Tytuł: The office. Opowieść o kultowym serialu.
Autor: Andy Greene
Tłumacz: Filip Filipowski
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Data wydania: 15.11.2022
Liczba stron: 520
Moja ocena: 8/10
Myślę, że niewiele jest osób, które w jakiś sposób nie spotkały się z "the office". Jeśli nie oglądaliście serialu (który ze swojej strony serdecznie polecam - zwłaszcza na te ponure zimowe dni!) to na pewno trafiliście na memy "No! God! Please no!" czy "Stay f***ing calm!". Książka Andy'ego Greene odkrywa przed nami kulisy powstawania tej produkcji, pokazuje w jaki sposób narodził się pomysł adaptacji wersji brytyjskiej "Biura" do realiów amerykańskiej rzeczywistości, jak przebiegały castingi i pierwsze dni nagrań. Pokazuje, że mimo iż istniał pierwowzór Dunder Mifflin to początki wcale nie były łatwe, a historia która później stała się fenomenem i weszła do kanonu popkultury wcale nie przyjęła się z ciepłym odbiorem, a raczej z krytyką.
Książka ma formę wywiadów z aktorami, producentami i ekipą reżyserską. O tworzeniu serialu opowiadają scenarzyści, kostiumografowie i montażyści. Z każdą kolejną stroną poznajemy coraz więcej zakulisowych ciekawostek, trudności w realizacji, zwątpienia i radości kiedy karta zaczęła się odwracać na korzyść. Ksiązka jest dobra zarówno dla tych, którzy nie oglądali wersji serialowej jak i dla zagorzałych fanów, którzy z zapartym tchem śledzili każdy kolejny odcinek. Kto by przypuszczał, że Rainn Wilson, który ostatecznie otrzymał rolę Dwighta, był przesłuchiwany także do roli Michaela. Kto by pomyślał, że do ról brani pod uwagę byli Dan Akroyd i Owen Wilson. A czy wiedzieliście, że John Krasinski kiedy dowiedział się o tym, że zagra Jima najpierw zapytał czy Jenna Fischer (Pam) dostała rolę? Oboje od początku twierdzili, że była między nimi chemia na ekranie. Jeśli chodzi o sekrety montażu - jeśli wydaje się wam, że z racji stosunkowo krótkich odcinków (ok. 30 min.) serial powstawał szybko, musicie zweryfikować ten pogląd. Jak się bowiem okazuje, były dni filmowe, w których aktorzy nawet nie mieli pojęcia, że są nagrywani. Dopiero jedno zdanie ujawniało, że kamera cały czas chodzi. I pewnie właśnie na tym opierała i nadal opiera się popularność "Biura." W czasach kiedy powstawało większość seriali opierała się o historię młodych, pięknych, pełnych energii i seksapilu bohaterów, którzy podbijali świat. "The office" było nudną rzeczywistością pracowników firmy sprzedającej papier. To nie mogło się udać prawda?
Z jednej strony książka nie wyróżnia się niczym szczególnym. Tak jak wspomniałam, są to wypowiedzi obsady i ekipy filmowej. Nic nadzwyczajnego, a jednak sposób w jaki te wypowiedzi są zebrane w poszczególne rozdziały, zestawienie ich ze sobą i charakterystyczny humor i sposób mówienia, mówiąc kolokwialnie "robi całą robotę." Opowieść jaką stworzył Andy Green niesamowicie wciąga i ani trochę nie nuży. Skupia się na poszczególnych odcinkach, a później sezonach, dzięki czemu zachowuje tempo i dobrą narrację, nie nużąc niepotrzebnymi szczegółami i utrzymując ciekawość czytelnika. Jedynym minusem jest moim zdaniem mała ilość zdjęć zakulisowych - jest ich zaledwie kilka, czego żałuję, bo jak pokazuje treść książki większość zabawy działa się w kuluarach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)