Cóż, jestem absolutnie zakochana w tej serii. Ja która nigdy normalnie nie sięgałam po klimaty science-fiction, ponieważ uważałam, że to nie dla mnie. Ostatnio jednak natykam się w moim przeglądzie na coraz więcej takich tytułów, co dobrze mi zwiastuje. Zaczęłam od Solaris Lema, a teraz nadszedł czas na coś bardziej z naszych czasów. Jednak jak to się udało?
Nr. recenzji: 357
Tytuł: „Wśród Gwiazd"
Autor: Brandon Sanderson
Tłumacz: Zbigniew A. Królicki
Liczba stron: 550
Data polskiego wydania: 14 kwietnia 2020
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
W moim odczuciu: 8/10
Spensa od dzieciństwa marzyła o lataniu. A teraz jej sen w końcu się ziścił i może służyć swojej planecie. Szansa na oswobodzenie planety pojawia się na horyzoncie. Wraz z najznakomitszym sarkastycznym statkiem, o którym słyszano - M-Botem oraz gadającym Strasznym Ślimakiem, wyruszają na kolejną przygodę. Duża ilość szpiegowania, nowi bohaterowie, a jednak w dalszym nasza nadzieja na wyjście wątku miłosnego na - powiedzmy - drugi plan, jest obecna.
Jak dla mnie najważniejszą częścią tej opowieści jest właśnie ten niepowtarzalny, sarkastyczny humor. Jest on zdecydowanie ambitniejszy niż prezentowany we wszystkich filmach Netflixa, choć na pewno nie każdemu podejdzie do gustu. Jedni lubią dogryzanie swoim znajomym, inni nie. Dla wielu zapewne obecność jakiegokolwiek w książce fantastycznej, czy z gatunku science-fiction będzie czymś absolutnie nieakceptowalnym i nie do przejścia. Ja jednak uważam, że dla początkujących fanów gatunku ta historia będzie prawdziwym darem niebios. Jak inaczej zacząć interesować się ambitniejszą literaturą niż od książek, które łączą jej charakterystyczne elementy z młodzieżową lekkością? Zdecydowanie to właśnie tę propozycję będę kupować na prezent mojemu nastoletniemu kuzynostwu. Nie będą czuć się głupio i nie będą chcieli rzucać tą propozycją o ścianę, a jednak przemkną przez 550 stron z lekkim uśmiechem na twarzy.
Jeżeli chodzi o porównanie tej propozycji do przesławnej Solaris Lema, to nie jest tak, że całkowicie się nie da ich porównać. Opisy świata i przyrody, czy dogłębne naukowe analizy - znajdziemy to głównie w twórczości Lema i muszę przyznać, że nie da się takiego stylu podrobić. Natomiast jeżeli chodzi o rozbudowę świata przedstawionego, czy różnorodność przedstawionych bohaterów, to mimo wszystko Brandon Sanderson wygrywa na tym polu. Tylko jedna z tych książek jest napisana wybitnie i przejdzie do klasyki, natomiast osobiście czerpałam ogromną przyjemność z czytania obu. Uważam też, że są one do siebie dużo bardziej zbliżone niż większość krytyków, czy osób czytających jedynie literaturę wyższą i docenioną, mogłaby przyznać. I tak, jestem na tyle odważna, że nieomyłkowo porównałam te dwie opowieści. Nadal uważam, że nieważne jest co czytasz, ma ci to dawać radość. Jak - jak ja zresztą - jesteś zakochany w półstronicowych opisach beczułek z benzyną i braku potrzeby posiadania rozbudowanej fabuły - sięgnij po Lema. Jednak jeśli zależy ci na dawce humoru, akcji i bohaterach, których da się polubić z łatwością - Sanderson nie jest żadnym złym wyborem. Jest po prostu inny, co nie znaczy, że gorszy.
Podsumowując, bardzo zachęcam do sięgnięcia po tę propozycję. Jak stronię ostatnio od typowych młodzieżówek, ponieważ ani mnie one ziębią, ani mrożą, tak po tę musiałam sięgnąć. Była dla mnie genialnym oderwaniem się od rzeczywistości i rzuceniem się w wir sarkastycznego humoru. Właśnie taki lubię na codzień najbardziej, dlatego zachęcam do zapoznania się z fragmentami - tudzież cytatami M-Bota, aby w pełni zrozumieć, czy ten typ humoru będzie nam odpowiadał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)