Każdy z nas nosi w sobie historię, która domaga się opowiedzenia...
Czym jest dusza? Jaką drogę musi przebyć, by uwolnić się od ziemskich cierpień? I co czeka na jej końcu – jeśli ten koniec w ogóle istnieje…
tytuł: 9 żyć
autor: Kamil Janowski
wydawnictwo: Novae Res
data polskiego wydania: 16 grudnia 2021
liczba stron: 650
moja ocena: 3/10
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to fakt, że książka Kamila Janowskiego ma aż 650 stron (!). Parafrazując słowa Carol Oates, ktora twierdziła iż w przypadku młodych pisarzy lepiej skupić się na 300 stronicowych opowieściach niż wielkich antologiach muszę stwierdzić że i w tym wypadku miała rację. Powieść Kamila Janowskiego przedstawia historię 9 różnych osób, które dzieli właściwie wszystko - wiek, pozycja społeczna, stan zdrowia, zawód. Wśród 9 bohaterów mamy też tylko jedną kobietę, a raczej nastolatkę, ale to akurat jest najmniejszy z minusów. To co łączy te 9 ludzkich istnień to jedna dusza, która wraz ze śmiercią jednego z bohaterów wciela się w ciało kolejnego. Autor ciekawie wykorzystał tu motyw reinkarnacji, ale poza tym chyba kończą się plusy.
Gdyby książka miała 300 stron pewnie czytałoby się ją zdecydowanie łatwiej. Tymczasem jest ona tak pesymistyczna, negatywna i pozbawiona jakiejkolwiek nadziei, że po pierwszych kilkunastu ciężko zmusić się do czytania kolejnych. Karty powieści naszpikowane są porównaniami i metaforami, hiperbolami i przesadzoną narracją. O ile z początku tłumaczyłam sobie, że w przypadku pierwszej bohaterki - nastoletniej Moniki zgwałconej przez ojca jest to być może celowy zabieg, mający na celu pokazanie, że nastolatki maja czasami skłonność do przesady, o tyle w przypadku pozostałych ta argumentacja nie miała już podstaw. Pojawiające się co kilkanaście stron określenia "kruche ciała", "grzeszne ciała", "Pan Ciemności" i inne podobne w stylu finalnie zniechęcają do czytania wywołując niemalże wrażenie że czytelnik ma przed sobą książkę o sekcie. Co uważniejsi z pewnością dostrzegą także pewne nieścisłości w fabule. Całość przesycona jest do tego okrucieństwem (dla przykładu scena gdy nastoletnia bohaterka kastruje, a następnie morduje swojego ojca). Być może miała to być próba nawiązania do równie brutalnych i krwawych scen, jakie funduje czytelnikom Max Czornyj, ale okazała się ona nieudana. Mówiąc krótko uważam, że książka jest negatywna, niesie ze sobą przesłanie że świat jest zły i okrutny, a ludziom nie można ufać, bo nigdy nie wiadomo kto z nich jest szaleńcem. Jeśli tak ma wyglądać reinkarnacja to ja chyba podziękuję. W końcu w religii z której wywodzi się ten nurt mówi się z jednej strony, że karma wraca, ale z drugiej że w kolejnym życiu ma się szansę na odpokutowanie. Kamil Janowski postanowił jednak całkowicie udręczyć duszę wędrującą pomiędzy ludzkimi ciałami. Zgwałcona dziewczyna, kaleka na wózku inwalidzkim, polityk zamknięty w domu dla szaleńców...... Zdecydowanie nie ma tu taryfy ulgowej dla nikogo.
Oczywiście nie da się zaprzeczyć, że świat bywa okrutnym miejscem, ale zupełnie nie rozumiem, jaki jest sens pisania książki w której podkreślono to z taką emfazą. Z czytania nie ma żadnej przyjemności - ani dla czytelnika, który ma w sobie choćby niewielką pogodę ducha, ani dla tego, który zmaga się z jakimiś trudnościami w życiu. Ta pierwsza grupa szybko poczuje się zniechęcona i przygnębiona, a ta druga wyrobi w sobie przekonanie, że jedynym rozwiązaniem jest śmierć, najlepiej samobójcza.
Cel oraz motywy jakie kierowały autorem przy pisaniu "9 żyć" są dla mnie zagadką, co więcej - zagadką której chyba nie chcę odkryć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)