"Anioł stróż czy czekolada? " - Lucy Miosga
Nr. recenzji:315
Tytuł:„Anioł stróż czy czekolada? "
Autor:Lucy Miosga
Liczba stron: 168
Data polskiego wydania: sierpień 2019
Wydawnictwo: Novae Res
W moim odczuciu: 3/10
Autor recenzji: Agnieszka Jarosz
"Anioł stróż czy czekolada?" - tak brzmi tytuł książki, którą chcę Wam dzisiaj zaprezentować. Jest to książka, której zarówno tytuł jak i szata graficzna okładki od razu nasuwają skojarzenie, że będzie to lekka powieść obyczajowa, może ze szczyptą miłości w tle. Nic bardziej mylnego.
Lucy Miosga, autorka książki zawarła w niej dziennik kobiety, przewlekle chorej, której ból jest częścią życia. Z pozycji tej jednak nie dowiemy się na co choruje, przez co nie możemy zbliżyć się zbytnio do głównej bohaterki. Jej życie jest wyliczanką dobry/zły dzień. Kiedy nadchodzi ten zły, nie jest w stanie ruszyć się z łóżka, a ból targa całym jej ciałem. Natomiast w te dobre stara się żyć nie myśląc o chorobie i nie pozwalając jej zdominować swojego życia.
Główna bohaterka w swoim dzienniku zapisuje, ważne dla siebie przemyślenia dotyczące życia, zależności, marzeń, wszechświata. I tu jak w życiu, coś co dla jednej osoby jest ważne i odkrywcze o dla innej, w tym przypadku czytelnika, zwyczajnie jest nudne i nieatrakcyjne.
Książka pokazuje, że człowiek w czasie choroby, mimo iż ma przy sobie bliskich, to psychicznie jest sam. I w tej walce jest się chory kontra choroba. Pokazuje również bardzo smutną prawdę, jak osoby związane z chorym luźniejszymi relacjami, powoli znikają z naszego życia.
Z całą pewnością postawa głównej bohaterki jest warta naśladowania. Nie ma ona bowiem zamiaru tanio sprzedać skóry i poddać się bez walki. W lepsze dni nie opuszcza jej humor i pozytywne nastawienie pełne marzeń na przyszłość.
Ciężko mi stwierdzić pod jaki gatunek należałoby ten tytuł podpiąć. Z całą pewnością różni się bardzo od wszystkich czytanych wcześniej przeze mnie. Jednak nie zawsze inny znaczy lepszy. W książce zabrakło mi fabuły. Pomimo iż mamy bardzo wyraźnie zarysowany główny wątek jakim jest choroba, to fabuła książki stoi w miejscu. Zdaje się, że czytamy pojedyncze kartki, które wypadły komuś z jakiejś większej zawartości.
Nie dowiemy się co było przed ani co będzie po, a to sprawia, że książka mimo niespełna 170 stron jest strasznie męcząca. Spodziewałam się po jej opisie czegoś bardziej wciągającego, a tymczasem z trudem przebrnełam do końca.
W mojej ocenie z przykrością muszę dać 3 na 10 punktów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)