Czekałam na tę książkę głównie z powodu nazwiska, którym została opatrzona. Vi Keeland już kilka razy napisała bardzo ciekawe romanse, które po prostu chciało się czytać. Tym razem postanowiła nas zabrać na letnie wakacje i przedstawić nam faceta. Pozostaje pytanie: czy dorównała sama sobie?
Tytuł: "Tylko Twój"
Autor: Vi Keeland
Tłumacz: Gabriela Iwasyk
Liczba stron: 254
Data polskiego wydania: 20 lipca 2018
Wydawnictwo: Kobiece
W moim odczuciu: 5/10
Sydney jest świeżo po zerwaniu zaręczyn, więc w swoją "podróż poślubną" zabiera swoją najlepszą przyjaciółkę. Jej eks wyrządził jej krzywdę, chociaż prawdę mówiąc związkowi po prostu czegoś brakowało, a ta nie umiała tego przecierpieć. A gdy dodatkowo dowiedziała się, że jej narzeczony ją zdradzał i powiedział jej w twarz, że robił to od ponad roku, miarka zdecydowanie się przebrała. Zakończyła znajomość i wraz z przyjaciółką wyjechały na wakacje życia. Mają ochotę pić, spać i znaleźć sobie wakacyjną miłość. W ten sposób poznaje Jacka, który diametralnie różni się od jej wcześniejszego chłopaka. Ustalają zasadę - aby pozostać nieznajomymi, mogą sobie nawzajem zadać tylko 10 pytań odnośnie ich życia prywatnego. Do czego jednak doprowadzi ten wakacyjny flirt?
Szczerze mówiąc to osobiście delikatnie byłam zawiedziona tą książką. Miałam nadzieję na serię, która będzie w stanie dorównać wcześniejszym, mało tego - liczyłam nawet na coś lepszego, a okazało się, że generalnie opowieść została skonstruowana trochę bez większego pomysłu na to, co by się miało w niej zawrzeć. Zdecydowanie jest książką na wakacje, w końcu sama akcja rozgrywa się na urlopie i ukazuje różne sposoby na jego spędzenie, jednakowoż nie wydaje mi się, żeby autorka w jakikolwiek sposób przyłożyła się do napisania tej książki. Wymyśliła prostą fabułę i starała się za wszelką cenę ukryć prawdziwą tożsamość Jacka - nie należę do typu osób, które przy czytaniu książki tworzą sobie milion alternatywnych rozwiązań i zastanawiają się już na początku, jak akcja będzie poprowadzona, żeby mogło być interesująco, jednak tutaj zdecydowanie poszło na łatwiznę. Generalnie w momencie poznania bohatera już miałam swoje jedno małe podejrzenie i - wow - to akurat było to prawidłowe.
Cóż, mała ilość fatygi włożona w planowanie fabuły odbija się na pewno na jej odbiorze przez czytelników. Nie zrozumcie mnie źle, książka wcale nie była zła. Jednak wiecie - słowo grafomania gdzieś tam mi zaczynało krążyć dookoła głowy. Cała opowieść jest całkiem dobrze napisana, bazując na dialogach i pisząc zwięzłe, acz ciekawe opisy opisujące emocje, nie dało się napisać tej książki źle. Wręcz przeciwnie, czasem nawet odnosiłam wrażenie, że właśnie próbowano użyć humoru, w takich wiarygodnie przedstawionych bitwach głównej bohaterki samej ze sobą, uśmiech mi się pojawił na ustach nawet raz czy dwa razy, więc całość ogólnie była okej. Wszystko jednak bazowało na schematach, które mieliśmy szansę zobaczyć w każdym innym romansie, po prostu absolutnie nic nie było oryginalnego. Jest to dobra książka, jednak zdecydowanie brakuje jej do bardzo dobrej. Zostawia po sobie wrażenie, jakbyśmy kolejnego dnia rano już mięli o niej zapomnieć, ponieważ po prostu zlewa się ze wszystkimi innymi.
Cóż, trochę gorzkich słów musiałam wypowiedzieć w związku z tą recenzją. Niemniej, obiecałam prawdę. Sama jestem do niej dość obojętnie nastawiona. Czytało się szybko i przyjemnie, natomiast książce brakowało powiewu oryginalności. Aczkolwiek sama odbieram ją dość obojętnie. Nie zrobiła na mnie diametralnego wrażenia, nie wbiła mnie w fotel, jednak również absolutnie nie była zła. Była okej. Czy sprawdzi się na letnich wakacjach? Raczej tak, pod warunkiem, że ktoś chciałby wyłączyć swój mózg i podać mu po raz kolejny tę samą historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)