Tytuł: „Odkupienie"
Autor: Tillie Cole
Tłumacz: Grzegorz Rejs
Liczba stron: 280
Data polskiego wydania: 8 stycznia 2018
Wydawnictwo: EditioRed
W moim odczuciu: 7/10
Z tą serią lepiej uważajcie. Kiedy przełkniecie pierwszy szok i już się przyzwyczaicie do niełatwej tematyki, jaką porusza - uwierzcie mi, zacznie Was ona od siebie uzależniać. Przechodziłam to... Eee, właściwie to ponieważ jestem już zapisana na kolejny tom, to chyba powinnam napisać "przechodzę to".
#bespoilerowo
Rider został wydalony z klubu motocyklowego za swoje ogromne przewinienie. Powrócił więc do Zakonu, gdzie miał zostać nowym przywódcą. A jednak, nie zgadzał się z większością rady. Uknuty został więc spisek i chłopak został wtrącony do celi. Spędzał tam dnie samotnie lub będąc namawianym do zaprzestania sprzeciwiania się. Jednak wszystkie starania były na nic, nie zamierzał postąpić inaczej, niż uważał za słuszne. Do celi obok niego w pewnym momencie wtrącona została kobieta. Harmony była przerażona i była pewna, że jest teraz zdana jedynie na samą siebie. A jednak w więzieniu poznała prawdziwego przyjaciela. Szybko zaczęła marzyć, aby przyjaźń stała się czymś więcej. Jak jednak miałoby do tego dojść, skoro oboje cały czas byli zamknięci w odosobnieniu?
Byłam szczerze zdziwiona, że Tillie Cole nie pozwoliła na to, aby w tej serii nie powstała żadna schematyczność. To znaczy, oczywiście, romans zawsze romansem pozostanie i na to raczej nikt nigdy nic nie poradzi, aczkolwiek te książki zawsze czyta mi się z przyjemnością i ogromnym zaciekawieniem. Jestem zawsze pod wrażeniem tego, że nieważne który raz sięgam po twórczość autorki, ta każdorazowo jest w stanie mnie ogromnie zadziwić. Tym razem postanowiła w opowieść wpleść więcej akcji niż romansu, co jednak przez wzgląd na to, jak dobrze książka została napisana - naprawdę przypadło mi do gustu. Tillie Cole postanowiła stworzyć w swojej książce po raz kolejny coś całkowicie nowego i jak zwykle, wyszło jej to bardzo dobrze. Styl pisania autorki jest bardzo przystępny, pomimo typowych dla Katów wtrąceń. Dzięki pędzącej akcji książkę czyta się raczej lekko i przyjemnie.
Rider i Harmony to jedna z najbardziej uroczych par w całej serii. Ich niewinność bardzo kontrastuje z całym tłem fabularnym. Wiecie, Kaci nie lecą w kulki, używany jest dość mocno brutalny język, często opisane praktyki są szokujące, a jednak... Tym razem przedstawiono wyjątkowo delikatną i niestandardową miłość, która od pierwszego momentu mnie zaciekawiła. Podobało mi się również, że dopuszczeni do głosu zostali bohaterowie poprzednich części. Nie dość, że wiemy, co na bieżąco się z nimi dzieje, to jeszcze w pewnym momencie samym narratorem stał się bohater wcześniejszej części. Jak dla mnie spełnienie marzeń. Cała książka zdecydowanie trzyma poziom i jest równie dobra - a niektórym z pewnością nawet wyda się jeszcze lepsza, niż swoje poprzedniczki.
Podsumowując, kolejna książka Tillie Cole, którą zdecydowanie można zaliczyć do dobrych. Mnie podobała się może odrobinę mniej niż poprzedniczki, ponieważ ja z popcornem czekałam na romansidło, którego było odrobinę mniej. Niemniej, zdecydowanie zadowolone będą fanki wartkiej akcji i niespodziewanych wydarzeń. Osobiście z niecierpliwością czekam na kolejne tomy i mam nadzieję, że po raz kolejny dam się pozytywnie zaskoczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)