejszą na świecie księżniczkę i ratuje ją przed złą czarownicą, a później żyją razem długo i szczęśliwie... Emma Evans także znała podobne opowieści i długo w nie wierzyła. A potem dorosła i zrozumiała, że między baśnią a prawdziwym życiem jest przepaść. Że drogi do wielkiej miłości nie zawsze broni zła wiedźma. Że ON wcale nie musi być księciem, a ONA księżniczką. Wystarczył ułamek sekundy, by życie ułożonej Emmy zmieniło bieg. Jedno z pozoru nic nieznaczące spotkanie stało się początkiem historii, która rozłożyła ją na łopatki. Czy walka z przeznaczeniem i własnym sercem jest w ogóle możliwa? Co, jeśli zderzą się ze sobą z pozoru dwa tak różne od siebie światy? Emma sądziła, że doskonale wie, czego chce, lecz wtedy na jej drodze pojawił się pewny siebie Aaron Smith. On i jego przyjaciele wnieśli do jej życia chaos, ona natomiast okazała się wcieleniem spokoju, który leczył jego duszę.


Pierwszy tom z serii We're just friends, right?



Emocjonalny rollercoaster, skomplikowane relacje i zakazana miłość kiedyś były motywami, które w książkach uwielbiałam i łaknęłam ich coraz więcej, jeśli jeszcze akcja działa się w szkole, nie potrzebowałam niczego więcej, by całą swoją uwagę poświęcić właśnie tej historii. Jednak z biegiem czasu moje preferencje względem czytanych książek zmieniły się, również to, czego szukam w książkach, uległo rozwojowi, zamiast wcześniej wspomnianych motywów, szukam relacji między bohaterami, które nie powstają ot, tak, bardziej złożonych kreacji czy to bohaterów, czy fabuły, których losy nie są tak jednoznaczne. Mimo wszystko czasem jednak przełamuję swój schemat i sięgam po książki, po które wtedy bym wybrała, stąd łatwo przyszło mi do głowy stwierdzenie, że pomimo tego, iż obecna ja patrzy na historię Emmy i Aarona z przymrużeniem oka i sporą rezerwą, gdybym sięgnęła po nią te kilkadziesiąt lat wcześniej, byłaby to historia, która zawładnęłaby całym moim sercem.



Pojawiający się moty hate to love nie ogranicza się tylko do fabuły, ale odzwierciedla również moje osobiste odczucia względem książki. Z początku troszkę infantylny styl pisania próbujący stać się bardziej poważnym i sztywnym, a dodatkowo kreacja bohaterów, która sprawiała, że ciężko było przebrnąć mi przez pierwszych kilkadziesiąt stron, to wszystko nie wpływało pozytywnie na moją opinię. Im dalej jednak zagłębiałam się w fabułę, tym bardziej widoczna była zmiana wcześniej wspomnianych niuansów, a to, co irytowało, stało się albo neutralne, albo sporym plusem jak np. styli pisania, których w drugiej części rozkwitł, stając się bardziej naturalnym i przyjemnym w odbiorze.



Wspomniana kreacja bohaterów budziła wiele moich obaw, zwłaszcza po nieciekawym początku, który należy po prostu do tych, przez które trzeba przebrnąć, by ukazała się lepsza strona powieści. Kreacja głównej bohaterki Emmy była o tyle ciekawa, że w początkowych rozdziałach, potrafiła być naprawdę irytująca. Przy tym wydawała się niepewna siebie, tocząc ciągłe monologi, a wiele jej działań i myśli wydało się przesadnie dramatycznych. Z czasem jednak Emma zaczyna przełamywać się i otwierać na czytelnika, pokazują się jako postać, która nie szuka tylko sposobu na pozyskanie uwagi, ale jest na tyle ciekawa, by tym jaka jest, ją zyskać. Również postać Aarona nie stanowi mocnej strony powieści, choć w jego przypadku moja opinia o nim nie uległa zmianie, nie traktuje go również jako najgorszego bohatera,  jest średnio przyjemny w odbiorze, ale nie najgorszy. Ma pewien urok, pewność siebie czy charyzmę, dzięki czemu przyciąga uwagę, jednak mimo tej słodkiej otoczki wokół niego, nie wzbudza on zaufania czy sympatii.



Mimo negatywnych wyżej wspomnianych aspektów ma ona również w sobie coś pozytywnego, o czym warto wspomnieć. A dokładniej to jak przedstawiona jest relacja między Emmą a Aaronem w kontekście komunikacji. To jak wygląda ich relacja, odbiega od przyjętych obecnie form w literaturze, zamiast skupić się na niedopowiedzeniach i braku szczerości, bohaterowie rozmawiają ze sobą i to stanowi istotny element rozwoju ich uczuć. Otwarcie dzielą się uczuciami, obawami, ale i tym, czego pragną czy to w kontekście relacji, teraźniejszości czy przyszłości. 



Podsumowując, uważam “Forbidden love” autorstwa Alex Tilia za debiut, który pokochałabym gdybym sięgała po niego te paręnaście lat wcześniej, jednak patrząc z obecnej perspektywy, zbyt wiele aspektów wydaje mi się infantylnych, by mogło to się stać. Mimo wszystko nie uważam jej za najgorszą książkę, gdyż przez drugą połowę bawiłam się bardzo dobrze, jednak to właśnie te małe wady sprawiły, że w moich oczach nie jest ona interesującą dla mnie lekturą, a czymś, co jak szybko przeczytałam, tak szybko zapomnę mimo mile spędzonego czasu. 



Forbidden love" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)