Tytuł: "Illuminae"
Autor: Amie Kaufman, Jay Kristoff
Tom: 1
Liczba stron: 579
Data polskiego wydania: 24 lipca 2017
Wydawnictwo: Moondrive
Ocena: 8/10
Wydawnictwo: Moondrive
Ocena: 8/10
Nie tak dawno temu, wydawnictwo Moondrive zorganizowało akcję, dzięki której mogliśmy wybrać, czy chcemy by książka "Illuminae" została wydana u nas, czy też nie. Ja, jako wzorcowy książkoholik, od razu rzuciłam się na tę akcję, chociaż w sunie nawet nie kojarzyłam tej książki. Niemniej stwierdziłam, że przeżyję nawet jeśli książka mi się nie spodoba, bo widziałam jak wiele osób na nią rzeczywiście czekało. Poza tym przypadły mi do gustu gadżety i stosunkowo niska ich cena... W każdym razie zdecydowałam się poprzeć akcję i... wyszłam na tym bardzo dobrze.
Kade i Ezra z ledwością uszli z życiem, gdy musieli w bardzo szybkim tempie uciec z kolonii Kerenza. Pech chciał, że w dzień, który miał być ich ostatnim, ze sobą zerwali. Kolejną niedogodnością jest utrata znajomych i rodzin, a także rozłąka - osoby znajdujące się w kolonii, zostały załadowane na trzy statki. Co gorsza, okazuje się, że kolonie nawiedza dziwny wirus - który być może jest bronią biologiczną. Ściga je także wrogi statek - Lincoln. A, wspominałam o tym, że jednym ze statków steruje też komputer-wariat i chce wszystkich pozabijać? Nie? Cóż, o tym chyba też powinniście wiedzieć...
To znaczy wyobrażam sobie, że nic nie pojmujecie z tego opisu, bo ja zaczęłam go ogarniać dopiero PO przeczytaniu książki. Bywa i tak, prawda? Wszystko, co musicie wiedzieć na wstępie, to przyjemne i łatwe fakty - Kade i Ezra w serduszku, potem zerwanie, no i rozpocznie się kosmiczna przygoda z podkładem młodzieżowego romansu. Potem jednak zakończy się on, a my przejdziemy do prawdziwego science-fiction, który sprawi, że nasze umysły nie będą wyrabiać z nadmiarem informacji, a serca będą waliły w oczekiwaniu na więcej...
Ponarzekać zawsze trzeba
Może skoro już napełniłam wasze myśli pozytywnym prawie-opisem to powinnam przejść płynnie do negatywów. Prawdę mówiąc pierwsze 250 stron było dla mnie męczarnią. Nie dość, że nie dzieje się tam praktycznie nic interesującego, akcja się wlecze jak flaki z olejem, to jeszcze nie tyle, że klną na potęgę - przekleństwa są zamazane na czarno. Tak, spędziłam nad tymi przekleństwami dodatkowe parę godzin, bo jak jest coś napisane nie wprost - to moja Sherlockowa natura musi to odgadnąć. Ponarzekam też, że używane są nawet w najbardziej nieodpowiednich momentach. Zrozumiałabym, gdyby to młodzież używała podobnego języka bądź jeśli użyty byłby w momentach wyjątkowo stresowych. Niemniej, gdy psycholog na sesji z klientem zaczął przeklinać to stwierdziłam, że tej książki wprost nie da się zrozumieć. Kolejną rzeczą, która mi bardzo przeszkadzała, był nagminny brak interpunkcji w chatach. Zrozumiałam, że miało to dotyczyć realistyczności ukazanych wydarzeń, no ale uwierzcie mi, kiedy czytacie pięćsetne zdanie bez kropek i przecinków, to wasz mózg zaczyna wołać o pomoc...
Jednak kiedy pokonałam te wyżyny nuuuudy i już kompletnie zwątpiłam we wszystko to... Wciągnęło mnie. Kompletnie i niewyczuwalnie mnie wciągnęło. Serce zaczęło mi bić szybciej, na policzkach ukazały się rumieńce, a ja wytrwale brnęłam dalej. Nic nie potrafiło mnie odciągnąć, żaden głód, żadne wołanie. Przepadłam. Dokładniej rzecz ujmując, akcja nagle zaczęła przyśpieszać, zakręcać i tworzyły się kolejne tajemnice. W końcu określony został cel naszej misji. Pojawili się nowi bohaterowie, starych rozstrzelano (no okej, przesadzam), a ja w końcu mogłam ruszyć z kopyta i przeczytać to cudeńko do końca. Zorientowałam się, że coś ruszyło, gdy byłam na 430 stronie, także nie wiem, co się stało na poprzednich dwustu, bo tak przepadłam, że ich w ogóle nie zauważyłam...
Totalnie, bezsprzecznie i cudownie zaczęłam się utożsamiać z bohaterami. Byłam z nimi sercem, rumieńcami i duszą. Dzielnie brnęłam w treść, robiąc sobie tylko przerwy na wychodzenie emocji, aż w końcu... Napis "Podziękowanie" przywrócił mnie do rzeczywistości. Gdzie uciekły moje przygody kosmiczne, moi bohaterowie i me statki? Podejrzewam, że do drugiego tomu...
