Kłamstwa przybierają różną postać. Począwszy od niewinnego utajenia niektórych informacji, do wymyślenia zupełnie innej rzeczywistości, nie ma kłamstw dobrych. Niewinne kłamstewka może tylko na chwilę koją nerwy i dają fałszywą nadzieję, ale co dalej? Sprawy się komplikują — brniemy w to i brniemy, aż z czasem nawet nie wiemy, w co brnęliśmy. Niekiedy po prostu lepiej wyznać najszczerszą prawdę. Po co oszukiwać wszechświat, samych siebie i tych wokół? I tak świat jest na tyle okropny i pozbawiony uczuć, że wszystko prędzej czy później wyjdzie na jaw. Lepiej od razu uporać się z cierpieniem niż zwlekać z tym na ostatnią chwilę, by potem przekonać się, jak bardzo byliśmy naiwni. Wiktoria Piotrkowska w swojej debiutanckiej powieści pod tytułem „W blasku cieni”, pokazuje, dlaczego nie warto kłamać i jak bardzo niewinne, drobne kłamstewka mogą zmienić czyjeś życie i pozbawić je szczęścia.
Los jest chciwą istotą, która najpierw częstuje nas radościami i przyjemnościami, a potem, kiedy jesteśmy już w pełni szczęśliwy i myślimy, że będzie to trwało wiecznie, chytrze zabiera wszystko to, co najpiękniejsze i najważniejsze.
Czy nieubłagany i nieprzekupny los jest silniejszy niż miłość? Co takiego zrobi Alek i czy będzie to usprawiedliwione? Paweł się zmienił, czy może nadal jest nieobliczanym manipulatorem?
Życie to tylko przygoda, która bardzo szybko przemija i odchodzi w niepamięć.
Błędów gramatycznych czy składniowych nie zauważyłam, ale za to często miałam do czynienia z licznymi powtórzeniami, zwłaszcza przysłówka "flegmatycznie". Mam nadzieję jednak, iż w swoich przyszłych powieściach Wiktoria Piotrkowska to skoryguje.
Ogółem słownictwo nie było trudne ani skomplikowane, czasami wręcz zbyt proste. Przez większość stron denerwowała mnie ta rutyna głównych bohaterów: flegmatycznie wstała z łóżka, wykonała poranną toaletę, zjadła śniadanie i pojechała do pracy. Tu autorka musiałaby jeszcze troszkę popracować, aczkolwiek widzę w niej ogromny potencjał i z chęcią będę śledzić dalsze losy jej kariery.
Wracając do powieści, lekturę czyta się jednym tchem, szybko, aż za szybko i bez zbędnych przerywników typu długie i nużące opisy. Autorka obdarowała nas samymi konkretami. Fabuła nie była jakoś wybitnie rozbudowana, ale muszę przyznać, że pełna niespodziewanych zwrotów akcji oraz realistycznych emocji. Powieść uczy nas, czym jest prawdziwa miłość i przyjaźń, pokazuje oddanie i przywiązanie do drugiego człowieka
Zdecydowanie na plus przedstawienie postaci na samym początku książki. Nie jesteśmy od razu rzucani na głęboką wodę — Wiktoria Piotrkowska daje nam możliwość zżycia się z bohaterami i poznania ich wzruszającej historii.
Reasumując, idealny wyciskacz łez. Na pewno książka zapadnie mi na długo w pamięci. Nie polecam osobom wrażliwym, bo na pewno szybko się nie pozbieracie. Autorce szczerze gratuluję i życzę dalszych sukcesów, bo powieść ta jak na debiut jest niesamowita!
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)