autor: Julia Quinn
tytuł: Miłosne tajemnice
liczba stron: 464
wydawnictwo: Zysk i s-ka
data wydania: 21.05.2024
moja ocena: 6/10
"1000 funtów za odkrycie tożsamości Lady Whistldown!" Ogłosiła królowa Charlotta i w ten sposób zawiązała się akcja czwartego sezonu hitu Netflixa "Bridgertonowie". Tylko że książce nie była to Królowa tylko Lady Danburry, a akcja zawiązała się już sporo wcześniej.
Zacznijmy zatem od początku.
Jest poniedziałek, 6 kwietnia 1812 r. Penelopa Featherington ma 16 lat i właśnie straciła głowę z miłości. I to na dobre. Colin Bridgerton ma lat 21 i właśnie nie stracił głowy z miłości. Jeszcze. Chociaż to zrobi. Po 12 latach, w piątek, kiedy po długotrwałej przyjaźni z panną Featherington, po jej gorącej prośbie postanowi ją pocałować. A ten niewinny pocałunek wywoła w nim tak wiele sprzecznych emocji, że przez 3 dni będzie unikał kobiety która tak bardzo zawróciła mu w głowie. Jednak ani Penelopa ani Colin, nie będą w stanie uciekać od siebie zbyt długo. Kulminacja wielu wydarzeń, w tym faktyczne odkrycie tożsamości Lady Whistledown, doprowadzą w końcu do wybuchu, pełnej napięcia wspólnej podróży dorożką i... (uwaga, spoiler) jeśli oglądaliście serial i nie możecie się pozbyć z głowy pewnej piosenki to wiecie o co chodzi.
Recenzując powieść, nie sposób nie odnieść się w pewien sposób także do jej adaptacji. Przyjmując przy tym założenie "najpierw książka, później film" wypada podkreślić, że pierwowzór serialu jest od niego inny, jak to zresztą zwykle bywa. Przede wszystkim pominięty został wątek w którym Colin nienawidzi Whistledown do tego stopnia, że chce zobaczyć jej upadek. W książce dodałoby to moim zdaniem niepotrzebnego dramatyzmu i zaburzyłoby dość spójną konstrukcję, w której wszystkie wątki mają sens i ostatecznie tworzą dobrą całość. Pomimo, iż wykorzystany został dość popularny w powieściach topos "friends to lovers" (tj. od przyjaciół do kochanków) to jego przełożenie na czasy XIX-wiecznej Anglii, w której niezamężna kobieta posiadająca przyjaciela płci męskiej mogła w każdej chwili wywołać skandal daje bardzo ciekawy i wcale nie nudny efekt. Wręcz przeciwnie, pozwoliło to autorce na skorzystanie z komizmu sytuacyjnego jak choćby wtedy kiedy po sławetnej już chyba podróży dorożką, ów pojazd zatrzymał się na podjeździe domostwa Penelopy. Można zapytać - cóż w tym nadzwyczajnego? - ale jeśli przytoczyć tu słowa Colina, wedle których miało się to wiązać z "dokładnymi oględzinami" dziewczyny, sytuacja nabiera barw komediowych.
Bohaterowie też są nieco odmienni od sportretowanych przez aktorów. Książkowa Penelopa jest pogodzona ze swoim losem "starej panny", nie szuka odmiany ani ucieczki. Z pokorą przyjmuje swoją rolę brzydkiego kaczątka w rodzinie, wydaje się nawet bierna w sytuacji w której jej matka i siostry starają się wydawać jej nakazy i polecenia. Ta drobna nieporadność w relacjach z dość apodyktycznymi kobietami z klanu Featheringtonów daje z kolei świetne pole do zestawienia tej cechy Penelopy z męską siłą Colina. A to z kolei do obnażenia systemu jaki panował w Wielkiej Brytanii w czasie regencji, który można kolokwialnie opisać słowami "mężczyzna panem domu". Julia Quinn, pomiędzy żartami, bystrymi aluzjami, wartką akcją i tworzeniem postaci kobiecych, które wymykają się schematowi wiotkiej i mdlejącej panny czyhającej na męża (i mowa tu o całej serii nie tylko o recenzowanej części) przemyca dobrze oddany klimat czasów które wybrała na tło dla swoich powieści. W mojej ocenie jest to element, za który powieści z serii "Bridgertonowie" pokochały czytelniczki (a może bardziej lub mniej po kryjomu także i czytelnicy). Internet nie kłamie, zdecydowana większość fanów tej serii przechodziła (i nadal przechodzi) fascynację regencją, która z jednej strony opierała się na manierach, elegancji i dystyngowanym zachowaniu, a z drugiej - na niedomówieniach, sekretach i intrygach.
W mojej ocenie, sukcesem (zarówno czytelniczym jak i serialowym) "Bridgertonów" jest dobre wykorzystanie znajomych elementów i ukształtowanie ich w tak plastyczny sposób, że w konsekwencji całość wydaje się czymś nowym. Właśnie dlatego "miłosne tajemnice" są lekturą idealną na wakacje, kiedy można choć przez chwilę pobyć kimś innym, wolnym od trosk i zmienić otoczenie.
Kto wie - może w kimś z was, drodzy czytelnicy, kryje się ziarenko Lady Whistledown? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)