wtorek, 31 maja 2022

"Piekło" - Max Czornyj

 

„Piekło jest rajem oglądanym z drugiej strony.” – Umberto Eco „Imię róży”

 


         Tytuł: Piekło

   Autor: Max Czornyj

   Wydawnictwo: Filia

      Ilość stron: 352

        Ocena: 5/10


  Seria z komisarzem Deryło doczekała się dziesiątej odsłony. Tak jak i poprzednie części, ta także opływa w makabryczne opisy, krew leje się strumieniami, a autor bez skrupułów serwuje nam coraz bardziej wymyślne morderstwa. Dla delikatniejszego czytelnika może być to zbyt duże przeżycie, myślę jednak, że po książkę sięgnęli stali wielbiciele śledczego Deryło, którzy doskonale wiedzieli na co się piszą. Ja także należę do tej grupy i od lat towarzyszę komisarzowi w jego śledztwach. Czy kolejna część wniesie coś nowego? Czy autor jest jeszcze w stanie nas czymś zaskoczyć? Czy może z serii zrobił się przewidywalny tasiemiec?

 

Lublinem po raz kolejny wstrząsa informacja o seryjnym mordercy. Tym razem zwyrodnialec porywa ofiary i bezlitośnie je torturuje, a nagrania z tych działań zamieszcza w internecie. Na pierwszy rzut oka ofiar nic nie łączy, jednak po głębszej analizie śledczy trafiają do psychiatry Anny Winter, u której leczyły się ofiary. Morderca rzuca śledczym wyzwanie, a konkretnie rzuca je komisarzowi Erykowi, celebrycie wśród morderców.

 

 

Świetna okładka, przyciąga wzrok, a elementy 3D sprawiają, że ogień niemalże płonie na naszych oczach. Książkę czyta się bardzo szybko, autor pisze przystępnym prostym językiem, a nieskomplikowana fabuła i krótkie rozdziały tym bardziej temu sprzyjają. Miła dla oka czcionka pokaźnych rozmiarów sprawia, że czytane strony znikają w zastraszającym tempie.

 

Komisarza Deryło polubiłam od samego początku, starszy, stateczny glina z dużym doświadczeniem i bagażem życiowym. Zawsze urokliwe było dla mnie składanie przez niego żurawi z papieru, które notabene finalnie lądowały w koszu. Pomimo wielu sukcesów zawodowych niezmiennie pozostaje skromny i zawsze w cieniu, ale zawsze z klasą. Od kilku części komisarzowi towarzyszy Tamara Heller i w przeciwieństwie do swojego partnera jest postacią niesamowicie irytującą. Jej od niechcenia rzucane komentarze, są przerysowane i męczące. Ze względu na postępującą chorobę Tamara przebywa na zwolnieniu, co w żaden sposób nie przeszkadza jej w czynnym udziale w śledztwie, a miejscami zasadniczo nim kieruje. Autor zbudował dziwną relację pomiędzy młodą policjantką a komisarzem Deryło. Z jednej strony jest on dla niej trochę jak ojciec, który przesadnie się o nią martwi, z drugiej natomiast jest on jak „dziecko we mgle”, które nie umie sobie poradzić bez młodszej koleżanki. Jego wewnętrzne rozterki związane z nieobecnością Heller na każdym etapie śledztwa miejscami były śmieszne.

 

Kiedy w 2017 sięgałam po pierwszą część serii „Grzech” byłam wręcz urzeczona, tym jak bezkompromisowo można opisać zbrodnię, byłam świadkiem narodzin seryjnego mordercy grasującego w moim rodzinnym mieście. Po kilku latach i kilkuset przeczytanych kryminałach mój zachwyt nieco oklapł. Czytelnik staje się coraz bardziej wybredny i wymagający, już nie wystarczy nam sama makabryczna zbrodnia, szukamy czegoś więcej, zawiłej fabuły, wielowarstwowości w czytanej powieści i zaskakujących zwrotów akcji. Czornyj zaserwował nam książkę przewidywalną i powtarzalną, nie wnosi ona niczego nowego, ot kolejny seryjny morderca, kolejny raz Deryło staje twarzą w twarz ze śmiercią i musi walczyć o życie swoje, jak i najbliższych. Historia jest płaska, mamy znikome informację o ofiarach i prawie żadnych o mordercy. Autor nie zbudował historii wokół samego mordercy, jego motywów oraz czynników, które popchnęły go do zbrodni. Ponadto bardzo przeszkadzają mi zbyt mocne inspiracje autora znanymi czytelnikom motywami, co negatywnie wpływa na odbiór fabuły.

 

Myślę, że komisarz Deryło powinien już przejść na zasłużoną emeryturę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)