.. w tym całym chaosie stał się moim bezpiecznym miejscem. 𝓑𝓮𝔃𝓹𝓲𝓮𝓬𝔃𝓷𝔂 𝓬𝓱𝓪𝓸𝓼. Paradoksalnie rzecz niemożliwa do osiągnięcia, a jednak... W naszym przypadku zaczynałam wierzyć w to, że cuda naprawdę się zdarzały.
Albo...
Albo byłam naiwna.
Taniec od najmłodszych lat był największą pasją Willow Andrews. Dziewczyna od samego początku trenowała z najlepszym przyjacielem, a teraz – w wieku 19 lat – ma wspólnie z nim spełnić swoje marzenie: wziąć udział w mistrzostwach otwierających drzwi do wielkiej kariery. Taki sukces dałby jej również możliwość odcięcia się od toksycznego ojca… Jeden feralny dzień zmienia jednak wszystko w życiu młodej tancerki. Nieszczęśliwy wypadek przyjaciela obraca jej marzenia w proch. Jax nie może trenować z Willow do konkursu, ale obiecuje znaleźć jej zastępstwo. Dziewczynę czeka trudna decyzja – może zrezygnować z mistrzostw lub zgodzić się na jego propozycję. Jest tylko jeden haczyk… Musiałaby tańczyć w parze z Victorem Daftem – aroganckim, zapatrzonym w siebie dupkiem. A do tego jej największym wrogiem z czasów dzieciństwa. Czy nienawiść okaże się dla nich kluczem do zwycięstwa?
-Przecież powiedziałem, że chcę być złą postacią w twojej bajce.
-Stałeś się nią właśnie w tym momencie.
Przez wszystkie lata czytania, bardzo rzadko zdarza mi się, już po dedykacji, spodziewać, czy dana historia spodoba mi się i w jakim stopniu. Jeśli jednak już do tego dochodzi, jest to w przypadku książek dobrych lub bardzo dobrych, a wspominam o tym, gdyż właśnie po zapoznaniu się z dedykacją “You soften me” wiedziałam, że historia Willow i Victora nie będzie mi obojętna.
Zacznijmy od czegoś, co może wydać się dla Was absurdalne, a dla mnie stanowi idealne określenie historii Willow i Victora, a mianowicie wady w historii, drobne błędy czy niedociągnięcia mimo wszystko nie stanowią dla mnie wad, przez które postrzegam historię jakoś gorzej, a wręcz podkreślają to, że bohaterowie również są tacy, podkreślają, że ich życie nie wygląda jak to, co pokazują wszyscy, bo właśnie te wady ukrywają je, tak samo jak inne aspekty tej historii, ukrywają jej błędy
Czymś, za co również cenię tę historię, jest styl pisania autorki. Już wcześniej miałam styczność z jej twórczością przy debiutanckiej trylogii Moon, dlatego wiedziałam, czego mogę się spodziewać i pod tym względem nie miałam żadnych obaw. Jednak już po kilku stronach bardzo pozytywnie się zaskoczyłam, co wywołało u mnie również ogromny podziw dla twórczyni za to jak dopracowany stał się jej styl pisania. Już wtedy był bardzo przyjemny, jednak szło wyczuć, iż jest to debiut. W tym przypadku czułam się, jakbym czytała powieść osoby bardzo doświadczonej, która wie, co robi, wie, jak pracować z tekstem i wychodzi jej to znakomicie. Przyznam szczerze, w roku szkolnym bardzo rzadko zdarza mi się zrezygnować ze snu na rzec książki, a jednak w tym przypadku zdecydowałam się to zrobić, czego nie żałowałam ani przez moment.
Jeśli chodzi o bohaterów, nie mogę nic innego napisać jak to, że są bardzo dobrze wykreowani, każdy z nich na swoich barkach nosi swoje własne demony, z którymi próbuje walczyć, a to wszystko wraz z narzuconą idealną maską na swoje życie, którego realia bywają zbyt bolesne, by ujawnić je przed kimkolwiek. Polubiłam Willow za jej szczerość w tym co robi, nie ukrywa swojego nastawienia, nie stara się być sztucznie pozytywnie nastawiona do życia. Swoją postawą może być inspiracją dla wielu osób, pokazując, że przyszłość leży w naszych rękach i mimo przeciwności jakie rzucane nam są pod nogi, musimy dążyć do wyznaczonego przez siebie celu, nawet jeśli po drodze musielibyśmy kogoś stracić. Polubiłam Victora za to jak ciepłym bohaterem jest, spośród wielu, których określam tym mianem, on zasłużył na nie zdecydowanie najbardziej i mimo tego, iż na samym początku wzbudził we mnie zaniepokojenie i uważałam go za red flagę, cieszę się, że zmieniłam o nim zdanie. Victor jest również postacią, która uzmysławia, że czasem warto podjąć się ryzyka i zrobić coś, czego normalnie nigdy byśmy nie zrobili, a co może całkowicie odmienić nasze życie, wprowadzając trochę radość do naszego życia.
W przypadku wielu historii, jak i tej muszę podkreślić to, iż mimo zachęcającego opisu jak i uroczej okładki jest to książka, która zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia, sięgając po nią, proszę, pamiętajcie o tym.
Sporym zaskoczeniem okazał się dla mnie również występujący taniec w historii, a raczej moje nastawienie do tego. Nie ukrywam jeśli tylko usłyszałam, iż w danej historii pojawia się on, rezygnowałam z czytania, choć tak właściwie nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego tak było, dlatego też postanowiłam przełamać się, co okazało się bardzo dobrą decyzją i już po paru scenach, z tańcem w roli głównej przepadłam. Willow i Victor swoją słowną nienawiść przenieśli do tańca w formie niemej, co budowało napięcie i sprawiało, że całość miała swój nietypowy, a zarazem wyjątkowy rytm.
Znalazł moje najgłębiej ukryte emocje i nadał im właściwego kształtu. Pozwolił mi uwierzyć w siebie i sam również we mnie uwierzył. Sprawił, że dziewczyna, która skazała się na samotność i uciekała przed uczuciami, otworzyła na nie swoje serce. Nauczyła się czuć i dowiedziała się, ja to jest, kiedy komuś szczerze zależy na drugiej osobie.
Podsumowując, uważam “You soften me” autorstwa Weroniki Schmidt za historię, która na swój sposób stała się dla mnie wyjątkową i o której bardzo ciężko będzie mi zapomnieć, a tegoroczne premiery będą miały na pewno trudną drogę do pokonania, by podbić moje serce. Po jakże łamiącym serce zakończeniu z niecierpliwością wyczekuje drugiego tomu, który mam nadzieję, że okaże się równie wspaniały. Mam wrażenie, że jakakolwiek inna próba określenia tego, jak dobra jest to historia, zostanie udaremniona, a wszystko, czym mogłam Was zachęcić do sięgnięcia, zawarłam już w treści powyżej.
Wydawnictwu ImagineBooks dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorce życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)