niedziela, 19 stycznia 2020

"Mord na zimnych wodach" Małgorzata Grosman



Nr. recenzji: 339 
Tytuł: „Mord na zimnych wodach"
Autor: Małgorzata Grosman
Liczba stron: 340
Data polskiego wydania: 28 stycznia 2020
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
W moim odczuciu: 7/10



     Choć tytuł książki może kojarzyć się marynistycznie niech was to nie zwiedzie, bo ta pozycja z morzem nie ma nic wspólnego. "Zimne wody" to bowiem jedno z osiedli Bydgoszczy, co jednoznacznie wskazuje nam gdzie dzieje się akcja powieści. Jest to o tyle nietypowe, że zwykle jako miejsce wydarzeń autorzy wybierają duże miasta - najwięcej powieści kryminalnych i sensacyjnych ma bowiem miejsce w Warszawie czy tez w miastach, które cieszą się dość sporą "niesławą" jeśli chodzi o przestępstwa. Bydgoszcz wydaje się pot tym względem dość nieoczywista. „Mord na zimnych wodach” przedstawia (a jakżeby inaczej) historię zabójstw młodych kobiet. Bydgoska policja na czele z aspirantem Andrzejem Fąferkiem podejmuje próbę ujęcia sprawcy bestialskich czynów i jak to zwykle bywa w takich wypadkach - wpada przy okazji na trop kilku dodatkowych afer, które z prawem mają niewiele wspólnego. Dodać trzeba jeszcze, że akcja umiejscowiona jest w połowie ubiegłego stulecia co dodatkowo nadaje powieści wyjątkowego klimatu, pozwala oderwać się od rzeczywistości i przenieść w inny świat. Powieść pełna jest sformułowań z gwary bydgoskiej, co początkowo może nieco razić osoby, które nie są z nią zaznajomione (w tym i mnie - jako że jestem z Poznania). Przewidując jednak także możliwość, zapobiegawcza autorka umieściła na końcu słowniczek używanych w treści bydgoskich słów, Dzięki temu łatwiej zrozumieć nam o czym mówią bohaterowie, a dodatkowo poszerzamy swoją wiedzę i wzbogacamy słownik (w końcu o gwarę trzeba dbać!).

     Małgorzata Grosman umiejętnie buduje klimat Bydgoszczy z zeszłego stulecia. Dzięki sprawnie prowadzonej narracji oraz opisom, w trakcie czytania przypomniał mi się polski serial sprzed kilku lat "Belle Epoque". Być może stanowił on pewnego rodzaju inspirację dla pisarki, a jeśli tak było to przyznać trzeba, ze wyjątkowo umiejętnie wykorzystała schemat telewizyjny, jednocześnie jednak nadając tworzonej przez siebie historii indywidualne i wyróżniające ją elementy. Nie można tu mówić o żadnej "kalce". Jeśli chodzi o bohaterów to w powieściach kryminalnych wszyscy policjanci czy detektywi są w pewnym sensie do siebie podobni i nie ma w tym nic zaskakującego. Skupieni i zaangażowani w prace, świadomi odpowiedzialności jaka na nich ciąży, nałogowcy - w tym wypadku mamy do czynienia z palaczem..... To czym wyróżnia się ww. aspirant Fąferek to fakt, że poza tym, że jest doskonałym policjantem to jest także przykładnym i troskliwym mężem. I bardzo dobrze, bo jego pełna zapału i werwy żona, niczym ksiądz Mateusz, samodzielnie włącza się w prowadzoną przez niego sprawę dzięki czemu pomaga w jej rozstrzygnięciu i ujęciu sprawcy morderstw.

     Książka Małgorzaty Grosman to jedna z tych powieści, do której w pełni znajduje zastosowanie wykres tempa czytania jaki udało mi się znaleźć w Internecie. Im mniej stron do końca tym szybciej połyka się kolejne strony. Jedynym, drobnym minusem, który nie psuje jednak przyjemności z czytania jest to, że na samym końcu pojawia się zbyt wiele wątków. Zupełnie jakby autorka niejako "na siłę", na kilku ostatnich stronach chciała zamknąć wszystkie te furtki, do których nawiązywała w treści. Lepszym moim zdaniem rozwiązaniem byłoby pozostawienie pewnych kwestii otwartych, zawieszenie treści, dzięki czemu pozostałoby pole do napisania kolejnych części. W końcu nie od  dziś wiadomo, że "jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)