Tytuł: "Ten pierwszy rok"
Autor: Tom Ellen, Lucy Ivison
Tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński
Liczba stron: 360
Data polskiego wydania: 21 marca 2018
Wydawnictwo: Jaguar
W moim odczuciu: 3/10
Sięgając po tę książkę byłam nastawiona wręcz promieniście. Zawsze tematyka studiów w USA mnie niesamowicie ciekawiła, a tu proszę, opis twierdził, że w końcu ktoś zadecydował, że ujawni całą prawdę, jak takie typowe studia wyglądają. W końcu to nie tylko wykłady i sesje, ale też nawiązywanie przyjaźni i poznawanie nowych znajomych, imprezując i dobrze się bawiąc...
Phoebe od dawna podkochiwała się w Luke'u. W końcu dowiedziała się, że pójdą do tego samego college i tym samym jest przeszczęśliwa. Ma nadzieję na najlepszy rok w swoim życiu, nie dość, że będzie się kształcić na swoim wymarzonym kierunku, to jeszcze w otoczeniu wielu wspaniałych osób, które już pierwszego dnia zrobiły na niej ogromne wrażenie. Chce w pełni wykorzystać czas jej dany w college, żeby zdobyć przyjaciół na resztę życia, a także porządnie poimprezować. Pozostaje pytanie: jak jej się to uda w rzeczywistości?
Na początku chciałabym przedstawić swój gorący apel do wydawnictwa Jaguar. Kocham książki, które wydajecie, ale... ta maciupeńka czcionka mnie boli w oczęta. Błagam Was, trochę większa czcionka i będzie super!
Wracając do tematu. Nazywanie tej książki opisem życia studenta to troszeczkę za dużo powiedziane. Być może tłem całej historii jest college, ale na tym to by się zakończyło. Wykłady są ukazane może dwa razy, a i tak podczas nich dziewczyna robi zdjęcia swojemu crushowi, więc normalny czytelnik nie dowie się niczego o angielskiej edukacji, nawet na to nie liczcie. Sesje, seminaria, terminy - gdzieś tam mimochodem widziałam zdanie dotyczące eseju z angielskiego, ale poza tym - raczej nic nie znajdziecie. A szkoda, bo nastawiając się na coś podobnego, czytelnik będzie najprościej zawiedziony. Poza tym faktem książka nie jest zła. Może nie jest też dobra, ale porównywalna do innych z gatunku młodzieżówek wymieszanych z romansami, może tylko picia alkoholu jest trochę więcej niż normalnie, poza tym różnicą która mogłaby się ewentualnie rzucić w oczy jest tworzenie się takiej większej rodzinki w akademiku. Wiecie, jedna osoba idzie zrobić śniadanie, ktoś robi herbatę...
O właśnie. Herbata. Powiem wam, że nie sprawdzałam jakiej narodowości są autorzy. Niemniej, gdy po raz dziesiąty ktoś kogoś prosił o zaparzenie herbaty, dało mi to do myślenia. Gdy na kilku kolejnych stronach pojawiła się w końcu nazwa miasta i pewnikiem stało się, że nie dzieje się to nigdzie indziej niż w Anglii... Pozostaje pytanie, czy rzeczywiście Anglicy są aż tak czuli na punkcie herbaty, czy może miał to być zabawny zabieg, który jest powiązany jedynie ze stereotypem... Trochę zawiedziona od samego początku byłam bohaterami. Akcja zaczyna się oczywiście od imprezy i miałam wielką nadzieję, że główna bohaterka plecie głupoty, bo jest zalana i ledwo kontaktuje. Niestety w tej książce nie ma różnicy pomiędzy osobą trzeźwą (bądź prawie trzeźwą) z rana, a kompletnie nawaloną w środku nocy. Nie, przecież jesteśmy tacy sami, a głupie zachowania nami kierują.
Kolejne przeze mnie wymienione maniery być może nie dla wszystkich będą wadami, jednak dla mnie były i nie czułabym się fair, jeśli bym o nich nie wspomniała. Przede wszystkich przemyślenia głębokie niczym łyżka wody. O niczym, a sformułowane w niesamowicie infantylny sposób, który dodatkowo podkreśla nieodpowiednie zachowanie naszej bohaterki. Dalej, bohater, który prawdopodobnie ma ze sobą problemy, ponieważ zmienia zdanie... 5 razy? 6? A ma wybrać jedynie pomiędzy dziewczyną, której nie kocha i właśnie z nią zerwał, a dziewczyną, która prawdziwie mu się podoba i ileś razy powtarzał, że chce z nią być. Oczywiście, nie pominę tego, że tematy taboo nie istnieją, a jak na pierwszym spotkaniu ze współlokatorem zaczęto się przekonywać, że sikanie do umywalki to cudowne rozwiązanie i idea godna nobla, to ja już wiedziałam, że lepiej nie będzie.
Podsumowując, być może wymienione wady wydają się okropne, ale w sumie jak już wyłączyłam myślenie to całkiem przyjemnie mi się czytało. Raczej nie powrócę do czytania tej książki nigdy w przyszłości, jednak byłam w stanie ją doczytać bez większego jęczenia. Polecam osobom, którym marzy się życie będąc ciągle pod wpływem alkoholu, by poobserwować zachowania. Książka może jest przeze mnie dzisiaj lekko zbyt ostro oceniona, ale jak sami widzicie - wad jej nie brakuje.
Tym razem, mówię zdecydowane nie.
OdpowiedzUsuńTen tytuł nie korcił mnie szczególnie już wcześniej, ale po przeczytaniu Twojego tekstu nie mam na niego chęci już w ogóle.
OdpowiedzUsuń