„Śmierć zatem jest sprawiedliwą i zasłużoną częścią bycia
Wiedźmą” – William Perkins
Tytuł: Sanctuary
Autor: V.V, James
Wydawnictwo: Znak i S-ka
Ilość stron: 476
Ocena: 6/10
Sanctuary to idylliczne miasteczko, mała społeczność żyje
jak jedna, wielka rodzina. Wszyscy się znają, spędzają razem wolny czas, dzielą
się radościami i smutkami. Cztery przyjaciółki Abigail, Bridget, Julia oraz
Sarah tworzą swoisty „sabat”, ponieważ jedna z nich Sarah jest wiedźmą. Łączy
je bardzo silna więź, znają swoje sekrety, wspierają się i zawsze mogą na
siebie liczyć. Mają dzieci w podobnym wieku, które od najmłodszych lat razem
się wychowują, co dodatkowo przez lata umocniło ich relację.
Teraz dzieci wchodzą
w wiek dojrzewania, zaczynają się pierwsze miłości, młodzieńcze bunty i wspólne
imprezy. Jedna z nich niestety kończy się tragicznie. Ze schodów spada syn Abigail
– Dawid, a upadek jest na tyle poważny, że chłopak umiera. Wszystko wygląda na
nieszczęśliwy wypadek, zrozpaczona matka jednak w to nie wierzy, szuka innych
przyczyn tej tragedii i osób za to odpowiedzialnych. Kozłem ofiarnym staje się
Harper, jako córka wiedźmy jest idealną podejrzaną, a to że z Dawidem tworzyli
parę, która z hukiem się rozstała jeszcze bardziej upewnia matkę w jej
podejrzeniach. Rozpoczyna się nagonka na Harper i jej matkę, Abigail manipuluje
mieszkańcami miasteczka, aby nastawić ich przeciwko dawnej przyjaciółce. Czy w cywilizowanym
XXI wieku ludzie są zdolni do samosądu i linczu na drugim człowieku? Czy
rzeczywiście śmierć Dawida była tylko nieszczęśliwym wypadkiem?
Magiczna, przyciągająca wzrok okładka, do tego przyjemna dla
oka czcionka, co razem stanowiła miłą zapowiedź lektury. Książka podzielona na
krótkie rozdziały, dzięki czemu, pomimo wielu wątków, czytelnik nie gubi się w
fabule. Książkę czyta się szybko, przystępny, prosty język tym bardziej temu
sprzyja. Pomysł na historię ciekawy, autorka stworzyła świat, w którym ludzie i
wiedźmy żyją w symbiozie, przynajmniej do czasu. Są trochę jak dzisiejsze
znachorki, leczą naparami z ziółek, otaczają się magicznymi talizmanami i jak
na wiedźmy przystało mają koty. Bardzo podobało mi się to, że konkretnie
wyjaśniono w jaki sposób wiedźmy odkrywają swój dar, jak kontrolowane są przez
państwo oraz jakich praw muszą przestrzegać, aby ich działalność była legalna.
Te wszystkie zabiegi sprawiają, że pomimo obecności magii w książce, fabuła
jest bardzo realistyczna. Dla mnie była to bajka dla dorosłych, spodziewałam
się kryminału z elementami magii, niestety zabrakło tu mroku, tajemnicy i
gęsiej skórki.
Trochę rozczarowały mnie też postacie, część z nich została
napisana świetnie, przykładowo Sarah, a część w moim odczuciu tylko poprawnie.
W wielu sytuacjach nie do końca rozumiałam zachowania poszczególnych osób,
czasem wręcz były irytujące. Najmniej trafiły do mnie Harper, córka wiedźmy
oraz śledcza Maggie. Na plus natomiast zasługują dialogi, są naturalne i
nieprzerysowane na co w dużej mierze zwracam uwagę.
W moim odczuciu książkę można odebrać dwojako, dosłownie lub
z ukrytym przesłaniem. Dosłownie, czyli tak jak przedstawia to autorka.
Natomiast ja widziałam tam coś więcej. Książka ukazuje jak trudno jest być „innym”
w danej społeczności oraz to, że bez względu na okoliczności, to zawsze
odstające osoby będą „na świeczniku”. Autorka ukazuje też jak szybko ludzie
zapominają o przyjaźniach i jak plotka potrafi doprowadzić do niejednej
tragedii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)