Czasami staramy się odciąć, zablokować to, co nas rani. Możemy się okłamywać, powtarzać sobie, że tego tam wcale nie ma, choć przez cały czas wiemy, że to nieprawda. To trochę tak, jakby połknąć kawałeczek metalu. Niby uwiera, ale w pewien sposób już się do tego przyzwyczailiśmy. to coś, co jest w nas samych. Co połykamy przez całe lata.
Autor: Cory Anderson
Data wydania: 18.01.2023
Wydawnictwo: You&YA
Liczba stron: 352
Moja ocena: 10/10
Autor recenzji: Wiktoria Sroka
Czasem spokój panujący to tylko pozór dla ciekawskich oczu i gdy oni widzą normalną rodzinę za drzwiami domu w Idaho, toczy się prawdziwa walka o przetrwanie i bezpieczeństwo najbliższych. Spokojnie rozpoczynający się dzień, zakończył się dla Jacka odkryciem tajemnicy i przejęciem wszystkich możliwych obowiązków zwłaszcza tego, by zapewnić młodszemu bratu bezpieczeństwo, na jakie zasługuje, choć to okaże się trudniejsze gdy zacznie polować na nich psychopata, a wraz za nim ruszy policja. Czy uda się przeżyć rodzeństwu? Jak daleko posuną się, by chronić osoby, które kochają i najważniejsze z kim powiązana jest Ava?
Powiedzmy to sobie wprost. Nie ufam nikomu. I nic nie umieszczam w swoim sercu.
Zapowiedzi tegorocznych premier, pokazały, iż w tym roku czeka nas wiele nowych historii, które będą na wysokim poziomie. Mimo tej wiedzy historia Jacka i Ava okazała się ogromnym zaskoczeniem, losy bohaterów po raz pierwszy od dłuższego czasu wprawiły mnie w osłupienie, a zebranie myśli w sensowną całość było chwilami zbyt trudne. Ciężko jest mi określić swoje odczucia po skończeniu, ale również w trakcie czytania, gdy odkładałam ją, by przemyśleć wydarzenia, czasem trwało to dzień, a czasem dwa mimo tego nie udało mi się całkowicie złożyć tych myśli, ciągle przeżywam tę historię, przez co ona ciągle mi towarzyszy.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu również aż tak bardzo przywiązałam się do głównych bohaterów Jacka, Ava i Mattiego. Coś, co na pewno warto o nich powiedzieć to to, że są bardzo silnymi postaciami nie tylko pod względem charakterów. Matty mimo swojego wieku dużo rozumie i dostrzega wiele kwestii, o których nie umówi. Jeśli chodzi o Jacka z początku budził we mnie niepokój z czasem jednak odczucia te zmieniły się jak również decyzje podejmowane przez niego, które na samym początku sprawiały wrażenie lekkomyślnych i nieprzemyślanych z czasem nabierały one sensu. Jeśli chodzi o Ava od samego początku skrywa przed nami tajemnice, czy to o swojej relacji z Jacka i jego bratem, czy o swoim życiu. Jednak nie tylko dla nas jest taką tajemnicą, gdyż sami bohaterowi z początku nie wiedzą, czemu decyduje im się pomóc w tak trudnej, a zarazem niebezpiecznej sytuacji.
Gdzie jest koniec, a gdzie początek? I gdzie to coś, co powoduje koniec, który wiedzie ku początkowi? Skąd wiadomo, gdzie się było, i jak można to odróżnić od miejsca, w którym się jest? Czy wszystko doprowadziło do tego właśnie momentu? Do tego pojedynczego ziarenka piasku w klepsydrze?
Podsumowując uważam ‘What beauty there is” autorstwa Cory Anderson za wspaniały debiut literacki, który swoją premierą w styczniu tego roku postawił wysoko poprzeczkę na inne nadchodzące nowości. Mimo swojej ciężkość jest on napisany lekko, a momentami mam wrażenie, że wręcz poetycko. Przez całość przebrnęłam dość szybko, nie licząc chwil gdy rozmyślałam o fabule. Określenie, iż jest to brutalna i przerażająco szczera historia ma sobie wiele racji i na pewno w jakimś stopniu trafnie określa to całość. Mimo wszystko nie jest to książka, która przypadnie każdemu nie tylko przez fabułę, ale też przez tematykę, która może wydać się drastyczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)