Każdy z nas wie, że sprawiedliwość i prawo to nie zawsze to samo. Między tymi dwoma jednostkami z reguły istnieje większe lub mniejsze napięcie. Sprawiedliwość domaga się jedności, prawo zaś staje zwykle po stronie bezpieczeństwa prawnego. W żadnej z książek Johna Grishama nie widać tego tak wyraźnie jak w "Czasie łaski". Zapraszam Was zatem do porywającego dramatu sądowego, w którym emocje sięgną zenitu. Autor stara się odpowiedzieć na nurtujące wiele osób pytanie: Czy zabójca zasługuje na to, by żyć?
Nr recenzji: 497
Tytuł: "Czas łaski"
Autor: John Grisham
Tłumacz: Robert Waliś
Data polskiego wydania: 13 października, 2021
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 608
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 4/10
Miasteczko Clanton w stanie Missisipi znów jest podzielone, a adwokat Jake Brigance – znany z powieści i filmu "Czas zabijania" – ponownie znajduje się w centrum wydarzeń.
W Clanton do zabójstw dochodzi raz na kilkadziesiąt lat. Nic więc dziwnego, że takie wydarzenie elektryzuje społeczność całego hrabstwa. Zwłaszcza gdy ginie znany w okolicy zastępca szeryfa, Stuart Kofer.
Sprawcą okazuje się syn jego kochanki, szesnastoletni Drew Gamble. Wobec determinacji części mieszkańców miasteczka szanse chłopaka na to, że uniknie kary śmierci, są nikłe. Chyba że jego obroną zajmie się Jake Brigance, który już raz dokonał niemożliwego: doprowadził do uznania za niewinnego czarnoskórego mężczyzny oskarżonego o zabicie oprawców jego córki.
Jake tak naprawdę nie ma ochoty, by bronić Drew Gamble'a, ale jeśli on się tego nie podejmie, to kto? Kiedy uważnie przygląda się sprawie, odkrywa jej drugie dno. I jak przed laty ryzykuje własną karierę, bezpieczeństwo finansowe i życie swojej rodziny, by obronić chłopca przed końcem, który wszyscy mu wieszczą – komory gazowej.
Pierwszy raz miałam styczność z twórczością autora i muszę przyznać, że prawdopodobnie po raz ostatni.
Najbardziej przeszkadzał mi chyba format książki. Może to głupie, lecz dość mały, z małą czcionką, trochę nieporęczny, sprawiał, że automatycznie odechciewało mi się brnąć w dalszą historię Jake'a Brigance'a.
Sam styl pisania autora jest dość trudny w zrozumieniu dla przeciętnego czytelnika – ten zawiły, niepotrzebnie pomniejszony tekst, sprawiał, że albo robiłam się senna, albo jak najszybciej chciałam odłożyć książkę na półkę. Ewentualnie wyrzucić za okno, gdy trafiałam na te długie i nużące opisy. Dosłownie Grisham skupił się na każdym najmniejszym, lecz niepotrzebnym szczególe. (po co mi wiedzieć, że jakiś człowiek na pogrzebie jednego z bohaterów miał buty w kolorze czerwonego wina?) Zupełnie tak jakby starał się nad tą powieścią, ale aż za bardzo!
Oprócz tego strasznie zniechęcił mnie początek. Autor późno startuje z jakąkolwiek akcją, która zaintrygowałaby odbiorcę i zdecydowanie zbyt wyczerpująco wprowadza czytelnika w fabułę. Przez pierwsze dwieście stron mamy tylko i wyłącznie suche fakty.
Mimo że początki były trudne i już chciałam się poddać, akcja z czasem znacznie przyspieszyła i już nie zwalniała! Zdołałam zżyć się z bohaterami przez te pięćset stron, a ich dalsze losy budziły we mnie niepowstrzymaną ciekawość. To smutne, aczkolwiek nawet nie opłacało mi się na tym etapie odłożyć powieści. Naprawdę nie mogłam doczekać się zakończenia! Tylko że po raz kolejny mój zapał został ugaszony. Naczytałam się tyle pozytywnych opinii innych recenzentów, próbowałam doszukać się mnóstwa wartości, przymknąć oko na niektóre rzeczy, a i tak się rozczarowałam. Bo nie dowiadujemy się, co stało się z Drew Gamble'em. I to rozczarowanie kosztuje niestety tak niską oceną. Przez te sześćset osiem stron autor szykuje nas na emocjonujący proces, punkt kulminacyjny swojego utworu, ale po co nam on, skoro puenta nie istnieje?
Oczywiście, Grisham zawarł w swojej niekonwencjonalnej historii wiele wartości, mających charakter moralizatorski. Z humorem krytykuje przecież system prawny. Za sprawą wstrząsających wydarzeń przekonuje, że współczucie dla słabszych się opłaca. Wyraża nawet szczere oburzenie na ludzką chciwość! Ale co z tego skoro początek i zakończenie kompletnie leżą?
Z jednej strony szkoda mi tak nisko oceniać ukochanych, świetnie wykreowanych bohaterów i samo motywujące podejście autora do napisania tej książki. Widać, że posiada on niezwykłą, obszerną wiedzę w dziedzinie prawa i sprawnie tym manewruje, przedstawiając drastyczne wydarzenia, które na przykładzie nieistniejących postaci mają nas czegoś nauczyć. Nie przechodzę obojętnie obok tych wartości, starannie zaplanowanej fabuły i jego ciężkiej pracy. Sami jednak rozumiecie, że nie mam innego wyjścia, ponieważ warsztat Grishama totalnie leży. Pomimo tego, ciekawie było spróbować z thrillerem prawniczym. Nie zrażajcie się jednak, bo być może świat Grishama zaintryguje was bardziej niż mnie. W mojej opinii autor po prostu przedobrzył.
Wydawnictwu Albatros dziękuje za egzemplarz recenzecki, autorowi życzę dalszych sukcesów, natomiast czytelników tak jak zawsze proszę o komentarz poniżej :)
Zapraszam również na naszego Instagrama, gdzie promowane są najświeższe nowości – @tzczytelnika <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)