Tytuł: "Pi razy drzwi"
Autor: Mickael Launay
Tom: 1
Liczba stron: 308
Data polskiego wydania: 29 października 2017
Wydawnictwo: Feeria Young
Ocena: dla każdego inaczej
Wydawnictwo: Feeria Young
Ocena: dla każdego inaczej
Recenzja pojawiła się w ramach #PiątkówZJęzykiem. Zobacz inne posty z tej serii klikając tutaj.
#spóźnionypiątekotrzydni
#spóźnionypiątekotrzydni
Powiem wam, że kiedy tylko po raz pierwszy zobaczyłam tę okładkę wiedziałam, że nie spocznę, póki nie dowiem się, jakie tajemnice kryje jej wnętrze. Stwierdziłam jednak, że nawet jeśli książka nie przemówi do mnie, tak jakbym chciała i jeśli mi się całkowicie nie spodoba, to przecież nic nie stracę. Co prawda będę musiała napisać, pierwszą od bardzo długiego czasu, recenzję negatywną o moim ulubionym wydawnictwie, ale wyrobienie sobie opinii zawsze jest tego warte.
"Pi razy drzwi" to, jak głosi opis z tyłu okładki, książka typowo dla humanów. Rzeczywiście trzeba się zgodzić z tym stwierdzeniem. By zabrać się za czytanie nie potrzebujemy absolutnie żadnej matematycznej wiedzy. Cała książka zaczyna się bardziej jak opowiadanie fabularne i ciągnie nas przez wszystkie wieki, a także wszystkie odkrycia związane z matematyką. Poznajemy, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej, przykładowo dlaczego dwie ujemne liczby dają liczbę dodatnią, o co chodzi we wzorach i po co je wymyślono, dlaczego używamy takiego systemu liczb, a nie innego i wiele, wiele innych.
Brzmi zachęcająco, prawda? Cóż, na pewno dzięki tej książce jesteśmy w stanie w szybki oraz całkiem przyjemny sposób poznać i zrozumieć wiele zagadnień matematycznych. Sama, jedynie wertując książkę, w końcu zrozumiałam zeszłe trzy lekcje fizyki, a w końcu czymże jest porównanie 135 minut i połowy strony logicznego tekstu! Gdybym sięgnęła najpierw po książkę, a później poszła na fizykę, mogłabym tylko zyskać, bo w końcu przestałabym kombinować "a może tak, a może nie", tylko wzięłabym się szybciutko w garść, zrobiła zadania i mogłabym z czystym sumieniem oddać się czytaniu, gapieniu w ściany, czy rysowaniu. Poza tym, w końcu ktoś opisuje humanistom wszystko tak, jak powinno im to być wytłumaczone - z wielką ilością tekstu, w który wplecione są tylko potrzebne informacje, a nie jak większość nauczycieli tłumaczy - od zadania do znalezionego kotka na ulicy, przez odpowiedź ustną, do PiS-u i pogody za oknem...
Z drugiej strony, ubolewam nad tym, że książka nie posiada dobrego spisu treści - spisu wszystkich zagadnień, które zostały omówione. By odnaleźć dany temat musimy się nieźle nagłowić i naszukać, a jednak to zdecydowanie jest typ książki-trochę podręcznika, do której się wraca, kiedy się czegoś potrzebuje, bo czytanie jej na raz jest... bolesne. Typowy humanista (nawet ten lubiący matmę - jak ja), ma problem z dwiema godzinami matematyki pod rząd, gdzie musi zrobić 50 przykładów, nie daj Boże, jeśli ktoś mu przed te dwie godziny wciśnie olimpiadę lingwistyki matematycznej - cierpiałam po tamtym dniu kolejne cztery... Więc przebrnięcie przez książkę tylko po to, by ją przeczytać jest absolutnie bezsensowne. Z niej trzeba czerpać wiedzę, z niej trzeba się uczyć, a nie tylko pobieżnie przeczytać tekst i o nim zapomnieć.
Absolutnie nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. Ciężko mi się ją czytało, ale zdecydowanie było warto. Wiem, że często będę ją wertować, przeglądać i do niej powracać, więc jestem niesamowicie szczęśliwa, że będzie ona na mojej półce. Wiem, że wydawnictwo Feeria Young ma także w planach kolejne książki z tej serii, m.in. z chemii, czy o mózgu (tak, będzie cudnie!), więc mam nadzieję, że dorównają swojej matematycznej stronie, a nawet polepszą wydanie jeszcze bardziej - spis zagadnień, błagam!
