Przeznaczenie stuka do naszych drzwi, a my tak się boimy, że mamy odwagę spojrzeć tylko przez wizjer. Nie otwieramy drzwi, nie dowiadujemy się, co za nimi stoi, i kolejny raz zostajemy zamknięci w czterech ścianach, w czterech zmysłach.
Wyjazd Isabel do Kenii jako fotografka dzikiej natury to tylko kamuflaż dla jej prawdziwego celu wyprawy, gdyż tak naprawdę zostało powierzone jej odnalezienie Ezequiela i sprowadzenie go bezpiecznie do domu. Nim jednak do tego dojdzie, będzie musiała poznać zwyczaje sekty, do której chłopak należy. W czasie tej wyprawy wiele rzeczy na nowo zacznie o sobie przypominać, jak samobójstwo brata Isabel. Czy uczucia Ezequiela do kobiety, która go porzuciła. Czy uda się uratować Ezequiela? Jak potoczy się los Isabel?
Wydaje się, że kiedy pomoc ma nadejść, nadchodzi z najmniej oczekiwanej strony. Prawdziwy pies czy przyśniony, uratował mi życie, a ja pozostałam z gorzkim posmakiem nie odwdzięczenia się, porzucenia go na głód i pragnienie w brutalnym świecie.
Intrygująca okładka i nadzieja na niesłabnące napięcie a na dodatek afrykańskie krajobrazy, to frazy pasujące do tej książki. Jak wypada? Czy losy głównych bohaterów są w stanie zaintrygować?
Ostatnimi czasy ciężko wgryźć mi się w jakąś książkę, a tym bardziej przeczytać ją praktycznie na raz dlatego w tym wypadku byłam ogromnie zdziwiona, iż stało się tak przy książce z gatunku thriller, po który w ostatnim czasie sięgam bardzo rzadko.
Sama fabuła może wydawać się dość prosta, jednak mimo to czytało mi się ją przyjemnie i zainteresowaniem czekałam na rozwój wydarzeń, jak i co przyniosą. Dużym plusem tej książki jest to, jak w realistyczny sposób oddaje klimat Afryki, a opisy krajobrazów czy to w trakcie pobytów w mieście, czy w trakcie podróży umilały czytanie.
Jeśli chodzi o bohaterów mamy tutaj ukazane dzięki nim dwa światy, które w pewnym momencie łączą się. Isabel, która przyjeżdża, by uratować chłopaka, tak naprawdę robi to przez przeszłość i wyrzuty sumienia, które ciągną się za nią przez lata, choć w pewnym momencie dostrzegamy w niej chęć pomocy ze względu na zainteresowanie chłopakiem. Jeśli chodzi o to, kim jest i jak się zachowuje, to było ciekawym dla mnie aspektem, tak jak łatwo zaaklimatyzowała się w nowej sytuacji, każdą zmianę akceptowała, widać w niej również dużą wolę walki i to, że ciężko jest jej się poddać, gdy widzi nadzieję, co wiele razy udowodniła nam w trakcie tej historii. W przypadku Ezequiela głównie mamy tutaj ukazanie to jak bardzo człowiek jest w stanie wierzyć w coś, w jego przypadku w Maina i choć jest to wątek, który może wywołać wiele kontrowersji, jest on ciekawie napisany, jak i rozbudowany. Sam bohater okazuje niewiadomą w paru kwestiach, co tylko udowadnia nam jak wiele rzeczy, jest ukrywanych przed członkami sekty.
Nigdy nie miałam do nikogo tyle zaufania co do niego. Dlaczego? Instynkt zapewne, i pewność, że się nie mylę. Są sprawy, co do których nie ma wątpliwości: miłość, śmierć i zaufanie.
Podsumowując, uważam “Cichy kochanek” autorstwa Clara Sanchez za książkę dobrą, która wyróżnia się na tle innych pod wieloma względami. Jest w stanie zainteresować nas nie tylko akcją czy rozbudowanymi wątkami, ale także ciekawymi bohaterami, którzy są dobrze wykreowani, a ciekawostki z ich przeszłości sprawiają, że jeszcze bardziej chcemy ich poznać i to, jak zmienili się przez wpływy różnych wydarzeń. Nie dla wszystkich może być to łatwa książka, jednak mimo wszystko polecam się z nią zapoznać, a na koniec zwrócę tylko uwagę na okładkę, która moim zdaniem prezentuje się naprawdę ładnie i przyciąga oko.
Wydawnictwu Albatros dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorce życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)