Nie umiałam się doczekać ostatniego tomu tej serii. Wiedziałam, że będzie on o Sawyer, do której od pierwszego tomu miałam dość mieszane uczucia. Czekałam na powrót emocji tej trylogii, bohaterów, romansu młodzieżowego. Tego wszystkiego w wydaniu Mony Kasten.
Nr. recenzji: 210
Tytuł: "Trust Again"
Autor: Mona Kasten
Tłumacz: Ewa Spirydowicz
Liczba stron: 344
Data polskiego wydania: 22 sierpnia 2018
Wydawnictwo: Jaguar
W moim odczuciu: 9,5/10
Sawyer jest studentką fotografii. Młoda i harda, działająca na nerwy swojej współlokatorce, a jednak nawiązująca z nią prawdziwą przyjaźń. Z nikim nie udało jej się nawiązać bliższej relacji, a wszystkie swoje przelotne związki zwyczajowo kończyła następnego dnia rano. Wszystko się zmienia, gdy po raz kolejny zostaje wyciągnięta przez Dawn na imprezę z jej znajomymi. Dziewczyna siada przy barze i z nudów zaczyna rozmawiać z nerdem, który również należy do grona przyjaciół. Isaac ma dość statutu wiecznego singla, więc gdy Sawyer proponuje mu udział w jej pracy dyplomowej, a w zamiast stworzenie z niego prawdziwego bad boya... Zgadza się bez wahania. Obydwoje nie spodziewają się jeszcze skutków swoich decyzji.
Po przeczytaniu opisu powiecie, że to zwykła młodzieżówka i w sumie nie ma większego sensu się nią interesować. Otóż co to, to nie! Okazuje się, że ta książka, niby taka zwyczajna, bardzo się wyróżnia na tle innych. Mało tego, wyróżnia się nawet na tle swojej własnej serii! A to wszystko za sprawą oryginalnych bohaterów, z których już chyba trochę słynie twórczość Mony Kasten. Nie wiem, jak Wy, jednak ja w swoich łapkach już dawno nie miałam żadnej książki, która prawiłaby o nerdach w czystej postaci. A czy ktokolwiek kiedykolwiek chciał ich zmienić, aby stali się nagle jednymi z najbardziej popularnych chłopaków? Nie sądzę. Dodatkowo ciekawie skonstruowana została również postać Sawyer, która nie miała chyba ani jednego typowego zachowania. Dziewczyna nigdy nie miała rodziny, a teraz panicznie boi się jej posiadania. Ma raczej kiepskie wspomnienia z dzieciństwa, jednak nie robi z tego jakiegoś ogromnego problemu, nie musimy się z całej siły angażować w kolejny problem, który to wydaje się wyssany z palca. Nie, stawiamy na chwilę aktualną i aktualne problemy.
Już dawno żadna książka aż tak mnie nie zaangażowała emocjonalnie. Kilka dni temu zastanawiałam się nawet, czy ja sobie nie wymyślam czegoś takiego i czy da się to stworzyć na zawołanie. Cóż, Mona Kasten daje nam odpowiedź. Tak, da się, a dla tej książki nie prześpicie nocy. Wciągnie Was, przeżuje wasze emocje i domysły, a potem wypluje w wątek kulminacyjny, z którego jakimś cudem się wytoczycie, ledwo łapiąc równowagę. Niby książka polega na dialogach, jednak opisy zostały skonstruowane w taki sposób, żeby za każdym razem jak tylko czytelnik na nie spojrzy się podświadomie zaangażował. Są na tyle umiejętnie połączone, że po prostu pasują do treści, nawet kiedy autorka zaczyna opowiadać, jaka przemiana w wyglądzie stała się tym razem, co mogłoby się wydawać nienormalnym, kiedy czytacie opis wyglądu po raz piąty, ale on autentycznie ciekawi. Oczywiście, opisy emocji oraz wydarzeń są przeważające, w innym przypadku prawdopodobnie nie pisałabym absolutnie niczego o tym, jak to mi się podobało.
Natomiast mam gorący apel do wydawnictwa Jaguar, błagając o zmianę czcionki na ciupkę większą. Nie musi być jakaś ogromna, jednak jakby to była ta 12-stka albo przynajmniej 10-tka, to czytelnicy byliby prawdziwie wdzięczni, ponieważ tak cudowna książka jest ubrana w tak ciężko czytający się tekst i sama mam pewność, że niejedna osoba będzie miała autentyczny problem.
Podsumowując, 10/10 nie dam, ponieważ mój gorący apel mi również delikatnie przeszkadzał, jednak 9,5/10, zdecydowanie zasłużone. Warto sięgnąć po tę książkę i warto pozwolić się zaangażować emocjonalnie w jej treść. W szczególności, że posłuchać akurat o takich bohaterach jest rzadkością. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)