Muszę przyznać, że ostatnio pasjonują mnie tytułu o niepopularnych wnętrzach. Kiedy zapoznałam się z opisem tej opowieści i zobaczyłam, czego dotyczy - nie byłam już w stanie z niej zrezygnować...
Nr. recenzji: 301
Tytuł: „Gentleman Numer Dziewięć"
Autor: Penelope Ward
Tłumacz: Marcin Machnik
Liczba stron: 362
Data polskiego wydania: 9 lipca 2019
Wydawnictwo: editiored
W moim odczuciu: 7/10
Kiedyś byli nierozłączni. Trójka przyjaciół, razem na śmierć i życie. Niestety, obydwoje zakochali się w swojej przyjaciółce. Wiedzieli o swoich uczuciach, jednak to nie powstrzymało Rory'ego, aby zdobyć swój cel i być w związku z Amber, podczas gdy Channing był na wyjeździe. Teraz - po wielu latach - wszystko się rozpadło, a dziewczyna pozostawiona w rozpaczy szuka nowego współlokatora. Jej zdziwienie nie zna granic, gdy dawny przyjaciel, z którym nie miała od dawna styczności, pragnie się do niej wprowadzić. Aczkolwiek, aby uniknąć zakochania, postanawia spotkać się z niejakim Gentlemanem Numer Dziewięć i przypomnieć sobie choć na chwilę, dlaczego warto było być w związku...
Muszę przyznać, że od dawna nie sięgnęłam po książkę z do tego stopnia dobrze poprowadzonym trójkątem miłosnym. Jestem zadowolona, że autorka postanowiła poprowadzić go z taką dbałością i poświęcić się temu wątkowi, który kiedyś był popularny, jednak teraz nastał czas jego rzadkości. Oddaję również szacunek, jeśli chodzi o świetnie narastające napięcie. Kiedy zbliżyłam się do przeczytania wątku kulminacyjnego, wprost nie umiałam usiedzieć, tak bardzo byłam ciekawa, co wydarzy się dalej.
Choć spodziewałam się przełomu w świecie twórczości Penelope Ward, to muszę przyznać, że ten nie nastał. Zapowiadała się niecodzienna powieść, a jednak wątek obiecujący oryginalność, okazał się odpuszczony i potraktowany trochę po łebkach. Jest to normalny, lekki romans, napisany jak wiele poprzednich. Szkoda, że odniosłam wrażenie, że autorka ostatnio coraz częściej poświęca się swoim bezpiecznym schematom. Cóż, można przynajmniej stwierdzić, że po sposobie napisania książki można poznać autorkę. Lecz chyba wolałabym być nierozpoznawalna niż pisać książki na jedno kopyto, lecz też tak bywa.
Podsumowując, książka jest utrzymana w typowym dla Penelope Ward stylu. Uważam, że jest dobra, choć mogła być jeszcze lepsza, gdyby autorka pozwoliła swojej wyobraźni troszkę bardziej przejąć kontrolę. Nie narzekam, ale też nie namawiam wszystkich bardzo mocno. Jeśli podobne klimaty Was interesują to sięgnijcie, jeśli nie to niekoniecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)