Tytuł: „Zbuntowany Dziedzic"
Autor: Vi Keeland, Penelope Ward
Tłumacz: Edyta Stępkowska
Liczba stron: 272
Data polskiego wydania: 24 kwietnia 2019
Wydawnictwo: editiored
W moim odczuciu: 7/10
Jak to zwykle bywa, od czasu do czasu każda z nas ma ochotę przeczytać romans o kimś zbuntowanym. Kimś kto wykracza poza codzienność, wydaje się to bardziej ciekawe.
Zaczęło się, kiedy pewnego wieczoru miała zastąpić swoją koleżankę na barze, jednak bardzo szybko okazało się, że absolutnie nie potrafi robić drinków. Zobaczył to sam właściciel, który zaproponował jej układ. W zamian za pracę hostessy, koleżanka dziewczyny miała pozostać niezwolniona. Chcąc pomóc, bohaterka zgadza się od razu. Już kiedyś pracowała na podobnym stanowisku, jest więc pewna, że dobrze się sprawdzi i tym razem. Jak przewidziała, tak też jest. Chociaż wydaje jej się, że wpadła w oko właścicielowi... Czy jednak jego własny kodeks moralny będzie silniejszy?
Pomimo tego, że wydawałoby się, iż ta opowieść jest jedynie kolejnym z romansów, których zakończenie da się zgadnąć, jeszcze przed rozpoczęciem czytania, muszę przyznać, że nie do końca tak jest. Autorki dobrze sobie poradziły z wprowadzaniem zwrotów akcji w tak prosty, wydawałoby się, romans. Ponadto zaczęły promować bardzo dobrą postawę, którą widać w zachowaniu głównego bohatera. Jest zbuntowany, aczkolwiek w dobrym celu.
Chce pomagać i nie zgadza się z interesami ojca, które krzywdzą współpracowników. Za nic ma tłumaczenia, że to właśnie tak powinno się prowadzić biznes. Zdecydowanie uważam to za postawę godną naśladowania. Nie każdy jest w stanie przestawić dobro nieznajomych nad własne. A jednak jest to umiejętność, którą zdecydowanie należy podziwiać. Chociaż główna bohaterka nie odznacza się aż tak ogromną inteligencją, wydaje mi się, że jej partner nadrabia wszystkie braki.
Podsumowując, nie żałuję, że przeczytałam. Wiadomo, zawsze znajdą się niewielkie błędy. Może przeszkadzać infantylność, można historię uznać za zbyt prostą, czasem schematyczną. Lecz zawsze doceniam wprowadzanie czegoś nowego w schematy i tym razem też tak będzie. Polecam!
Zaczęło się, kiedy pewnego wieczoru miała zastąpić swoją koleżankę na barze, jednak bardzo szybko okazało się, że absolutnie nie potrafi robić drinków. Zobaczył to sam właściciel, który zaproponował jej układ. W zamian za pracę hostessy, koleżanka dziewczyny miała pozostać niezwolniona. Chcąc pomóc, bohaterka zgadza się od razu. Już kiedyś pracowała na podobnym stanowisku, jest więc pewna, że dobrze się sprawdzi i tym razem. Jak przewidziała, tak też jest. Chociaż wydaje jej się, że wpadła w oko właścicielowi... Czy jednak jego własny kodeks moralny będzie silniejszy?
Pomimo tego, że wydawałoby się, iż ta opowieść jest jedynie kolejnym z romansów, których zakończenie da się zgadnąć, jeszcze przed rozpoczęciem czytania, muszę przyznać, że nie do końca tak jest. Autorki dobrze sobie poradziły z wprowadzaniem zwrotów akcji w tak prosty, wydawałoby się, romans. Ponadto zaczęły promować bardzo dobrą postawę, którą widać w zachowaniu głównego bohatera. Jest zbuntowany, aczkolwiek w dobrym celu.
Chce pomagać i nie zgadza się z interesami ojca, które krzywdzą współpracowników. Za nic ma tłumaczenia, że to właśnie tak powinno się prowadzić biznes. Zdecydowanie uważam to za postawę godną naśladowania. Nie każdy jest w stanie przestawić dobro nieznajomych nad własne. A jednak jest to umiejętność, którą zdecydowanie należy podziwiać. Chociaż główna bohaterka nie odznacza się aż tak ogromną inteligencją, wydaje mi się, że jej partner nadrabia wszystkie braki.
Podsumowując, nie żałuję, że przeczytałam. Wiadomo, zawsze znajdą się niewielkie błędy. Może przeszkadzać infantylność, można historię uznać za zbyt prostą, czasem schematyczną. Lecz zawsze doceniam wprowadzanie czegoś nowego w schematy i tym razem też tak będzie. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)