Tytuł: "Fałszywy Pocałunek"
Autor: Mary E. Pearson
Tom: 1
Liczba stron: 560
Data polskiego wydania: 3 sierpnia 2017
Wydawnictwo: Initium
Ocena: 8/10
Książka wbrew pozorom wcale nie jest typowym fantasy. Generalnie z tym gatunkiem ma bardzo mało wspólnego, bo cała pierwsza jej połowa jest napisana jak zwyczajna obyczajówka. Opisy życia na wsi, romansów, praca w gospodzie... No nie ma czego wymagać. Czytanie tego jest bardzo przyjemne, aczkolwiek na pewno nie każdemu się spodoba. Nie ma magicznych zwrotów akcji, w ogóle - oczywiście, poza rodzącym się uczuciem - mało się dzieje. Jedyną rzeczą naprawdę wartą uwagi jest tajemniczość, jaką owiana została tożsamość Księcia i Zabójcy. Mamy bowiem dwóch dżentelmenów o takich przezwiskach i dwóch o normalnych imionach. Który okaże się którym?
Podsumowując ten mój wywód, zdecydowanie nie żałuję, że sięgnęłam po tę propozycję. Wydaje mi się, że nie da się jej z czystym sumieniem nazwać fantastyką, ale zdecydowanie pod względem wątku romantycznego przywodzi na myśl najlepsze twory romantyczne. Mi osobiście bardzo przypominała "Niezwyciężoną", ale chyba po części dlatego, że tutaj również dopiero przed nami jest wydanie dwóch tomów. Niemniej najprawdopodobniej zostaną wydane, więc możemy zacząć świętować!
Wydawnictwo: Initium
Ocena: 8/10
Słysząc o romansie połączonym z fantasy nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że to coś to coś dla mnie, a przecież powtarzam sobie jak mantrę: ulubionych książek nigdy zbyt wiele. Chociaż przed samym rozpoczęciem czytania nie byłam przekonana, to jednak książka dobrze się obroniła.
Księżniczka Lia ma w końcu spełnić swój obowiązek i wyjść za mąż dla sojuszu politycznego. Niemniej nie jest przekonana co do tego, czy nie lepiej byłoby zwiać i zaszyć się gdzieś w lesie. Chce najpierw pokochać swojego wybranka, a dopiero potem myśleć o małżeństwie. Niestety, nie pozwolono jej na wcześniejsze chociażby poznanie księcia. W ostatniej chwili wymyka się straży i ucieka. Ściga ją cała rodzina, a także łowcy, którym zależy na jej śmierci, czy porwaniu dla okupu. Co ważniejsze... Wiadomość o ucieczce dociera też do księcia, który sam postanawia odnaleźć swoją narzeczoną.
Początkowo nastawiałam się na mocne fantasy, które nie do końca trafi w mój gust. Wszystko za sprawą bardzo pozytywnej recenzji mojej znajomej. Niestety nasze gusta normalnie różnią się jak ogień i woda, więc sceptycznie podchodziłam do czytania. Gdy w końcu siadłam i przeczytałam pierwszy rozdział, zaczęłam się autentycznie bać. Jest on bowiem pisany bardzo specyficznie. Opisuje wręcz magiczny rytuał, który miał przygotować księżniczkę do zamążpójścia. Uwierzcie mi, że zabrzmiał on tak groteskowo, że bałam się, iż książka okaże się drugą "Grą o tron". Niemniej za sprawą szantażu samej siebie - jedna runda gry w kolorowanie kwadratów (co ja robię ze swoim życiem?), jeden rozdział, ruszyłam dalej. Okazało się, że wciągnęłam się w treść tuż za zakrętem, bo podczas rozdziału piątego.
Książka wbrew pozorom wcale nie jest typowym fantasy. Generalnie z tym gatunkiem ma bardzo mało wspólnego, bo cała pierwsza jej połowa jest napisana jak zwyczajna obyczajówka. Opisy życia na wsi, romansów, praca w gospodzie... No nie ma czego wymagać. Czytanie tego jest bardzo przyjemne, aczkolwiek na pewno nie każdemu się spodoba. Nie ma magicznych zwrotów akcji, w ogóle - oczywiście, poza rodzącym się uczuciem - mało się dzieje. Jedyną rzeczą naprawdę wartą uwagi jest tajemniczość, jaką owiana została tożsamość Księcia i Zabójcy. Mamy bowiem dwóch dżentelmenów o takich przezwiskach i dwóch o normalnych imionach. Który okaże się którym?
Muszę przyznać, że o ile same opisy życia na wsi mogą znużyć, o tyle wkurzać się, kto jest kim będziecie na pewno. Ja do ostatniej tajemniczej strony obstawiałam złego faceta. Nagłówkowałam się jak nigdy, a gdy już byłam praktycznie pewna, że dana osoba jest Złodziejem/Księciem to okazało się, że zostałam zrobiona w bambuko. I co? Wkurzałam się przez dobrą połowę książki o coś, co okazało się być całkowicie inne. No więc powróciłam do początku i przypominałam sobie swoje ulubione fragmenty, jednak mając na myśli już tego właściwego dla mnie bohatera.
Oczywiście nie mogę wam powiedzieć kto jest kim, bo byście mnie mogli oddać do spoilerowego sądu, no ale jak będziecie się bardzo wkurzać to polecam zerknąć trochę dalej do treści, bo być może zostaniecie miło zaskoczeni...
Im dalej w las w tym było lepiej. Pod koniec książki - czyt. jakoś na ostatnich stu stronach - było cudownie. Zaczynało wszystko nabierać takiego ciekawego fantastycznego klimatu, choć z rodem z fantastyki młodzieżowej, były momenty wzruszeń, strachu, a także w dalszym ciągu kiełkującej miłości. Wtedy prawdziwie pokochałam tę książkę i już wiedziałam, że będę dzielnie odliczać dni do premiery kolejnego tomu. (Jakby ktoś miał jakieś info, kiedy to cudo się pojawi, to dajcie koniecznie znać!)
Świetna recenzja! A książkę bardzo chcę przeczytać!
OdpowiedzUsuńsuper, jestem bardzo ciekawa tej książki! pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń500 stron to już kawał książki c: ślicznie wyglądałaby na mojej półce aczkolwiek ze względu na nie do końca trafiającą do mnie treść muszę chyba odmówić :v
OdpowiedzUsuńMnie cieszy, że nie jest to typowa fantastyka. Dzięki temu zdecydowanie ją przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńJools and her books