Tytuł: Paryski lipiec
Autor: Bernard G.Murray
wydawnictwo: Novae Res
data wydania: 31 marca 2021
liczba stron : 380
moja ocena: 7/10
Paryski lipiec to książka opisująca
wyprawę czwórki bohaterów – Alvaro, Hansa, Johna i Mike’a do stolicy Francji.
Młodzi mężczyźni zamierzają spędzić tam niezapomniane wakacje, a przy okazji
(bo nie jest to ich głównym celem) wziąć udział w strajku klimatycznym.
Pokojowe początkowo demonstracje staja się jednak zarzewiem poważnego konfliktu
i zamachu na najważniejszą osobę w państwie – prezydenta. Szybko wychodzi na
jaw, że nic nie jest takie jakie wydaje się być, a obywatele stają się tylko
pionkami w rękach bezwzględnych wyrachowanych polityków, którzy wcale nie mają
na sercu dobra planety i przyszłych pokoleń.
Powiem szczerze, ze dawno nie
czytałam książki, która sprawiłaby mi tyle trudności w ocenie, była tak
zmienna, i tak grała na tempie akcji.
Recenzję zacznę może od kilku
słów o głównych postaciach. Każdy z przyjaciół jest inny, a łączy ich to, że
wspólnie chodzili do szkoły w Rzymie. Przedstawiają oni sobą cały tygiel różnych
narodowości – mamy wiec Holendra, Niemca, Anglika i Amerykanina. W gruncie
rzeczy z żadnym z nich nie poczułam jakiejś większej więzi, a mówiąc całkiem
szczerze – filozoficzna natura Mike’a nawet nieco mnie drażniła. Jego monologi,
które czasem zajmowały 3 strony były po prostu nudne. Rozumiem oczywiście, że
to wokół tej postaci koncentrował się zamiar książki, która z założenia miała
poruszać ważne tematy, problemy natury moralnej i etycznej, ale jednak można
było to zrobić w nieco bardziej dynamiczny sposób, jak choćby poprzez
wprowadzenie dyskusji czy błyskotliwej wymiany zdań i poglądów. Alvaro to
lekkoduch i podrywach, John jest antyrządowe zwanym przez przyjaciół komunistą,
a Hans…. w sumie to już nawet nie pamiętam jaka była jego rola. Skrajność w
konstrukcji postaci niestety stanowi minus książki.
Jeśli chodzi o fabułę i narrację
to fragmenty z wydarzeń na strajku przeplatają się z kulisami politycznych
rozgrywek oraz dziennikarskimi relacjami. To przyśpiesza nieco akcję i jest
plusem. Może mylę się w ocenie, ale odnoszę wrażenie, ze autor nieco inspirował
się serialem „House of Cards” i postacią Franka Underwooda przy tworzeniu
postaci Jeana Popularda i wyszło mu to dobrze. W momencie w którym na scenę
wkroczyła jeszcze agentka Monique wszystko nabrało tempa i faktycznie sprawiło,
ze chciało się czytać dalej. Nieco nudnawy
i przydługi wstęp do głównych wydarzeń, który był przesycony rozważaniami i
sporą ilością faktów historycznych nie powinien zatem zniechęcać. Na plus oceniam
także pokazanie świata redakcji – szefa głównej stacji relacjonującego
wydarzenia oraz dziennikarskiej gwiazdy – Delphine. Tempo działań, adrenalina
która towarzyszy relacjonowaniu wydarzeń na żywo – autor bardzo dobrze to
uchwycił. Dzięki temu czytelnik ma wrażenie jakby faktycznie znajdował się w centrum
wydarzeń.
Tak jak wspomniałam, ciężko ocenić „Paryski lipiec” jednoznacznie, nawet przy założeniu że jest to debiut. Mamy kilka typowych manier które są charakterystyczne dla początkującego pisarza – zbyt dużo pompatyczności i patosu, stosowanie niekiedy języka który wydaje się zbyt wzniosły niż ten którego na co dzień używamy, lekkie wyolbrzymienie niektórych cech postaci, ale jednak…. Pomysł na książkę był dobry, akcja prowadzona konsekwencje, a całość mówiąc kolokwialnie „trzyma się kupy”. Widać też, że Bernard G.Murray przed rozpoczęciem prac dobrze zbadał tematykę po której się porusza, bo przytacza faktyczne informacje o stanie środowiska i jak do jego degradacji przyczyniają się poszczególnej państwa (jak choćby to, że Polska przoduje w produkcji CO2). Są to jednak drobne kwestie i nawet jeśli momentami nieco mnie raziły to jednak nie odebrały mi przyjemności z lektury, która po kilkudziesięciu stronach faktycznie zaczęła mocno wciągać. Gdybym miała opisać tę pozycję w kilku słowach powiedziałabym że jest to sinusoida – która przechodzi od punktu w którym chce się przeskoczyć kilka stron do kulminacji kiedy faktycznie czuje się akcję książki z gatunku „kryminał, sensacja, thriller. Autor ma nad czym pracować, ale co ważne – widać że jest potencjał do dalszego rozwoju. Paradoksalnie, książka nie będzie szczególnie dobra dla tych, którzy interesują się ekologią – znajdą oni w niej coś dla siebie, ale jednak moim zdaniem grupą docelową są tu miłośnicy kryminału politycznego. Oś akcji opiera się bowiem o różnego rodzaju spiski i porozumienia na szczeblach władzy i ukazaniu, jak łatwo można manipulować szarym obywatelem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)