Autor: Jerzy Lach
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 6 października 2022
Liczba stron: 152
moja ocena: 7/10
Maksymilian Mocny, prowincjonalny i nieznany nikomu reżyser teatralny bez dyplomu uwielbia to co robi. Kocha kontakt ze sztuką, możliwości jakie daje mu praca ze słowem i z młodymi, utalentowanymi ludźmi. Na przeglądach artystycznych wielokrotnie zdobywał nagrody, jednak nie przełożyły się one na uznanie w świecie artystycznym. Toteż kiedy otrzymuje propozycję objęcia stanowiska w Warszawie zaczyna poważnie rozważać przeprowadzkę. Nie podejmuje decyzji pochopnie, zastanawiając się nad plusami i minusami tak radykalnej zmiany życia, ale ostatecznie wołanie wielkiego miasta okazuje się głośniejsze niż przywiązanie do dotychczasowego trybu funkcjonowania. Maks z żoną pakują torby i sprowadzają się do stolicy. Niestety dość szybko okazuje się, że znajomy, który proponował bohaterowi pracę właśnie sam ją stracił, a co za tym idzie Maks stracił możliwość objęcia stanowiska. Zdesperowany mężczyzna chwyta się każdej okazji do zarobienia pieniędzy, aż do momentu kiedy napotyka ogłoszenie o konkursie na dyrektora departamentu kultury w urzędzie marszałkowskim. Wspaniała okazja, prawda? I absolutnie nie ma nic podejrzanego w tym, że właściwie od początku pełnienia funkcji na Maksa spadają awanse, wyjazdy służbowe, różnego rodzaju benefity.....
"Krótka historia jednego awansu" rzeczywiście jest krótka i to jest z jednej strony plus, z drugiej minus. Nie jestem zwolenniczką książek, które liczą 400-500 stron, a w połowie czytelnik ma wrażenie, że akcja kręci się w kółko opisywana innymi słowami, ale po przeczytaniu tej pozycji czułam jednak lekki niedosyt. Moim zdaniem, środkową część, w której przełożeni Maksa zaczynają naginać go do swojej woli, przy wykorzystaniu różnego rodzaju środków można było nieco wydłużyć. Szybkie tempo akcji wydawało się odrobinę niewiarygodne i o ile rozumiem, że bohater mógł być oszołomiony własnym sukcesem, ale większość osób szybko stałaby się podejrzliwa jeśli w ciągu tygodnia w pracy otrzymałaby podwyżkę, samochód, komórkę i wiele, wiele innych przywilejów. Lepsze byłoby w tym wypadku zastosowanie techniki "gotowania żaby" (tutaj: Maksa) - stopniowego podkręcania temperatury tak aby nie stała się ona podejrzliwa. Tak jak jednak wspomniałam, widać że autor miał pomysł na swoją pierwszą książkę, akcja jest przemyślana i dobrze prowadzona do celu, bez zbędnych zwrotów akcji. Każdy z bohaterów ma jasno przypisane sobie miejsce i nikt nie pojawia się przypadkiem. Mamy zatem zagubionego Maksa, jego zaniepokojoną żonę, starego mądrego profesora, przyjaciela mecenasa i chciwego i zakłamanego marszałka. Żadna z postaci nie jest przerysowana, śmieszna czy karykaturalna i każda służy innemu celowi i wywołaniu o czytelnika innej refleksji. Ostatecznie jednak pytanie jakie stawia autor w swojej pozycji sprowadza się do jednego prostego zdania: Czym jest dla ciebie sukces? Czy w twoim rozumieniu to wielki gabinet na ostatnim piętrze biurowca, premie, awanse? Czy może raczej posiadanie rodziny, która jest dla ciebie wsparciem? Czy liczą się znajomości i zera na koncie czy ważniejszy jest szacunek do siebie, bycie autentycznym i życie w zgodzie z własnymi zasadami?
Żyjemy w szalonych czasach, w których łatwo zgubić siebie. Współczesny świat nierzadko wymusza na nas przywdziewanie masek, dostosowywanie się do okoliczności, udawanie... Do którego momentu jest to zdrowe, a gdzie zaczyna się szkodliwość? Na to każdy z nas musi odpowiedzieć sobie sam, ale "Krótka historia jednego awansu" pomaga nakierować czytelnika na właściwą ścieżkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)