Polubiłam kocią serię od pani Erin Hunter już dawno temu, kiedy po raz pierwszy się za nią zabrałam. Kiedy zostałam poproszona o napisanie rekomendacji i objęcie książki patronatem medialnym, nie wahałam się długo. Tak niesamowicie oryginalne pomysły w pięknych wydaniach zawsze zasługują na wsparcie.
Tytuł: „Blask Gwiazd"
Autor: Erin Hunter
Tłumacz: Katarzyna Krawczyk
Liczba stron: 376
Data polskiego wydania: 28 stycznia 2019
Wydawnictwo: Nowa Baśń
W moim odczuciu: 8/10
Wojownicy po wyczerpującej podróży w końcu docierają do odpowiedniego miejsca, w którym są gotowi pozostać na dłużej. Zaczynają wyruszać na zwiady, aby ocenić ewentualne niebezpieczeństwa, znaleźć idealne miejsce zgromadzeń, jak również postarać się określić konkretne granice - klany powinny znowu się rozdzielić, aby koegzystować w spokoju i harmonii. Stoi przed nimi ciężkie zadanie, które może doprowadzić do kolejnych rozłamów. Po raz kolejny jeden kot umiera, a inny zajmuje jego miejsce. Nadchodzi również zaraza, a już na początku książki dowiadujemy się o tajemniczym czerwonym jeziorze, które sprawi, że coś się zakończy, a coś nowego rozpocznie...
Przede wszystkim już na samym początku książki urzekło mnie, w jaki sposób została przedstawiona scena ukazująca przepowiednię. Poczułam się, jakby mnie ktoś wrzucił w świat Tolkiena przemieszany lekko ze stylem mowy Yody z Gwiezdnych Wojen, a jednocześnie to wszystko odbywało się w charakterystycznym kocim stylu. Niesamowicie mnie to urzekło, natomiast dobrym wyjściem z sytuacji okazało się również, że po prologu język powrócił do tradycyjnego stylu Erin Hunter, która jednocześnie znakomicie udowodniła, że jest w stanie pisać przepiękne wypowiedzi i jeszcze piękniejsze opisy, aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że to łatwy i przyjemny odbiór czytelnika jest najważniejszy, dlatego cała reszta książki została napisana już stylem bardziej przystępnym. Było zdecydowanie łatwiej i intuicyjnej czytać książkę, lecz wydaje mi się, że chciałabym kiedyś zapoznać się z możliwościami autorki w pisaniu tym przepięknym stylem.
Opowieści o przygodach klanów kotów wcale nie nudzą, a z każdym tomem odkrywają przed nami całkowicie nowe perspektywy. Tym razem postanowiono trochę zwolnić akcję, żeby skupić się jednocześnie na ukazaniu relacji pomiędzy kotami, jak również z ogromną dokładnością tego, w jaki sposób odbywały się wszystkie zwiady oraz przygotowania. Muszę przyznać, że na początku trochę byłam zdziwiona i niekoniecznie przekonana do tego odważnego pomysłu, jednak pod koniec książki już byłam cała poświęcona fabule i z niesamowitym zainteresowaniem przewracałam kolejne kartki, nie będąc w stanie się doczekać końcówki. Podoba mi się, że tym razem również postanowiono w całość wplątać dużą dawkę tajemnicy, co jest dla tej serii kolejnym krokiem w przyszłość.
Podsumowując, jestem zadowolona. Uwielbiałam tę serię przez wzgląd na oryginalność, jaką ze sobą niesie już od samego początku. Tym razem jednak już na początku zaskoczyły mnie umiejętności pisarskie jakie nabyła pani Erin Hunter i w jaki sposób jest w stanie się nimi popisywać. Dodanie do całości dawki tajemnicy również było bardzo dobrym wyborem. Cóż mogę dodać, nie umiem się doczekać kolejnych tomów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)