Tak właściwie to muszę przyznać, że gdy sięgnęłam po tę książkę, to oczekiwałam zwykłego, raczej nudnawego romansu, który po prostu by mnie oderwał na kilka godzin od szarawej codzienności. Niemniej, wydawnictwo Filia po raz kolejny mnie niesamowicie zaskoczyło i jestem niesamowicie szczęśliwa, że udało mi się dorwać tę opowieść.
Nr. recenzji: 220
Tytuł: „Pan Perfekcyjny"
Autor: Jewel E. Ann
Tłumacz: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 410
Data polskiego wydania: 12 września 2018
Wydawnictwo: FILIA
W moim odczuciu: 9/10
Flint długo szukał idealnego kandydata, któremu mógłby wynająć pomieszczenie w swoim budynku. Chciał kogoś kulturalnego, kto nie będzie mu zbytnio przeszkadzał w prowadzeniu własnej działalności. W końcu natrafia na kogoś idealnego - Ellen była miła, uczynna i bezkonfliktowa. Sprawiała wrażenie cichej i pokornej. Niestety, mężczyzna nie zauważył, że zamierza wykorzystać pomieszczenia do... muzykoterapii. Postanawia czym prędzej zerwać umowę, jednak na drodze spotyka ogromną przeszkodę. Jego autystyczny syn Harrison zaczyna się dogadywać z nową wynajmującą. A więc z każdym dniem wyrzucenie jej na bruk zaczyna coraz bardziej graniczyć z cudem, chociaż dzielnie postanawia pozostać przy swoim postanowieniu, nawet ryzykując kilka złamanych serc na widowni. Czy jednak Ellen zdoła go jakoś przekonać?
Nie sądziłam, że autorka będzie w stanie w sposób tak realistyczny odzwierciedlić to, co sobie początkowo zaplanowała. Myślałam szczerze mówiąc, że będzie to książka jakich na rynku mamy tysiące, jednak udowodniono mi, że nadal jest szansa na wyróżnienie się spoza tłumu, wykreowanie niesamowicie oryginalnych bohaterów oraz podsumowanie tego wszystkiego wpleceniem w oryginalną fabułę, która pozwala czytelnikowi jednocześnie się zrelaksować, jak również całkowicie wciągnąć w akcję i zakochać w głównych bohaterach. Już dawno mi się nie zdarzyło, żebym aż tak mocno przeżywała wszystko wraz z postaciami. A szczerze mówiąc pani Jewel E. Ann wcześniej nie znałam, z tego co udało mi się sprawdzić jest to jej pierwsza książka na naszym Polskim rynku. Ponad to, całość oczywiście jest opleciona dobrym stylem pisania, któremu nie mam nic do zarzucenia, co również się ceni.
Powrócę jeszcze do bohaterów, bo to akurat jest część nad którą naprawdę chciałabym się porozczulać. Dawno nie spotkałam osób, które jednocześnie będąc aż tak oryginalnymi pozostały takie same aż do samego końca. Kupiło mnie to. Absolutnie przepadłam dla upartego Finna i jeszcze bardziej upartej Ellen, którzy niesamowicie się dopełniali całą gamą charakteru. Tu sztywność, cisza i bezwzględny porządek, tam granie na bongosach, muzyka i stado szczurków. Naprawdę niesamowicie się cieszyłam, kiedy miałam okazję kilka godzin pozostać w ich towarzystwie, ponieważ takich głównych bohaterów nie spotyka się często. Podobał mi się również fakt, że udało się autorce dotknąć ciężkich tematów, jednak nie robiąc z tej książki Gwiazd naszych wina pokolenie 75c. Niby są jakieś problemy, jednak tym razem udowodniono nam, że przecież da się z nimi żyć i nie ma absolutnie żadnych przeszkód, aby żyć inaczej. Wiadomo czasem trzeba się dopasować, jednak dlaczego nie przeżyć życia najlepiej jak się da?
Wiadomo, tego typu książki nie muszą być nowoczesnym odkryciem. Mamy z nimi wesoło spędzić czas i na tym nasza historia powinna się skończyć. Jednak Jewel E. Ann udowodniła, że można w to wszystko wpleść odrobinę magii i w końcu zaskoczyć czytelnika czymś nietuzinkowym do tego stopnia, aby ten poległ na polu bitwy i absolutnie bezgranicznie się zakochał w treści. Na mnie podziałało, czy na Was też podziała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)