Bądźmy szczerzy, pierwszym co mnie uwiodło w tej książce była okładka. Pomimo tego, że książkę już mam za sobą to nadal wlepiam w nią swoje śliczne oczęta, ponieważ jest na co patrzeć i tyle.
Nr. recenzji: 225
Tytuł: "Kontakt Alarmowy"
Autor: Mary H. K. Choi
Tłumacz: Marta Faber
Liczba stron: 385
Data polskiego wydania: 17 września 2018
Wydawnictwo: Zysk & S-ka
W moim odczuciu: 8/10
Penny jako aspirująca pisarka wyjeżdża na studia. Już pierwszego dnia zachodzi w niej pewna zmiana, ponieważ poznając swoją nową współlokatorkę poznaje też Sama, który jest do głównej bohaterki tak podobny, że w sumie to powinni się urodzić bliźniakami. Natomiast nasz drugi bohater utknął. Pracuje w cukierni, robi to, co lubi, jednak w życiu brakuje mu jego drugiej prawdziwej pasji - tworzenia filmów dokumentalnych. Nie udało mu się ukończyć studiów przez problemy finansowe, jednak teraz w końcu ma sposobność, aby trochę wyjść na prostą. Niemniej, jego była dziewczyna zaskakuje go po raz kolejny, oznajmiając, że jest w ciąży. Pomiędzy dwójką głównych bohaterów pomimo przeciwności losu od razu odczuwalne jest ogromne przyciąganie, które tylko czeka, aby móc się przemienić w coś większego.
Podeszłam do tej książki jako do zwykłej, absolutnie niezobowiązującej młodzieżówki, czy też bardziej powieści New Adult, dzięki której miałam okazję miło spędzić wieczór i... To w sumie byłoby na tyle. Powiedzmy sobie szczerze, podobnych książek mamy na pęczki. A jednak jest coś, co przyciąga do Kontaktu Alarmowego. Być może dla jednych będzie to tylko przepiękna okładka, którą zdecydowanie warto jest mieć w swoich zbiorach, a dla innych może okazać się, że znajdą nić porozumienia z głównymi bohaterami - którzy są dla siebie przede wszystkim najlepszymi przyjaciółmi. Oczywiście, książka nie jest bez wad. Polegając na pisaniu smsów, być może tłumacz troszeńkę przesadził z tworzeniem języka młodzieżowego. Co za dużo to nie zdrowo, a jak się widzi te kolejne, okresowo powtarzające się "cb", czy zdania pisane w niesamowitym nieładzie, to prawdę mówiąc jest to dość ciężki materiał na książkę. Oczywiście, nadaje to opowieści realizmu, jednak pozostaje pytanie, czy dla Czytelnika nie okaże się to zbyt wielkim skokiem w młodzież.
W książce poruszony został naprawdę ważny temat. Tyle jest książek, które mówią jedynie o miłości i tylko na niej się skupiając zapominają też o podstawach relacji. Tym razem nasi bohaterowie ukazują nam zdrowe i normalne podejście do tematu. Są dla siebie głównie opoką. Nazywają siebie nawzajem Kontaktem Alarmowym, a prawdziwie są dla siebie głównie prawdziwym przyjacielem. Uwielbiają ze sobą pisać, ponieważ w końcu mają kogoś kto jest w stanie i po prostu chce ich zrozumieć. Każdy z nas kiedyś marzył o przyjacielu. O kimś, kto będzie nas wspierał w trudnych chwilach tylko dlatego, że nas lubi i chciałby naszego dobra. Dwójka bohaterów znalazła kogoś takiego i teraz stoi przed ogromnym wyborem, czy zadowolić się jedynie przyjaźnią, która nota bene jest o wiele bezpieczniejszym wyjściem, czy też walczyć o drugą osobę do tego stopnia, aby wejść w związek.
Wydaje mi się, że książka jest warta przeczytania, głównie przez wzgląd na relację, jaką ukazuje. Nie jest codziennością (odkąd pan John Green przestał wydawać książki na potęgę) spotykać się z książkami w takiej mierze mówiącymi o samej przyjaźni. Oczywiście wiadomo, że podobnie jak w historiach opowiadanych przez tamtego pana i tym razem pozostawiano cały czas miejsce na rozwinięcie się relacji. Niemniej, opowiedziana historia jest prawdziwie intrygująca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)