Kultura definiowana jest jako całość materialnego i duchowego dorobku danego społeczeństwa. Bartek Kieżun, znany z profilu facebookowego Krakowski Makaroniarz, jako antropolog kultury z wykształcenia, a kucharz z zamiłowania, w każdej ze swoich książek kulinarnych zabiera nas w podróż po jednym z krajów Europy, ukazując z bardzo interdyscyplinarnej perspektywy zakorzenione w kulturze i historii potrawy lokalnej kuchni. Najnowszą pozycją w jego literackim dorobku jest "Hiszpania do zjedzenia", którą mam przyjemność trzymać w dłoniach.
Tytuł: "Hiszpania do zjedzenia"
Autor: Bartek Kieżun
Liczba stron: 300
Data wydania: 27.10.2021
Wydawnictwo: Buchmann
W moim odczuciu: 10/10
Autorka recenzji: K.
Otwierając "Hiszpanię do zjedzenia" już od pierwszych stron zdałam sobie sprawę, że nie mam tutaj do czynienia ze zwykłą książką kucharską. Autor, witając się z czytelnikiem pisze, że przejechał tysiące kilometrów po Hiszpańskich drogach, a zbiór przepisów i opowieści jest owocem tychże podróży. Książka podzielona została na kilka części, jak "przekąski" czy "dania". Przed zaprezentowaniem konkretnego przepisu, autor opowiada, z jakiego regionu owa potrawa pochodzi oraz - co niesamowicie mnie urzekło - zgłębia historię i kulturę tegoż obszaru i pokazuje wpływ, jaki wywarły one na zwyczaje kulinarne. Ponadto, omawiane obszary wzbogacone są o przepiękne, albumowe fotografie w dużym formacie. Tak więc zaczynamy w Barcelonie, mieście Gaudiego, przechadzając się wśród katedr, zahaczamy o trzynastowieczny uniwersytet w Salamance czy Finisterre - najdalej wysunięte na wschód miasto Hiszpanii. Przyznam szczerze, że o istnieniu wielu z opisywanych miejsc nie miałam wcześniej pojęcia, zatem miałam niesamowitą przyjemność w zagłębianiu się w snute przez autora wspomnienia i opowieści. Wywarła na mnie duże wrażenie wysoka dbałość o szczegóły - Bartek Kieżun nie prześlizguje się po temacie pobieżnie, a dosłownie "wgryza się" w detale. Tutaj nasuwa mi się nieco zabawne nawiązanie do tytułu.
Jako że recenzuję, jak by nie było, książkę kucharską, czułam się zobowiązana wypróbować kilka przepisów, zanim zabiorę się do pisania tegoż tekstu. Nie ukrywam, że przy wyborze kierowałam się domniemywanym stopniem trudności i dostępnością składników w lokalnych supermarketach, a nie atrakcyjnością danej potrawy. Tak więc padło na: pastę z Bacallao i ziemniaków z czosnkiem (przy czym śpieszę wyjaśnić, iż Bacallao to lokalna nazwa dorsza), galicyjską zupę ziemniaczaną oraz smażone bakłażany z miodem. Wszystkie trzy potrawy udały się znakomicie, przygotowanie zaś nie nastręczyło żadnych trudności, co pokazuje, że są one bardzo dopracowane przez autora, wielokrotnie przetestowane oraz adresowane absolutnie do każdego. Wiele z proponowanych dań bazuje na roślinach, jest zatem odpowiednich zarówno dla wegetarian, jak i wegan.
Oceniam tę książkę bardzo wysoko. Stworzono ją w dużej dbałości o szczegóły, a sposób wydania plasuje ją na liście potencjalnych prezentów świątecznych. Urzekł mnie swobodny, gawędziarski styl autora - czytając czułam się, jakbym spacerowała po wąskich, hiszpańskich uliczkach z kompetentnym, zaangażowanym przewodnikiem. A i samą książkę, w moim odczuciu, traktować można także jako przewodnik - zawiera bowiem bardzo dokładne opisy miejsc, ich historii, wpływu historii na kuchnię (możemy się na przykład dowiedzieć, dlaczego lokalne papryczki chilli są mniej ostre niż ich meksykańskie kuzynki). Ponadto myśl przewodnia - kulinaria - sprawia, że przeczytawszy już wszystkie ciekawostki, zwiedziwszy opisywane miejsca, możemy wejść do małego lokalnego bistro i zamówić dokładnie to, co autor nam proponuje. Bardzo pozytywnie odbieram też nawiązania do kultury popularnej - filmów, muzyki, czyli tego, co przyczyniło się do zainteresowania Bartka Kieżuna Półwyspem Iberyjskim. Nie znajduję w tej pozycji żadnych wad, co zdarza mi się naprawdę rzadko, i pełna zachwytu czekam na kolejne kraje, w opisie których będę się mogła z przyjemnością zagłębić.
Jako że recenzuję, jak by nie było, książkę kucharską, czułam się zobowiązana wypróbować kilka przepisów, zanim zabiorę się do pisania tegoż tekstu. Nie ukrywam, że przy wyborze kierowałam się domniemywanym stopniem trudności i dostępnością składników w lokalnych supermarketach, a nie atrakcyjnością danej potrawy. Tak więc padło na: pastę z Bacallao i ziemniaków z czosnkiem (przy czym śpieszę wyjaśnić, iż Bacallao to lokalna nazwa dorsza), galicyjską zupę ziemniaczaną oraz smażone bakłażany z miodem. Wszystkie trzy potrawy udały się znakomicie, przygotowanie zaś nie nastręczyło żadnych trudności, co pokazuje, że są one bardzo dopracowane przez autora, wielokrotnie przetestowane oraz adresowane absolutnie do każdego. Wiele z proponowanych dań bazuje na roślinach, jest zatem odpowiednich zarówno dla wegetarian, jak i wegan.
Oceniam tę książkę bardzo wysoko. Stworzono ją w dużej dbałości o szczegóły, a sposób wydania plasuje ją na liście potencjalnych prezentów świątecznych. Urzekł mnie swobodny, gawędziarski styl autora - czytając czułam się, jakbym spacerowała po wąskich, hiszpańskich uliczkach z kompetentnym, zaangażowanym przewodnikiem. A i samą książkę, w moim odczuciu, traktować można także jako przewodnik - zawiera bowiem bardzo dokładne opisy miejsc, ich historii, wpływu historii na kuchnię (możemy się na przykład dowiedzieć, dlaczego lokalne papryczki chilli są mniej ostre niż ich meksykańskie kuzynki). Ponadto myśl przewodnia - kulinaria - sprawia, że przeczytawszy już wszystkie ciekawostki, zwiedziwszy opisywane miejsca, możemy wejść do małego lokalnego bistro i zamówić dokładnie to, co autor nam proponuje. Bardzo pozytywnie odbieram też nawiązania do kultury popularnej - filmów, muzyki, czyli tego, co przyczyniło się do zainteresowania Bartka Kieżuna Półwyspem Iberyjskim. Nie znajduję w tej pozycji żadnych wad, co zdarza mi się naprawdę rzadko, i pełna zachwytu czekam na kolejne kraje, w opisie których będę się mogła z przyjemnością zagłębić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)