Każdy mój kolejny ruch wydaje się banalnie prosty - jakbym robiła to po raz kolejny, a nie pierwszy w życiu. Po prostu… przy Asie wszystko przychodzi mi naturalnie - jak oddychanie.
Tak różni, a jednak tak bliscy swemu sercu. Jak mawiają, przeciwieństwa się przyciągają, tak jest też w przypadku Violet Donovan poukładanej i pochodzącej z bogatej rodziny oraz Ace’a Walkera człowieku chaosie. Żyją dla siebie nawzajem by dbać o uśmiech dnia codziennego, nigdy nie brakowało kawy i przypominać o tym jak dobrymi ludźmi są. Lecz czasem to nie wystarczy by problemy i rozterki dnia codziennego przestały istnieć. Co wydarzy się w życiu Ace? Jaka bardzo przeszłość ich łączy?
Nie sądziłam, że napisanie recenzji może być jakkolwiek aż tak bardzo trudne, do momentu gdy przyszło mi napisać opinię “We’ve just friends”, o której słyszałam wiele dobrego od Zosi (zozo.land) i z którą byłyśmy pewne, że i ja pokocham tę historię. Niestety stało się odwrotnie, historia Violet i Ace’a nie spodoba mi się. Wywoła na pewno wiele odczuć, jednak tych negatywnych. I mimo mojego pozytywnego nastawienia w żaden sposób nie zmieniło to mojej oceny, tym bardziej że od początku książki okropnie nudziłam się.
Jeśli miałabym cokolwiek powiedzieć o bohaterach, to na pewno to, że w moim odczuciu są oni bezosobowi i nijacy. Po przeczytaniu ciężko jest mi ich odróżnić jako dwie odrębne postacie, co może być przyczyną podobnych charakterów. Jeśli chodzi o osobne odczucia to co do Violet, mam ich najwięcej i są one negatywne. Nie chcę wymieniać ich wszystkich, dlatego wspomnę o tym, co najbardziej rzuciło mi się w oczy, a dotyczy jej osoby mianowicie temat zaburzeń odżywiania. Autorka fajnie przedstawia nam przyczynę tego skąd one się wzięły i tutaj tak naprawdę to “fajne” by się skończyło. Mam wrażenie, że zostały one potraktowane bardzo pobieżnie, z jednej strony dotyczą głównej bohaterki i są z nią ciągle, ale z drugiej nie ma ich. Zresztą samo ich potraktowanie gdy są, mam wiele rzeczy, które w tym nie podobało mi się, lecz nie chcę spojlerować. W przypadku Ace’a nie wywołał on u mnie żadnych odczuć, po prostu był i tyle.
Napisanie tak negatywnej recenzji zwłaszcza w tym przypadku ogromnie mnie boli. Warto zaznaczyć, że doceniam styl pisania autorki, gdyż jest on lekki i w innej powieści może być on przyjemny, jednak tutaj brakowało mi wielu rzeczy, a przede wszystkim postaci, które będą barwne i wyróżniać się między sobą dla mnie jest to fundament dobrej książki i uważam, że jeśli one są to historia mimo bycia nudną ma potencjał na docenienie.
Podsumowując, uważam “We’ve just friends” autorstwa Leny M.Bielskiej za książkę, która miała potencjał, by stać się jedną z moich ulubionych, jednak nie przemówiła do mnie w żaden sposób. Mimo wszystko jak zawsze polecam Wam przekonać się na własnej skórze, czy przypadnie w wasze gusta.
Wydawnictwu Niezwykłe dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorce życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)