Niemożność życia bez osoby, którą kochamy, jest najgorszym doświadczeniem znanym ludzkości na tym świecie. Nic nie równa się z uczuciem stracenia połowy siebie. Otoczenie staje się szare i mętne. Jak wszystko.
Nie od dziś wiemy, iż miłość jest niezwykle zaawansowanym i tajemniczym uczuciem, które wciąż nie zostało jeszcze w pełni odkryte. Teoretycznie, ciężko je odkryć skoro każdy posiada własną definicję tego słowa, w zależności od tego, jak bardzo je ceni. Ale czy to nie czyni jej wyjątkowej? Kiedy można mówić o miłości? Czy faktycznie przychodzi ona z czasem? Czy da się ją wybłagać? Na te pytania odpowiada Alicja Gawrońska w swojej najnowszej powieści pt. "Jego oczami".
Nr recenzji: 471
Tytuł: Jego oczami
Autor: Alicja Gawrońska
Data polskiego wydania: 14 września, 2021
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 190
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 2/10
Główna bohaterka Julia uważa swoją pracę w dziennikarstwie dla nowojorskiego magazynu dla kobiet za największe powołanie i pasję. Nic dziwnego więc, że w dniu, w którym bezpowrotnie traci pracę, jej życie zaczyna sypać się niczym domek z kart. Pogłębiający się stan depresyjny przerywa spotkanie z utalentowanym, światowym fotografem o imieniu Scott. Dzięki niemu bohaterka na nowo poznaje uroki codziennego życia i przy jego boku zmienia sposób postrzegania świata na lepszy. Życie pisze jednak własny scenariusz i wkrótce ukochana musi podjąć próbę odbudowania swojego życia raz jeszcze. Nie ma pojęcia jednak, że liczyć może na wsparcie i pomocną dłoń. Tylko czy Julia będzie umiała docenić ten gest?
Mam już tak dość obyczajówek i literatury kobiecej, że w następnej recenzji liczcie na jakieś fantasy, albo poradnik na życie, bo po tym, co przeczytałam brak mi słów. Jedyne co mogę pochwalić w tej powieści to okładka. Dosłownie.
Zacznę może od absolutnego braku realizmu. Główna bohaterka pełna sprzeczności zakochuje się już na szesnastej stronie. W dodatku w facecie, którego nie zna. Rozumiem, że istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia i tak dalej, może był to celowy zabieg autorki, by pokazać, iż miłość niekoniecznie wygląda u każdego tak samo, ale ręce mi opadły jak Julia potem dosadnie podkreśla, że nie jest pewna swoich uczuć. No ciekawe dlaczego. Potem robi się jeszcze ciekawiej! W tym momencie musiałam odłożyć książkę, bo po prostu nie wytrzymałam. Wątpliwości Julii rozwiewa ksiądz, przytaczając jej hymn o miłości, który potem w niewyjaśniony sposób znika. Nie wiadomo więc czy była to jej podświadomość, metafora czy co to właściwie było. I tak moi drodzy mamy "wielką miłość" na siedemdziesiątej stronie! Osobiście, strasznie mnie to irytowało, bo jednak wolę, gdy w książkach zachowane są jakieś podstawy realizmu i powoli rozwijająca się relacja pomiędzy dwojgiem bohaterów, następnie przerodzona w miłość. Począwszy od przyjaźni!
Kolejną rzeczą jest fakt, że tło nie istnieje. Autorka nie wykreowała niczego innego poza piątką bohaterów, kościołem i kilkoma domami. Na opisy otoczenia też nie liczcie. Jeżeli są, to napisane tak lakonicznie i nijako, że lepiej zdajcie się na własną wyobraźnię. Gdyby autorka bardziej zadbała o relację postaci, sprawiła, że bardziej przywiązałabym się do Scotta i Julii, to wtedy powieść nie byłaby taka pusta. Wszystko dzieje się zbyt szybko i irracjonalnie. Wydarzenia nie są poprawnie rozgraniczone. Domyśliłam się, co chciała przekazać Alicja Gawrońska w swojej powieści. I naprawdę ubolewam, iż nie zrobiła tego dokładniej i nie rozciągnęła tego, tak jakbym chciała. Może zakończenie by mnie wzruszyło, a ta niemożność życia bez drugiej połówki byłaby motywem przewodnim. Ból po stracie faktycznie byłby bólem, gdyby ta strata była wielka.
Nie wiem, co więcej mogę napisać. Książka liczy zaledwie dwieście stron, dobra nie była i nie mogę przedstawić wam więcej moich przemyśleń bez odkrycia jej zawartości. Jeśli jednak oczekujecie czegoś w podobnej tematyce, ale lepszego, zapraszam was do recenzji "W blasku cieni" Wiktorii Piotrkowskiej, bo tytułowa powieść jest zadziwiająco do niej podobna.
Podsumowując, być może "Jego oczami" przypadnie wam do gustu. Ja nie potrafiłam niczego pozytywnego w tej książce znaleźć. Wydawało mi się, że autorka zabrała się do pisania powieści bez żadnego planu i na "odwal się". Tyle elementów aż prosi się o poprawienie lub ulepszenie.
Wydawnictwu Novae Res bardzo dziękuję za egzemplarz recenzencki, a autorce życzę dalszej weny twórczej. Czytelników natomiast, tak jak zawsze proszę o odzew w komentarzu poniżej albo chociaż zajrzenie do poprzedniej recenzji.
Zapraszam też na Instagrama naszego bloga, bo tam znajdziecie najnowsze perełki – tzczytelnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)