numer recenzji : 346
autor: Alison Belsham
tytuł: Łowca Tatuaży
tłumacz: Dorota Konowrocka-Sawa
tłumacz: Dorota Konowrocka-Sawa
liczba stron: 336
wydawnictwo: Wydawnictwo WAB
data polskiego wydania: 12 lutego 2020
w moim odczuciu: 7/10
autor recenzji: world-of-idea
Marni Mullins jest z zawodu tatuażystką. Wykonywaną przez siebie pracę traktuje jak powołanie, sztukę, a każda wykonywana przez nią ozdoba ciała ma indywidualny charakter. Główną bohaterkę poznajemy, kiedy na jedynym z konwentów zajmuje się wykonaniem kolejnego arcydzieła na ciele klienta. Wesołe święto szybko jednak zmienia się w makabryczną rzeczywistość, kiedy w jednym ze śmietników Marni odkrywa ludzkie zwłoki. Od tej chwili jej życie całkowicie się zmienia. Marni składa zawiadomienie na policji i ma szczerą nadzieję, że na tym sprawa się skończy. Świeżo awansowany, Francis Sullivan nie daje jej jednak wytchnienia i tatuażystka szybko zaczyna odgrywać ważną rolę w śledztwie oraz w życiu policjanta.
Strukturalnie książka składa się z dwóch przeplatających się części. Na te same wydarzenia patrzymy raz oczami nieznanego mordercy, a raz oczami bohaterów. Dzięki takiemu zabiegowi mamy możliwość podejmowania prób samodzielnego odkrycia tożsamości tytułowego łowcy. Trzecioosobowa narracja dodatkowo powoduje, że jeśli chodzi o poziom naszej wiedzy, jesteśmy na równi z postaciami z historii. O ile główna bohaterka nieszczególnie zapadła mi w pamięć, bo w gruncie rzeczy nie wyróżnia się niczym szczególnym, o tyle bardzo szybko poczułam sympatię do młodego policjanta. Dotychczas na słowo „komisarz”, „aspirant” czy „inspektor”, reagowałam wyobrażeniem burkliwego Harry’ego Hole'a, ogromnego Cormorana Strike;a czy naszego polskiego samotnika, Wiktora Forsta. Tymczasem Francis Sullivan jest gorliwym katolikiem, troskliwym bratem, opiekuńczym synem, sumiennym pracownikiem wymiaru sprawiedliwości. Żadnej z tych cech nie ukrywa i się ich nie wstydzi. Ma swoje ambicje, jednak wie, że niczego nie osiągnie samodzielnie. Pokazanie tła rodzinnego i wewnętrznych rozterek funkcjonariusza jest niewątpliwie dość niespotykanym zabiegiem literackim, ale także plusem tej historii. Książka „Kolekcjoner Tatuaży” jest pierwszą z przeczytanych przeze mnie pozycji, która dotyka tematyki ozdabiania ciała. Szczerze mówiąc, nieco żałuję, że autorka skupiając się na zbrodniach i wnikając w psychikę mordercy, nieco na uboczu pozostawiła funkcjonowanie tego środowiska. Oczywiście, pojawiają się opisy wykonywania tatuaży, przytaczanie nazw dzieł, jednak czegoś mi zabrakło. Drobny minus także za to, że autorka zdecydowała się rozpocząć narrację od przekazania głosu zabójcy. Z mojego czytelniczego punktu widzenia bowiem, łatwiej jest wejść w historię, której miejsce i czas wydarzeń został już zarysowany. Atutem książki jest wartka akcja, choć na jej rozpędzenie trzeba nieco poczekać. Na korzyść przemawia też zaskakujący zwrot akcji, który jest możliwy dzięki zabawie słowem oraz specyficznym regułom gramatycznym i funkcjonalnym języka angielskiego.
Jestem ciekawa, czy pojawi się kontynuacja „Łowcy Tatuaży". Zakończenie jest bowiem tak skonstruowane, że czytelnik czuje niedosyt. Ziarno ciekawości co do losów Marni i Francisa oraz ich relacji zostało zasiane i zaczęło już kiełkować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)