Moim zdaniem początek każdej relacji jest jak biała kartka. Im dalej w nią brniesz, tym więcej kredek używasz i tym bardziej zapełniasz papier. Czasem zdarzy się, że narysujemy coś źle. To normalne, jesteśmy tylko ludźmi. Ale czy wtedy wyrzucamy całą naszą ciężką pracę do kosza? Nie, poprawiamy ją. I właśnie tak samo powinno to wyglądać w życiu.
Autor: Monika Rutka
Data wydania: 14.06.2023
Wydawnictwo: BeYA
Liczba stron: 416
Moja ocena: 6/10
Autor recenzji: Wiktoria Sroka
Czasami musimy robić złe rzeczy, aby przetrwać. Ale czy to oznacza, że jesteśmy złymi ludźmi?
Brighton, Wielka Brytania, rok 1950
Młody weteran wojenny Herman Jones postanawia kontynuować służbę dla kraju i decyduje się wstąpić do brytyjskiej policji. W stawianiu pierwszych kroków na nowej ścieżce zawodowej może mu pomóc wpływowy znajomy ojca, Clarence Langford. Biznesmen zaprasza obu Jonesów na kolację do swojego domu, by pomówić o jego ewentualnym wsparciu. Tam Herman poznaje córki Clarence’a, Janette i Florence Rozmowy układają się po myśli przyszłego stróża prawa. Wieczór zapowiada się przyjemnie. Wszystko się jednak zmienia, gdy do uszu mężczyzn dobiega krzyk żony gospodarza. W tamtym momencie jeszcze nie wiedziałem, że będę musiał podjąć najtrudniejszą decyzję w całym swoim życiu. Że to ja będę musiał zadecydować o losie młodej dziewczyny. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że od tej jednej decyzji zależy cała moja przyszłość.
Słowa są bardzo niebezpieczną bronią. Czasami możemy powiedzieć coś, czego nie mamy na myśli. Czasami możemy złożyć obietnicę, której nie będziemy w stanie dotrzymać…
Weterani wojenni stanowią niewyczerpane źródło inspiracji i głębokich historii. W ich doświadczeniach tkwi potężna siła, która kształtuje zarówno ich życie, jak i literaturę niebywale trudną do ukształtowania. A co jeśli postać człowieka zniszczonego przez doświadczenia wojenne, wracającego do domu umiejscowić w historii będącej początkiem końca.
Mimo znajomości warsztatu autorki do kolejnej jej książki podchodziłam z wieloma obawami głównie wywołanym tematem, jaki porusza i początkową zawiłością historii. Czytelnik zostaje wrzucony na głęboką wodę, znając jedynie mały wierzchołek kryjącej się góry lodowej. Poznając teraźniejszość, to jak obecnie wygląda życie bohaterów, ciężko domyśleć się, tego co skrywa przeszłość, która zaburzyła ich względnie spokojne spojrzenie na przyszłość, choć niekiedy ciężko myśleć pozytywnie o tym co będzie, a raczej co może będzie miało miejsce.
Z książki na książkę coraz bardziej podoba mi się, to jak autorka nie skupia całej uwagi na relacji romantycznej, a tajemnicach, na których bohaterowie budują daną relację będących pozornie chęcią dbania o drugą stronę. Zarówno w “The wave” jak i trylogii The chain zaprezentowane jest to z różnych perspektyw, ale i różnych pobudek, czasem w celu uchronienia kogoś, jednak bywa, że są one czysto egoistyczne. Z pomocą historii, która urzeka czytelnika, pokazuje, że każdy to robi na swój sposób, świadomie bądź mniej. Przez taką kreację historii wciąga mnie ona jeszcze bardziej w głąb siebie, budując pragnienie poznawania więcej takowych historii.
Co do samej kreacji bohaterów, nie będzie to zaskoczeniem jeśli powiem, że jest ona cudowna pod każdym względem. Florence Langford przeżyła jedną z najtrudniejszych sytuacji w swoim życiu, mimo świadomości, że sytuacja ta ma głębsze dno, bierze na siebie pełną odpowiedzialność, tym samym otaczając się grubym murem. Początkowo mającym być nie do przebicia, jednak co gdy trafi się na odpowiednią osobę w nieodpowiednim czasie? Herman Jones miał określony plan, chciał zostać policjantem, jednak sytuacja, której był świadkiem, zmieniła w nim coś, zamiast policji zdecydował się na służbę wojskową. Życie zmusza go jednak, by stawił czoła demonom przeszłości, które coraz bardziej napędzają koszmary. Nie da się powiedzieć nic innego o Hermanie jak to, że jest cholernie pewny siebie, odważny, ale zarazem wyrozumiały i troskliwy.
Pomimo tego jak bardzo chciałabym pozachwycać się historią Florence i Hermana nie jest ona do końca tym, co do mnie przemawia, nic zawartego w niej nie sprawiłoby, poczuła takową potrzebę. Z drugiej strony zaś nie ma ona w sobie również nic, przez co mogłabym ją skreślić, przez to najtrafniej będzie mi ją określić jako poprawną. Z ciekawą historią, wątkiem tajemnicy i stałym już elementem autorki, ale napisaną bardzo przyjemnym stylem, budzącym potrzebę poznawania więcej jej książek.
W życiu mogę polegać tylko na siebie, bo ludzie zawodzą. O wiele częściej, niż mogłoby się nam zdawać.
Podsumowując, uważam “The wave” autorstwa Monika Rutka za książkę jak już wspomniałam poprawną, przyjemną w odbiorze, a co ważne będącą zarazem idealnym dopełnieniem coraz to cieplejszych wieczorów. Kreacja bohaterów, styl pisania i tajemnica sprawia, że przez całość płynie się, choć mimo tego, że w moich oczach nie jest ona idealna, na pewno będą ją polecać, a już na pewno mogę ją polecić osobą szukającą książki, w której wątek romantyczny nie stanowi głównego planu, a jedynie dopełnienie.
„The wave" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)