Mróz po raz kolejny zabiera nas do Żeromic, romans
Zaorskiego i Kai trwa w najlepsze. Podczas jednej ze schadzek w lesie odnajdują
porzucony samochód, drzwi są otwarte, a muzyka dudni na cały przysłowiowy
regulator. Sprawa jest na tyle podejrzana, że wezwani zostają śledczy i
technicy kryminalni. A robi się jeszcze bardziej podejrzana, kiedy odciski
palców pobrane z samochodu odpowiadają zaginionej przed kilkunastu laty
licealistce z Żeromic. Sprawa sprzed lat do dziś nie została wyjaśniona, pomimo
wielu podejrzanych nikt nie został skazany, a dziewczyna po dziś dzień nie została
odnaleziona. Do teraz. Jednym z podejrzanych był kuzyn Seweryna, śledztwo
jednak wykluczyło jego udział w zaginięciu dziewczyny. On sam rozpoczął własne
poszukiwania. To właśnie do niego ponownie trafiają śledczy, którzy są
zszokowani jak dużo materiałów udało mu się zgromadzić na przestrzeni lat. Czy dzięki
jego ustaleniom uda się rozwiązać sprawę sprzed lat?
Jak większość książek Mroza, tą również czyta się szybko.
Autor pisze bardzo przystępnym i prostym językiem, bez zbędnych opisów i
zawiłych wątków. Pokaźnych rozmiarów czcionka i podział na krótkie rozdziały
też temu sprzyjają. Sam pomysł na fabułę dobry, historia jest ciekawa i
wciągająca. Na przestrzeni lat giną młode kobiety, a porywacz w różnych
miejscach zostawia obrazy, na których są ich podobizny…Obrazy te wskazują też
miejsca, gdzie znajdują się ich ciała. Z dużym zainteresowaniem śledziłam
postępy śledztwa, do samego końca nie mogąc wytypować mordercy, to duży plus.
Samo śledztwo także zasługuje na uznanie, mętne poszlaki powoli doprowadzają do
mordercy, pozostawiając czytelnika w ciągłym napięciu.
Główny bohater daje się lubić, przynajmniej ja poczułam do
niego mięte. Szorstki, konkretny i bezkompromisowy w życiu jak i w pracy.
Postać zbudowana po mistrzowsku, z krwi i kości. Nie jest ideałem i to czyni go
jeszcze bardziej realnym. Pozostałe postacie napisane przyzwoicie, niestety te
kobiece jak to u Mroza (oczywiście w moim odczuciu) są przerysowane i
irytujące, a Kaja wiedzie prym w tym
zestawieniu. W wielu sytuacjach jej zachowanie było dla mnie kompletnie
niezrozumiałe, a miejscami przypominało rozkapryszoną nastolatkę, która nie
potrafi zrozumieć, że życie to nie bajka, a dorosłość wymaga od nas odpowiedzialnego
zachowania.
Książka to naprawdę przyzwoity kryminał, niestety w tym konkretnym
przypadku ilość kryminału w kryminale jest znikoma. Lwia część powieści to
żałosny romans głównych bohaterów, którzy niczym nastolatkowie nie potrafią
zapanować nad swoimi emocjami i popędami. Do tego infantylne, ciągłe
odniesienia do piosenek, które obrazują „ich zespolenie dusz” kierowały powieść
bardziej w stronę romansu niż kryminału. Kompletnie bezsensowny jest także
motyw z ciążą Kai, która do końca nie wie, kto jest ojcem dziecka. Skoro
zdradzasz męża, to chyba logiczne, że się zabezpieczasz, no chyba, że według
Mroza w XXI w. ciąża to „niespodziewany dar od Boga”. Zakończenie fabularnej
części książki i zapowiadającej kolejne odsłony historii autor zaczerpnął chyba
z brazylijskiego serialu. Trudno ocenić tą książkę, ponieważ wątek kryminalny w moim odczuciu był tylko tłem do miłosnych perypetii głównych bohaterów.
A jeśli podczas czytania o dwóch połówkach jabłka, tudzież o
przeznaczeniu też macie tendencję do przewracania oczami, to uważajcie bo po
tej lekturze może Wam tak zostać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)