Tytuł: „Totalna magia"
Autor: Alice Hoffman
Tłumacz: Danuta Górska
Liczba stron: 320
Data polskiego wydania: 29 stycznia 2020
Wydawnictwo: Wydawnictwo Albatros
W moim odczuciu: 4/10
Autor recenzji: Daria Pogodzińska
Opis Sally i Gillian straciły oboje rodziców w felernym wypadku, zostają oddane pod opiekę swoim ciotką - Franny i Jet. Kobiety wyróżniają się na tle społeczeństwa. Potrafią rzucać uroki i zaklęcia, zwłaszcza te miłosne. Mieszkańcy starannie unikają ich posiadłości, ale gdy zapada zmrok przychodzą w potrzebie. Sally i Gillian z upływem czasu dorastały. Mówiło się o nich niepochlebnie, koledzy i koleżanki ze szkoły bały się dziewczyn. Siostry nie były zapraszane na urodziny i różne przyjęcia. Gillian pierwsza uciekła z domu i korzystała z danej jej wolności i to nie zawsze w rozsądny sposób. Sally bardziej odpowiedzialna i rozsądna starała się ułożyć sobie życie. Kobiety zostały wyparte przez społeczeństwo, bo przecież każdy wiedział jakie są kobiety z rodu Owensów...
Ogromnym plusem tej powieści jest kreacja postaci. Autorka nadała bohaterom tak wiele cech i tych dobrych jak i złych, że stają się oni prawdziwi. Franny i Jet są od siebie bardzo różne, tak samo jest z Sally i Gillian, są jak ogień i woda. Jedna woli siedzieć w domu, a druga wychodzi i imprezuje ile wlezie, jedna jak się zakocha to na stałe, druga zmienia partnerów jak rękawiczki. Pokazanie postaci na zasadzie przeciwieństw spowodowało, że kobiety w żaden sposób mi się nie myliły, łatwo mi je rozróżnić po samym zachowaniu. Styl autorki jest lekki i mimo, że powieść nie trafiła w moje gusta, o czym piszę w następnym paragrafie, to historię się czyta i czyta i dochodzi się do końca. Pióro autorki pozwala przepłynąć przez opowieść o dwóje kobiet z rodu czarownic i ich życiu. Patrząc jeszcze na zewnętrzną otoczkę to jest ona po prostu piękna. Odcienie niebieskiego, widoczna twarz kobiety i złote elementy, które się mienią. Okładka jest cudowna, totalnie oddaje klimat tytułu.
Przechodząc do elementów, które mi się nie podobały, chociaż nie wiem czy można tu mówić o elementach, ponieważ tak na prawdę cała książka nie przypadła mi do gustu. Patrząc na okładkę i przeczytawszy opis miałam nadzieję, na książkę pełną magii, tajemnicy i zagadkowej klątwy. Niestety żadne z tych oczekiwań nie zostało spełnione. Magia poniekąd jest. Głównie zajmują się nią ciotki dziewczyn przygotowując napary, zaklęcia, ale nasze główne bohaterki wcale się tak tą magią nie zajmują. Odgrywa ona ważną rolę w życiu i jest to widoczne, ale nie wybija się to tak bardzo na główny plan, jakbym tego oczekiwała. Wolę, gdy w powieści zawarty jest okres czasu kilku miesięcy, maksymalnie kilka lat. Poznajemy bohaterki, gdy są małymi dziewczynkami w czasie czytania dochodzimy do momentu jak jedna z nich ma już nastoletnie córki. Jest to moja indywidualna preferencja, dlatego sądzę, że przez to rozczarowałam się tą powieścią.
Podsumowując, "Totalna magia" to książka, która mi osobiście się nie podobała, jednak rozumiem, że komuś ta powieść może się podobać. Nie jest ona złą, sądzę, że to bardziej kwestia gustu i preferencji. Za mało było magii w magii oraz akcji i tajemnicy. Niby coś się działo, ale nie czułam się tym porwana. Za okładkę ogromny plus, bo pięknie prezentuje się na półce i jest miła dla oka. Sally i Gillian posiadają wiele cech odmiennych, często się nie dogadują, ale w chwili kryzysu potrafią znaleźć w sobie oparcie. Każda postać jest pełnowymiarowa i bardzo dobrze przedstawiona. Polecam samemu sięgnąć i sprawdzić, bo może akurat jest to coś dla was. Ja niestety się zawiodłam. Ode mnie 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)