Nigdy nie wiesz, czy nie znikniesz na zawsze.......
Przeczytałam wszystkie książki Guillaume Musso jakie wydał do tej pory i jedno co mogę stwierdzić z pewnością to fakt, że nie jest to pisarz którego dzieła są oczywiste. Autor bawi się konwencją, przeplata wątki z różnych gatunków literackich, wodzi czytelnika za nos, tylko po to, aby uświadomić mu, że tak naprawdę nie wie nic, a to co wydaje się prawdą wcale nią nie jest. "Zabawa w chowanego" pokazuje to doskonale.
Flora Conway jest znaną pisarką. Jej powieści sprzedają się w setkach egzemplarzy, a szum medialny wokół niej jest dodatkowo podsycany tym, że kobieta unika spotkań z fanami, nie znosi rozgłosu, a większość dnia spędza w swoim mieszkaniu w wieżowcu. Jej życie osobiste nie jest jednak tak samo udane. Podczas z pozoru niewinnej zabawy w chowanego z zamkniętego pomieszczenia znika córeczka Flory, mała Carrie. Nikt nie wie co stało się z dziewczynką, a klucz do rozwiązania zagadki wydaje się być w posiadaniu kolegi Flory po fachu - pisarza Romaina Ozorskiego, mieszkającego i tworzącego we Francji.
Dwa światy. Z pozoru różne, ale w rzeczywistości bardzo do siebie podobne. „Zabawa w chowanego” wydaje się w pewien sposób nawiązywać do poprzednich powieści Musso – „Papierowej dziewczyny” oraz „Sekretnego życia pisarzy”, ale jednak z pewnymi drobnymi odchyleniami, które nadają całej historii dodatkowego wymiaru i z każdą stroną dodatkowo podsycają ciekawość. Powieść strukturalnie podzielona jest na trzy części, ale w rzeczywistości rozgrywa się w dwóch płaszczyznach – z jednej strony opisując rzeczywistość Flory, z drugiej – Romaina. „Zabawy w chowanego” nie da się przypisać jednoznacznie do jednego gatunku literackiego – jak to zwykle u Musso bywa, mamy trochę powieści obyczajowej, kilka wątków sensacyjno-kryminalnych, nieco humoru i trochę wzruszeń. Wszystkie elementy są ze sobą spójne i dobrze wyważone co w konsekwencji daje spójną całość, która kilkakrotnie zaskakuje czytelnika. Jeśli o mnie chodzi, na duży plus zasługuje brak (tak – brak!) wątku romantycznego, który w tym wypadku byłby bardziej szkodliwy niż pożyteczny (tak jak miało to miejsce w przypadku „Central Parku”, gdzie ten aspekt zaburzył nieco strukturę całej powieści). Pomimo tego, ze dość długo wahałam się jaka ocenę wystawić „Zabawie w chowanego”, doszłam do wniosku że oryginalny pomysł i jego dobre wykonanie w połączeniu z tym jak miło spędziłam czas przy lekturze, w pełni zasługuje na „dziewiątkę”. Oczywiście, może nie jest to literatura, która wymaga analizy historycznej, godzin poświęconych na badania i poszukiwania i z pewnością nie można jej porównywać do takich pozycji jak „Dom głosów” czy „Trzynasta opowieść”, ale Musso zdecydowanie jest królem powieści nieoczywistych, sprawiających że czytelnik zastanawia się co jest prawdą a co fikcją. I przecież za to go kochamy, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)