W historii dowiadujemy się, co wpłynęło na ukształtowanie obecnej rzeczywistość w XX wieku. Czynników jest wiele, lecz te, o których się najwięcej słyszy to np. pierwszy lot samolotem w 1903, odkrycie penicyliny w 1928 czy odkrycie struktury DNA w 1953. To tylko mała część z nich. Pod nimi wszystkim kryją się inne czynniki, o których nie wspominamy dlaczego? Nie wiemy a jeśli jednak wiemy i zostało to przekazywana z pokolenia na pokolenie, są to rodzinne historyjki. Koszmary, lęki czy obsesje to coś, o czym nie mówi się głośno. Joe Hill pokonał tę blokadę i opisał coś na wzór tego co mogło mieć miejsce w różnej postaci.
Tytuł: Upiory XX wieku
Data polskiego wydania: 15.09.2021
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Autor recenzji: Wiktoria Sroka
Ocena: 6/10
Zbiór piętnastu historii, każda poruszająca inny wątek te ważne i poruszające jak i te spokojne, niewywołujące zbyt różnorakich emocji. Łączą się, tworząc coś na wzór ścieżki biegnącej w gęstym lesie. Każde opowiadanie to inna odnoga tej drogi. Wszystkie tak samo długie i pokręcone, na każdej z nich czeka cię pełno niespodzianek tych dość prostych do przewidzenia jak i tych zaskakujących. Lecz niech cię to nie zmyli, trafisz również na te, których koniec będzie zbliżał się wielkimi krokami, a ty wrócisz do początku, by przeżyć tę trasę jeszcze raz. Tylko od ciebie zależy, którą wybierzesz w chwili próby?
Ostatnimi czasu zaczęłam eksperymentować ze swoim gustem czytelniczym. Otwieram się na nowe gatunki jak i autorów. Tym razem trafiła do mnie książka z gatunku horror autorstwa Joe Hilla. Choć w swoim księgozbiorze posiadam sporo książek z tego gatunku nie przeczytałam ani jednej, co gorsza nie miałam do nich żadnego podejścia. Po prostu leżą sobie i czekają, możliwe, że niedługo nadejdzie ich chwila. Samego autora kojarzę, słyszałam o nim wiele pozytywów co wiązało się z wysokimi oczekiwaniami co do tej książki. Z przykrością rozczarowała mnie. Chciałam doznać strachu, zagubienia i innych emocji towarzyszących przy horrorze, choć sama dokładnie nie jestem w stanie stwierdzić, jakie to by mogły być. Podejrzewam, że w odpowiednim momencie bym się dowiedziała zamiast tego, doznałam rozczarowania.
Jedna z piętnastu części zauroczyła mnie, rozkochała, a na koniec porzuciła. Wydaje mi się, że te sformułowania idealnie opisującą przebieg emocji towarzyszących w trakcie czytania jednego z pierwszych opowiadań, a mianowicie "Pop art". Choć sam "Pop art" nie należy do gatunku prezentowanego wywołał we mnie bardzo silne emocje od śmiechu po łzy. Co jak wiecie już pewnie, w tym momencie książka zyskuje dla mnie na wartości, choć w tym wypadku samo opowiadanie. Główny bohater jest bardzo ciepłą postacią. W chwilach gdy opowieść schodzi na trudne tory ma się ochotę do niego przytulić, zapominając, że nie jest prawdziwy. Jego narracja przypomina chwilę gdy spotykamy się ze starymi znajomymi i każdy po kolei opowiada, co się wydarzyło i zmieniło u nas od ostatniego spotkania. Choć za wesoła historia to nie jest, jest bardzo przyjemna w odbiorze. Z całości zdecydowanie najlepiej wspominam ją i przyłapuję się, że często powracam myślami. Porusza dość ciężki temat, jakim jest relacja między dzieckiem a rodzicem co jak wiadomo w okresie dojrzewania, wygląda różnie oraz w tych czasach dość głośny temat akceptacji w tym przypadku akceptacji odmienności. Oba te tematy są dość dogłębnie poruszone, opisane są dwie strony postrzegania, a nie jedna co wpływa na plus. Dodatkowo aktualność tych tematów, trafione w punkt. W czasach obecnych oby dwa wywołują skandal chociaż temat akceptacji zdecydowanie pod tym względem jest głośniejszy.
Niestety ta jedna część z piętnastu nie jest w stanie wpłynąć na zmianę całokształtu, który jakoś szczególnie do mnie nie trafił. Mniejsze pozytywy nasuwające mi się dotyczą danych fragmentów, w każdym opowiadaniu coś takiego się pojawiło. Pojedyncza scenka, bohater, tło do stworzonej sytuacji, wprowadzenie do akcji czy przemyślenia bohaterów. Takie pojedyncze aspekty wpłynęły na końcową opinię. I choć wydaje mi się, że potencjał tej książki nie został wykorzystany we wszystkich aspektach, nie uważam ją za tragiczną. Jak każda miała swoje gorsze i lepsze momenty. Przez większą część czytania nasuwało mi się jedno pytanie ", Czy aby na pewno te opowiadania powinny być z gatunkowane jako horror?". Owszem były dziwne momenty, ale należące do tych obrzydliwych niżeli przerażających. Oprócz nich we wszystkich opowiadaniach był chaos wątków. Co jest dość trudną sprawą, bo nie jestem w stanie stwierdzić jednoznacznie jak wpływa to na prezentowanie się ogółu. Polecam sięgnąć i przekonać się na własnej skórze.
Warte wspomnienia również jest wydanie, które oprócz pięknej oprawy graficznej jest trwałe. Przeszło test przeżycia w warunkach ekstremalnych, jakim jest dzień w plecaku szkolnym. Zwykle na książkach widać różnego rodzaju uszczerbki tutaj książka wróciła do domu w stanie, w jakim go opuściła. Za to zdecydowanie należą się brawa dla wydawnictwa za trwałe wydanie.
Wydawnictwu Albatros dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorowi życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)