niedziela, 31 października 2021

"Jedna dobra rzecz" – Aleksandra Rupińska

Miłość nie jest zawsze piękna i pasjonująca. Może być toksyczna. Platoniczna. Nieszczęśliwa. Nieodwzajemniona. Miłość to nie tylko dobre i miłe chwile. To też zmaganie się z przeciwnościami losu. Martwienie się o drugą osobę. Chęć jej pomocy. Miłość niszczy. Uskrzydla. Wydobywa z nas to, co najlepsze. Chowa to, co najgorsze. Miłość może być jak nagroda, lepsza niż potężna suma pieniędzy. Może być również jak trucizna. Jak nieświadome samobójstwo. Zatem jeśli Nadia, główna bohaterka książki pt. "Jedna dobra rzecz" ma umrzeć, to na pewno nie z powodu miłości..

Nr recenzji: 477
Tytuł: "Jedna dobra rzecz"
Autor: Aleksandra Rupińska
Data polskiego wydania: 4 października, 2021
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 490
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 9/10



Nadia i Hrabia żyją w zupełnie dwóch innych światach, a jednak wiele ich łączy: zagmatwana przeszłość oraz szczególnie trudne dzieciństwo. Nadia walczy z traumatycznymi wspomnieniami wypadku samochodowego, który pozostawił okropne blizny na jej duszy i ciele, natomiast Hrabia boryka się z własnymi problemami, w tym nienawiścią do ojca hazardzisty. Gdy drogi tych dwojga niespodziewanie się przetną, obudzi się w nich nadzieja na nowe i dobre życie, jakiego zawsze pragnęli. Ale sielanka nie trwa długo i w końcu na horyzoncie pojawia się nowe niebezpieczeństwo..
Ktoś zaczyna prześladować i szantażować Nadię, próbując raz jeszcze zamienić jej życie w piekło. Czy miłość okaże się dla niej jedynym kołem ratunkowym? I co najważniejsze – przyjmie je? A może zdecyduje, że woli się topić? Zapraszam was do pełnego zwrotów akcji i uczuć świata, wykreowanego przez Aleksandrę Rupińską.

Na początku dość sceptycznie podchodziłam do powieści. Można by powiedzieć, że ostatnio nie mam zbyt dobrych wspomnień z romansidłami w takim samym stopniu jak obyczajówkami. To, co zadecydowało o trafieniu książki w moje ręce, było komiczne wręcz imię "Hrabia", które od razu przykuło mój wzrok w opisie tej niekonwencjonalnej historii. Koniecznie musiałam dowiedzieć się, o co chodzi i szczerze liczyłam, iż będę mieć z tej powieści niezły ubaw. Nic bardziej mylnego! Wszystko zwróciło się przeciwko mnie i z czystym sumieniem mogę przyznać, że nie spodziewałam się czegoś tak dobrego!

Już od pierwszej strony nie mogłam znieść infantylnego zachowania Mateusza – chłopaka Nadii. Po prostu nienawidziłam tego bohatera i miałam ochotę napisać kilkustronicowy esej o wszystkich jego wadach i irytującym sposobie bycia. Już chciałam obwiniać autorkę za nieumiejętność kreowania bohaterów! Na jej szczęście, z biegiem czasu okazało się, iż był to jej celowy zabieg. A dlaczego? Tego musicie dowiedzieć się już sami. (Nie chcę wam spojlerować połowy fabuły książki)
Spróbujcie się tylko nie zrazić od pierwszej strony! Jestem pewna, że feralny "Hrabia" wam to wynagrodzi..

Byłam pod wrażeniem tego, ile emocji jest w tej na pozór wcale nie takiej cienkiej. Od smutku po euforię. Od wypalonego serca do kochania każdą komórką ludzkiego organizmu. Jest w niej tyle wartości i lekcji, które można wyciągnąć.. Zdecydowanie na plus, że autorka poruszyła temat dotyczący pooperacyjnych blizn. Z własnego doświadczenia wiem, że to trudne, by je w pełni zaakceptować. Nadii towarzyszył ciągły lęk przed ich ocenianiem i odkryciem. Ujęło mnie, jak realistycznie Rupińska przedstawiła jej obawy.
Jeśli chodzi o sam wypadek głównej bohaterki, brakowało mi tylko więcej "szpitalnych rzeczy". Autorka dosłownie pominęła całą rehabilitację i pobyt w szpitalu. Z powieści wynika tylko, że Nadia miała wypadek i od razu po nim wpadła w depresję. Oprócz tego zakrywa tylko blizny i czasami bolała ją noga. To dość makabryczne, ale myślę, że dodanie więcej cierpienia i bólu po wypadku bardziej urealistyczniłoby książkę.

Zdecydowanie pochwalić też muszę oryginalność. Co prawda, czasami jechało mi podróbką znanych wszystkim romansideł (zwłaszcza tych młodzieżowych), gdzie mamy kompleks tatusia i naszego "bad boya", który upatrzył sobie jakąś cichą myszkę, aczkolwiek przydomka "Hrabia" żaden z nich jeszcze nie miał. Nadia również nie pasuje do tego stereotypowego wizerunku – wręcz przeciwnie, całkowicie się wyróżnia na tle innych bohaterek, które zdominowane przez "złych chłopców" nie wyrażają własnego zdania i nie potrafią postawić na swoim. Za to za wszelką cenę liczą na to, że zdołają ich naprawić..

Wracając do naszej zaskakującej historii, fabuła jest naprawdę ciekawa i w miarę trzyma się kupy. Podobało mi się również, że autorka nie zastosowała "drogi na skróty" i płytkiej akcji, tylko się wysiliła i dopracowała każdy szczegół! Bohaterowie nie działali mi jakoś szczególnie na nerwy (oprócz naszego kochanego wyjątku – "Matiego"), najwięcej plusów daje bohaterce właśnie za oryginalność i uczucia, których jest pełno! Hrabia i Nadia to cudowny duet. Wzruszające i przyprawiające o palpitację serca były ich rozterki, jak i to jak ich do siebie wzajemnie ciągnęło. Co prawda, Hrabia czasami zdawał się mieć chorobę dwubiegunową, ale to jak Aleksandra Rupińska etapowo ukazała jego uczucia względem Nadii, całkowicie to rekompensuje. W książce mamy pełno czułych zwrotów i prawdy, bo wszyscy wiemy, że prawdziwe życie jak bajka nie jest..

Jeśli miałabym się jeszcze do czegoś przyczepić, byłoby to poczucie humoru. W większości fragmentów bolał mnie brzuch od śmiania się, ale niektóre momenty były tak żenujące, że mnie aż skręcało wewnętrznie. Skupmy się jednak na pozytywach i na tym, jak profesjonalnie i realistycznie podeszła Aleksandra Rupińska do swojej debiutanckiej powieści!

Reasumując, czekam na więcej twórczości autorki. Zaimponowała mi swoim talentem i przyjemnym oraz lekkim piórem. Byłam mentalnie przygotowana na totalną krytykę, a sami widzicie.. Nie wolno oceniać książki po okładce! A raczej opisie, w którym chłopak ma na imię "Hrabia". Tak czy siak, mam nadzieję, iż skusicie się na powyższą pozycję. Zróbcie rozgłos, bo autorka w pełni zasłużyła!

P.S. Hrabia to pseudonim :)

Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorce życzę dalszych kreatywnych pomysłów, a czytelników proszę o odzew w komentarzu poniżej, bo zaczynam się o Was martwić.. Meldować się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)