Tytuł : Potwory i ludzie
Autor: Patrick Ness
Tłumacz: Agnieszka Hałas
Data wydania: 24 maja 2022 r.
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Liczba stron: 584
Moja ocena: 7/10
A więc wojna.
Trzeci tom cyklu „Ruchomy chaos” rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach z drugiej części. Nie ma tu żadnego przeskoku czasowego, co zdecydowanie przemawia na korzyść historii, bo przecież wspomniana wojna to kulminacja historii. Oto stają naprzeciwko siebie dwie armie. Ludzie i szpakle. A właściwie to trzy armie, bo przecież ludzi też można podzielić na zwolenników Burmistrza Prentissa i mistrzyni Coyle. A może i nawet cztery, bo oto na planecie ląduje statek zwiadowczy z przyjaciółmi Violi – kolejnymi kolonistami. Brzmi jak niezłe zamieszanie? Tak właśnie jest. Jednak z drugiej strony czy zamęt nie jest odłącznym towarzyszem bitwy? Czy strach i niepewność nie towarzyszą jej na każdym kroku?
Patrickowi Nessowi trzeba oddać, że cały napisany przez niego cykl zdecydowanie trzyma poziom. O ile jak już wspomniałam, trzecia część skupia się na ostatecznej bitwie, o tyle nie można zapominać, że celem finału jest też spięcie i domknięcie wszystkich wątków rozpoczętych wcześniej. Dzięki umiejętności łączenia całości dowiadujemy się wreszcie, w jaki sposób Burmistrz nauczył się kontrolować szum, dlaczego tak ważny w całej historii był Todd i co naprawdę stało się z kobietami z dawnej osady. Autor zbiera wszystkie tematy i tworzy z nich jedną, barwną całość. Książka pełna jest niespodziewanych zwrotów akcji. W okolicznościach, których czytelnik nie mógłby się spodziewać, powracają znani już bohaterowie. Z jednej strony tacy sami, ale z drugiej – nieco odmienieni. Czytelnik, śledząc ich losy, zadaje sobie pytanie, w jaki sposób okoliczności, w których funkcjonujemy, wpływają na nasz charakter, naszą postawę i zachowanie. Jaki wpływ mają na nas otaczający nas ludzie i czy rzeczywiście jest tak, że pod wpływem czynników zewnętrznych każdy z nas może przejść przemianę.
Nie sposób nie wspomnieć o refleksjach, jakie wywołują opisy wojny i bitwy. Nie sposób nie myśleć o tym, w jaki sposób ludzie sami potrafią sobie szkodzić. Ness dobrze pokazuje jak zamiast dążenia do wspólnego celu, przeciwstawne sobie siły prowadzą wojnę podjazdową, zastawiają na siebie wzajemnie pułapki i nie potrafią odpuścić własnych partykularnych interesów, nawet jeśli ceną za nie jest śmierć. W tym zakresie świetnie przeciwstawieni zostali sobie Burmistrz Prentiss i Mistrzyni Coyle. Każde z nich to silna, indywidualna osobowość, która nie chciała, a może nie potrafiła przyznać się do porażki. W konsekwencji (i tu uwaga spojler) oboje zginęli, choć każde z nich w zgoła odmiennych okolicznościach. O ile starsi pozostali tacy sami – Burmistrz to nadal egoista, a mistrzyni Coyle jest nieugięta w swoich poglądach, to Todd i Viola nie są już dziećmi, jakimi byli w pierwszej części. Wydarzenia, których byli uczestnikami i świadkami, sprawiły, że bardzo szybko dorośli, a co więcej – niezależnie od tego, co kto myśli – w wielu wypadkach przejęli stery i podejmowali dojrzalsze decyzje niż samozwańczy liderzy. To na nich spoczywał ciężar pertraktacji ugodowych i próba połączenia skłóconych grup. Oczywiście, lektura pokazuje też drugie oblicze wojny i konfliktu. To mniej oczywiste, łagodniejsze. To dzięki eskalacji konfliktu Todd i Viola wreszcie uświadamiają sobie, ile dla siebie znaczą i że nie ma takiej rzeczy, której nie byliby dla siebie w stanie zrobić ani miejsca, w które by nie poszli. Nawet jeśli te wybory są często moralnie niejednoznaczne. Autor, sięgając ponad powierzchnię, pokazuje, że bardzo często nie wszystko jest takie, jakim się wydaje, a nawet zło ma w sobie cząstkę dobra. Zupełnie jak ying i yang. Nic nie jest czarno-białe, bo prawda jest taka, że ludzie poruszą się wyłącznie po palecie szarości.
Jeśli chodzi o sam język książki, to idzie on w parze z aspektem wizualnym. Umiejętnie używana jest kursywa, pogrubienia, zmieniana jest czcionka. Autor oddziałuje słowami nie tylko na poziomie czysto literackim, ale również graficznym. Dzięki temu słowa nie tylko dają wrażenie siły czy hałasu, ale wręcz go mają. Dosłownie, na papierze. W końcu, gdybym teraz ZMIENIŁA CZCIONKĘ, od razu dałoby się odczuć różnicę w wypowiedzi, prawda? Przyznam, że dodatkowo zachwyciły mnie fragmenty, w których po raz pierwszy głos oddawany jest rdzennym mieszkańcom planety – szpaklom. Te stworzenia mają swój własny język, który ich łączy i pozwala na wspólne postrzeganie świata. I choć potrzeba chwili, aby wdrożyć się w jego specyfikę – zrozumieć czym jest Powrót, Kraina, Przesieka, Ciężar, Niebo, Źródło i Nóż to zdecydowanie warto. Daje to wrażenie odmiennego świata. Odmiennego, ale jednocześnie tak bardzo zbliżonego do naszego.
Szczerze mówiąc, im bliżej miałam do końca opowieści, tym bardziej bałam się, że będzie ono typowo cukierkowe, oparte o znany schemat żyli długo i szczęśliwie, ale tak się nie stało. Sam koniec okazuje się bowiem dość tragiczny w skutkach. Dopiero ostatnie kilka stron pokazuje, że koniec, w takim sensie, w jakim przyszło się go rozumieć, niesie ze sobą coś więcej. Zmianę. Przemianę. Metamorfozę. Czy dobrą? Czy złą? Czy wszystkie działania, które zostały podjęte, żeby doprowadzić nas do takiego, a nie innego finału były tego warte? Myślę, że na to pytanie każdy będzie musiał udzielić sobie odpowiedzi sam, a lektura „Potworów i ludzi”, jak i całej serii „Ruchomy chaos” odmieni też każdego z czytelników. I nie dajcie się zwieść pozorom. Pomimo dość bajkowej i kolorowej okładki to nie są książki dla dzieci. Raczej dla ludzi wrażliwych, myślących, szukających nadziei na to, że może być lepiej, niezależnie od tego, czy to młodzież, czy dorośli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)