"Pi razy drzwi" to, jak głosi opis z tyłu okładki, książka typowo dla humanów. Rzeczywiście trzeba się zgodzić z tym stwierdzeniem. By zabrać się za czytanie nie potrzebujemy absolutnie żadnej matematycznej wiedzy. Cała książka zaczyna się bardziej jak opowiadanie fabularne i ciągnie nas przez wszystkie wieki, a także wszystkie odkrycia związane z matematyką. Poznajemy, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej, przykładowo dlaczego dwie ujemne liczby dają liczbę dodatnią, o co chodzi we wzorach i po co je wymyślono, dlaczego używamy takiego systemu liczb, a nie innego i wiele, wiele innych.
Brzmi zachęcająco, prawda? Cóż, na pewno dzięki tej książce jesteśmy w stanie w szybki oraz całkiem przyjemny sposób poznać i zrozumieć wiele zagadnień matematycznych. Sama, jedynie wertując książkę, w końcu zrozumiałam zeszłe trzy lekcje fizyki, a w końcu czymże jest porównanie 135 minut i połowy strony logicznego tekstu! Gdybym sięgnęła najpierw po książkę, a później poszła na fizykę, mogłabym tylko zyskać, bo w końcu przestałabym kombinować "a może tak, a może nie", tylko wzięłabym się szybciutko w garść, zrobiła zadania i mogłabym z czystym sumieniem oddać się czytaniu, gapieniu w ściany, czy rysowaniu. Poza tym, w końcu ktoś opisuje humanistom wszystko tak, jak powinno im to być wytłumaczone - z wielką ilością tekstu, w który wplecione są tylko potrzebne informacje, a nie jak większość nauczycieli tłumaczy - od zadania do znalezionego kotka na ulicy, przez odpowiedź ustną, do PiS-u i pogody za oknem...
Z drugiej strony, ubolewam nad tym, że książka nie posiada dobrego spisu treści - spisu wszystkich zagadnień, które zostały omówione. By odnaleźć dany temat musimy się nieźle nagłowić i naszukać, a jednak to zdecydowanie jest typ książki-trochę podręcznika, do której się wraca, kiedy się czegoś potrzebuje, bo czytanie jej na raz jest... bolesne. Typowy humanista (nawet ten lubiący matmę - jak ja), ma problem z dwiema godzinami matematyki pod rząd, gdzie musi zrobić 50 przykładów, nie daj Boże, jeśli ktoś mu przed te dwie godziny wciśnie olimpiadę lingwistyki matematycznej - cierpiałam po tamtym dniu kolejne cztery... Więc przebrnięcie przez książkę tylko po to, by ją przeczytać jest absolutnie bezsensowne. Z niej trzeba czerpać wiedzę, z niej trzeba się uczyć, a nie tylko pobieżnie przeczytać tekst i o nim zapomnieć.
Absolutnie nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. Ciężko mi się ją czytało, ale zdecydowanie było warto. Wiem, że często będę ją wertować, przeglądać i do niej powracać, więc jestem niesamowicie szczęśliwa, że będzie ona na mojej półce. Wiem, że wydawnictwo Feeria Young ma także w planach kolejne książki z tej serii, m.in. z chemii, czy o mózgu (tak, będzie cudnie!), więc mam nadzieję, że dorównają swojej matematycznej stronie, a nawet polepszą wydanie jeszcze bardziej - spis zagadnień, błagam!
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję:
Po książkę o chemii chętniej bym sięgnęła. Matmy się boję ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jeśli nie muszę nie zbliżam się do matematyki.:)
OdpowiedzUsuńMatematyka to moja słaba strona, może powinnam sięgnąć po tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńhttps://czytam-wszystko.blogspot.com
Chyba również nie mój temat, ale przyznam że z ciekawości to bym się zagłębił
OdpowiedzUsuńO ile po matmę bym wyciągnęła łapki, tak z chemią nie wiem czy cokolwiek mi pomoże xd Z to mózg biere w ciemno!
OdpowiedzUsuń