Tytuł: „Technologia kosmiczna dla maluchów"
Autor: Chris Ferrie
Tłumacz: Miłosz Urban
Liczba stron: 12
Data polskiego wydania: 13 marca 2020
Wydawnictwo: Media Rodzina
W moim odczuciu: 9/10
Autor recenzji: Lucyna Janicka
W mediach społecznościowych jestem na kilku grupach, w których rodzice dyskutują o książkach dla dzieci. O serii książek Chrisa Ferrie dowiedziałam się z jednej z grup. Nauki ścisłe dla małych dzieci? Brzmi nieco niedorzecznie, zwłaszcza że sama nigdy ich nie ogarnęłam. Niemniej kiedy pojawiła się możliwość zrecenzowania jednej z tych książek, wiedziałam, że muszę podjąć się tego zadania.
Na początku warto wspomnieć słów kilka o autorze serii książek. Chris Ferrie jest kanadyjskim fizykiem, matematykiem, badaczem, ale przede wszystkim ojcem czwórki dzieci. Jego praca jest jednocześnie jego pasją, a to przecież naturalne, że swoimi pasjami chcemy dzielić się z naszymi dziećmi. Ferrie postanowił stworzyć serię książek dla dzieci, w których w najprostszy możliwy sposób wyjaśni podstawowe zjawiska i prawa fizyczne. Naukowiec uważa, że żadne dziecko nie jest za małe, by zaszczepić w nim iskierkę zainteresowania nauką. "Technologia kosmiczna dla maluchów" wyjaśnia, dlaczego rakieta kosmiczna jest w stanie lecieć. Dziecko pozna pojęcia siły nośnej i ciągu.
Sięgając po książkę, początkowo byłam trochę sceptycznie nastawiona, o czym już wyżej pisałam - przecież jak to takie trudne rzeczy dla maluszków, które nawet jeszcze nie potrafią dobrze mówić. Książeczka to wydanie kartonowe, dzięki czemu przetrwa znacznie więcej, a wiadomo, jak to jest z małymi ciekawymi rączkami. Wydanie kartonowe to już duża zaleta książki, co z pewnością docenią doświadczeni rodzice. Na każdej z dwunastu stron znajduje się jedno króciutkie zdanie i pasująca ilustracja. Album zaczyna się od obrazu piłki z niezwykle prostą informacją - To jest piłka. Czy można prościej? Sęk w tym, że prościej właśnie już chyba się nie da. Stopniowo autor prowadzi dzieci (i niekiedy rodziców :) ) przez podstawowe prawa fizyczne, by zakończyć na zdumiewających wnioskach i skutkach działania opisanych wcześniej sił. Na ostatniej stronie książki Ferrie informuje dziecko, że teraz wie już, czym jest technologia kosmiczna! Po przeczytaniu tego jednego zdania uśmiechnęłam się, bo... teraz ja też już wiem!
Nieco zasmuciła mnie skromna ilość stron w książce, chciałabym, żeby było ich więcej. Podczas czytania mózg pochłania wiedzę, która wchodzi do niego naprawdę mimochodem, czemu więc tego nie wykorzystać do przekazania większej ilości informacji? Z drugiej strony doskonale wiem o tym, że książka dla dziecka nie może być zbyt długa, bo maluch zwyczajnie się znudzi i z chęci czytania książki zostanie niewiele. Ilość dwunastu stron w tym albumie jest całkowicie wystarczająca, by zachęcić dziecko do poznawania świata nauki już od najmłodszych lat. Ilustracje są bardzo proste, co na początku mi przeszkadzało. Wszędzie białe strony, a może jednak dodać jakieś tło, może trochę koloru? Zorientowałam się jednak w czasie czytania książki synkowi, że dodatkowe ilustracje czy duża ilość kolorów mogłyby rozpraszać. Dziecko mogłoby się skupiać wówczas na wszystkich ilustracjach dookoła, a tak nie ma dużego wyboru i mimowolnie oczy dziecka patrzą na omawiany element, co ułatwia przekształcenie wiadomości.
"Technologia kosmiczna dla maluchów" jest najnowszą książką Chrisa Ferrie z serii Uniwersytet Malucha. Jestem pewna, że wspólnie z synkiem zapoznamy się z pozostałymi tytułami. W pierwszej kolejności sięgniemy po "Chemię organiczną" i "Teorię względności", które mój trzylatek wybrał sam - może rośnie mi mały naukowiec? Bardzo zachęca mnie prosty język, jakim posługuje się autor do wyjaśnienia podstawowych zjawisk. Mój syn jest żywo zainteresowany lekturą, a na pytanie, czy rozumie przeczytany fragment, uśmiecha się i przytakuje.
"Technologia kosmiczna dla maluchów" jest najnowszą książką Chrisa Ferrie z serii Uniwersytet Malucha. Jestem pewna, że wspólnie z synkiem zapoznamy się z pozostałymi tytułami. W pierwszej kolejności sięgniemy po "Chemię organiczną" i "Teorię względności", które mój trzylatek wybrał sam - może rośnie mi mały naukowiec? Bardzo zachęca mnie prosty język, jakim posługuje się autor do wyjaśnienia podstawowych zjawisk. Mój syn jest żywo zainteresowany lekturą, a na pytanie, czy rozumie przeczytany fragment, uśmiecha się i przytakuje.
Z całą pewnością mogę polecić książeczkę, szczególnie dzieciom, które lubią temat kosmosu, interesują się gwiazdami i rakietami kosmicznymi. Osobiście umieściłabym ją na regale dla maluchów w wieku od minimum trzech lat. Myślę, że pomimo swojej prostoty, treść będzie zbyt trudna dla dzieci poniżej trzeciego roku życia. W książce pojawia się temat powietrza. Ciężko wyjaśnić dziecku co to jest powietrze, którego nie można zobaczyć, dotknąć, ani poczuć. Od siebie "Technologii kosmicznej dla maluchów" daję ocenę 9/10. Jeden punkt w dół poleciał wyłącznie za efekty wizualne. Zwyczajnie połączenie kolorów jest bardzo dalekie od mojego poczucia gustu. Jeśli chodzi o resztę - nie mam do czego się przyczepić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)