sobota, 3 lipca 2021

"Aż po horyzont" tom II Agnieszka Janiszewska


„Przeszłość kończy się dopiero wtedy, gdy ją zaakceptujemy”.

Jaki sekret skrywa rodzina Reczyńskich czy odległa, wojenna przeszłość miała wpływ na ich losy ? Czy wszystkie rodzinne tajemnice się wyjaśnią i nastąpi spokój i zgoda?


Tytuł: "Aż po horyzont" tom II Autor: Agnieszka Janiszewska

Wydawnictwo: Novae Res

Data wydania:16.06. 2021

Autor recenzji: Magdalena Kwapich

Liczba stron: 346

Ocena: 7/10

Po kilku latach powracamy do znanych nam z pierwszej części sagi „Aż po horyzont” bohaterów: Weroniki i jej rodziny. Synowie dorośli, Michał właśnie zdał maturę, a sama Weroniki wydaje się dojrzalsza, zdecydowana, jej postać nabrała rumieńców. Kobieta zaczyna żyć na własny rachunek, uniezależniając się finansowo od ojca, nie bywa już tak często w rodzinnym Jaktorowie. Zaprzyjaźnia się serdecznie z Rozalią – starszą ciotką. Jednocześnie Weronika analizuje swoje dotychczasowe życie, doszukuje się przyczyn rozpadu małżeństwa z Jarkiem, zauważając negatywny wpływ ojca na swoją rodzinę.

Nieoczekiwanie powracają tajemnice z przeszłości. Synowie Weroniki podczas kolejnej wizyty u Rozalii odnajdują na strychu kuferek z rodzinnymi pamiątkami, a wśród nich zapiski nieżyjącej już cioci Wandy z czasów wojny i ściśle związane z rodziną Reczyńskich. Weronika tym razem jest zdeterminowana, by wyjaśnić te sekrety związane z rodzinną przeszłością. Powoli odkrywa informacje rzucające nowe światło na jej rodziców, by ostatecznie dowiedzieć się szokującej prawdy. Kto i jaką cenę zapłaci za to odkrycie burzące spokój Reczyńskich, dlaczego ciotka Wanda zerwała kontakty ze swoją rodziną, co ma z tym wspólnego nowy bohater-Staszek Mikołajski? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w II tomie dylogii Janiszewskiej.

Muszę stwierdzić, że druga część sagi „Aż po horyzont” była bardziej wciągająca niż pierwsza, więcej się w niej działo, akcja przyspieszyła, ujawniły się nowe, znaczące osoby, pojawiły się nieznane fakty, zaskakujące informacje. A i bohaterowie nie byli tak papierowi, jak poprzednio. Weronika wreszcie przejrzała na oczy, usamodzielniła się, nawiązała przyjacielskie relacje z byłym mężem. Jan Reczyński pokazał w końcu ludzką twarz. Najwięcej jednak emocji wywołała we mnie postać Izabelli, matki Weroniki, cichej, posłusznej i beznamiętnej wydawałoby się kobiety! Oczywiście niebagatelną rolę odgrywa w powieści pamiętnik nieżyjącej ciotki Wandy. To dzięki jej zapiskom powoli docieramy do prawdy, bo autorka umiejętnie, stopniowo odsłania rodzinne tajemnice, niemalże do końca trzymając nas w napięciu. Zakończenie raczej było dla mnie niespodzianką, choć prawda okazała się dla niektórych bolesna, a fakty z przeszłości dramatyczne. Ciekawym zabiegiem literackim było posłużenie się przez pisarkę zróżnicowaną narracją, ukazującą wydarzenia z perspektywy różnych osób ściśle związanych z opisywanymi wydarzeniami, co pozwala lepiej poznać bohaterów, ich myśli, motywację ich zachowania. Dodatkowo narracja ta przybiera różne formy: pierwszoosobowa, trzecioosobowa, dialog.

Oczywiście obie części sagi rodzinnej Janiszewskiej są ze sobą związane i raczej trudno byłoby wskoczyć w fabułę drugiego tomu bez znajomości pierwszego. Autorka w swojej dwuczęściowej powieści ukazuje zawiłości ludzkich losów, uwikłanie ich w historię, moralne dylematy, nie zawsze właściwe decyzje podejmowane przez jej bohaterów, a które miały wpływ na kolejne pokolenie. To emocjonująca historia z wojną w tle, połączenie romansu z nieodwzajemnioną miłością i jej konsekwencjami, z powieścią obyczajową. Dramatyzm niektórych wydarzeń, bolesnych wspomnień, trudnych uczuć i silnych przeżyć łagodzą opisy wiejskich krajobrazów i spokojnej przyrody, bo zapewniam, że emocji przy czytaniu drugiej części nie zabraknie. Polecam tę lekturę na wakacyjny czas, bo wtedy łatwiej znaleźć chwilę na refleksję nad skomplikowanymi losami ludzi, sekretami rodzinnymi, które niewyjaśnione mają wpływ na kolejne pokolenia i które dzielą najbliższe sobie osoby.

I na koniec mam jeszcze jedną ortograficzną uwagę, jak na polonistkę przystało, dwukrotnie zauważyłam błędny zapis znanej warszawskiej nekropolii, Cmentarza Bródnowskiego (przez u ): str. 148 i 330 w ww. wydaniu. Myślę, że to korekta się nie spisała, bo nie podejrzewam Pani Agnieszki Janiszewskiej, warszawianki i historyka, o taki lapsus. Niby nic takiego, a jednak...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)