Rodzina z pozoru normalna może trochę dziwna, ale nie wzbudzająca większych podejrzeń. To tylko pozory, tak naprawdę nikt nie wie, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami, a rzeczywistość przypomina istny horror.
Nr. recenzji: 552
Tytuł: „Rodzina z domu obok"
Autor: John Glatt
Tłumacz: Adrian Napieralski
Liczba stron: 362
Data polskiego wydania: 9 lutego 2022
Wydawnictwo: Filia
W moim odczuciu: 8/10
Autor recenzji: Daria Pogodzińska
Rodzina Turpin składa się z Louise i Davida, małżeństwo posiada trzynaściorga dzieci. Ciekawym aspektem jest to, że każde z imion dzieci zaczyna się na J. Dla sąsiadów i rodziny, byli oni przykładem solidnej społeczności, w której panują zasady, dobra atmosfera, a z każdym wyjściem dzieci były ubierane estetycznie. Gdyby nie telefon jednej z dziewczyn, ten cały niewyobrażalny horror możliwe, że by nadal trwał. To siedemnastoletnia córka państwa Turpin zadzwoniła pod numer alarmowy i powiedziała o strasznych rzeczach, które się dzieją w ich domu. Nie była to zwykła fantazja zmyślona przez dziewczynę, ale najstraszliwsza prawda.
Ciężko jest mówić o tej książce w kontekście tego, czy była ona dobra, czy zła, ponieważ mówimy o historii, która jest oparta na faktach. Rzeczywistość pokazana w książce jest przerażająca, ciężko jest mi sobie wyobrazić, jako osobie, która ma kochającą rodzinę, że są takie osoby, rodzice, którzy są w stanie wyrządzić taką krzywdę swoim dzieciom. To nie jest klaps, za bycie niegrzecznym, kara na telefon, czy bajki, lecz ograniczanie dzieciom jedzenia, higieny, czy wolności. Ci ludzie tak mocno zatracili się w wierze, że w konsekwencji przekraczało to postawy moralne, religijne i prawne. Autor kilka razy używa na to określenia sekta, co jako osobie, niebędącej w tej dziedzinie, może się to z tym kojarzyć, niestety negatywnie, bo też takie jest. Sięgnęłam po tę książkę z tej przyczyny, iż zauważalny jest napis na okładce "historia prawdziwa", myślę, że czytelnik jeszcze bardziej poruszony jest treści, jeśli ma świadomość, że to wszystko rzeczywiście się działo, to już nie jest powieść fikcyjna, to reportaż na temat strasznej zbrodni rodziców przeciwko dzieciom.
Nie przeczytałam tego na raz, przez trudność samej lektury, ale także przez styl autora. Styl i język jest bardzo dobry, historia została oddana w sposób obrazowy, przejrzysty, ale z racji tego, że jest to reportaż, pojawia się w nim dużo faktów. Autor prowadzi nas przez geologię bohaterów, powiązania rodzinne, zdarzenia trwają kilka dobrych lat, oraz miejsca się zmieniają, to wszystko sprawia, że informacji jest dużo i z czasem natłok tego sprawiał, że musiałam odpocząć od czytania.
Podsumowując, książka zbiera jedną historię rodziny. Jesteśmy w stanie poznać ich od dzieciństwa, aż do procesu sądowego. Na przestrzeni czytanych stron, odbiorca może dojść do przemyśleń i wniosków, a także wyrazić swoją opinię na temat państwa Turpin. Myślę, że wiele osób stwierdzi, że nie są to zachowania normalnych rodziców. Rodzina to społeczność, w której każda osoba powinna czuć się bezpiecznie, kochana, szanowana, w której wszyscy starają się o dobra materialne i moralne. Polecam zapoznać się z reportażem, ale miejcie na uwadze to, że nie raz mogą wam polecieć łzy bólu i współczucia dla dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)