A jeszcze, byłabym zapomniała. Nie bójcie się, że książka napisana jest za pomocą listów i przez to będziecie czytać ją dwa miesiące, bo szlag was trafi po 20 listach. Nie, nie, nie. Tam gdzie trzeba - pojawia się osoba, która z całą pewnością mogłaby być zwykłym narratorem. Wszystko przebiegło naprawdę pomyślnie i czyta się lekko, przyjemnie - no i w miarę szybko.
Totalnie, bezsprzecznie i cudownie zaczęłam się utożsamiać z bohaterami. Byłam z nimi sercem, rumieńcami i duszą. Dzielnie brnęłam w treść, robiąc sobie tylko przerwy na wychodzenie emocji, aż w końcu... Napis "Podziękowanie" przywrócił mnie do rzeczywistości. Gdzie uciekły moje przygody kosmiczne, moi bohaterowie i me statki? Podejrzewam, że do drugiego tomu...
Dajcie mi tak wydane książki!
O ile dużo osób narzeka na to, że w recenzjach komentuje się jakość wydania, to tym razem nie jestem w stanie się powstrzymać. Jest tak cudowne, że mówię wam, to kiedyś będzie wersja kolekcjonerska. Kij z fabułą, czytajcie dla wydania. Okładka jest twarda, obwoluta jakby zrobiona z na wpół przeźroczystej folii. W książce znajduje się duża ilość diagramów, obrazków, "tajnych akt", chatów i generalnie wszystkiego cudownego, co tylko dało się wymyślić. Dzięki temu bardzo obrazowo mi się czytało książkę. Miałam wrażenie jakbym przekopywała się przez akta jakiejś akcji szpiegowskiej z rodem z przyszłości. Naprawdę, naprawdę podziwiam ogrom pracy, jaki włożono w "Illuminae". Z wielką radością będę się obnosić, że tę powieść już mam na półce. A jeszcze, byłabym zapomniała. Nie bójcie się, że książka napisana jest za pomocą listów i przez to będziecie czytać ją dwa miesiące, bo szlag was trafi po 20 listach. Nie, nie, nie. Tam gdzie trzeba - pojawia się osoba, która z całą pewnością mogłaby być zwykłym narratorem. Wszystko przebiegło naprawdę pomyślnie i czyta się lekko, przyjemnie - no i w miarę szybko.
Chcę jeszcze. Poproszę ślicznie o drugi tom. Najlepiej na wczoraj, bo dzisiaj to już bym chciała czytać, a nie mam jak. Męczy mnie kac książkowy, który wspomagany jest przez wielki ból głowy i wszystkiego innego... Polecam. Ogółem uważam, że warto było się zapoznać z historią, bo koniec końców jestem w niej zakochana, chociaż początki mieliśmy burzliwe. Niemniej nie pożałujecie na pewno szczególnie, że wydana jest wręcz jak dla kolekcjonera. 8/10
Post został napisany we współpracy z portalem:
Świetna recenzja. Aż mam ochotę przeczytać tą książkę. :D i chyba przekonałaś mnie do jej kupna ;D Chociaż forma trochę mnie przeraża, ale myślę że warto będzie ją kupić. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziś otrzymałam swój egzemplarz i póki co jedno jest pewne: wydanie jest przepiękne! <3
OdpowiedzUsuńJakie 250 stron?! O.o Ja po przebrnięciu przez opis wypadków na Kerenzy nie mogłam się oderwać i następnego dnia chodziłam, i chyba też wyglądałam, jak zombie :) Również mam kaca, ale niestety mam jeszcze trochę do przeczytania w wakacje, więc chyba muszę się brutalnie wyrwać ze świata "Illuminae" :(
OdpowiedzUsuńA co do tego braku interpunkcji w czatach... nie wiem, jak ty, ale ja to niestety mam na co dzień
https://zanimdorosne.blogspot.com/
Miałam tak samo :) Tak samo z przekleństwami i czatami - czytało mi się to świetnie <3
UsuńZ miłą chęcią kiedyś do niej zajrzę.
OdpowiedzUsuńKochane książki
Nie wzięłam udziału w tej akcji tylko dlatego, że obawiałam się czy książkę składająca się z raportów itp. będzie mi się dobrze czytało i czy mnie wciągnie. Teraz żałuję, że jej nie kupiłam, ale jeszcze kiedyś to nadrobię!
OdpowiedzUsuńNiestety nie wzięłam udziału w tej akcji, nie byłam jeszcze wtedy obeznana "co i jak" w świecie bloga. Jednego jestem pewna- muszę tę książkę zdobyć ^^ Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie do tego skłoniła.
OdpowiedzUsuńZapraszam!
http://zaakreconazaaczytana.blogspot.com/
Gorąco pozdrawiam ^^
Nie brałam udziału w akcji, chociaż miałam to zrobić. Po prostu miałam problemy w rodzinie i kompletnie o tym zapomniałam. Myślę, że wkrótce zaopatrzę się w Illuminae :)
OdpowiedzUsuńNie brałam udziału w akcji i jakoś nie żałuję, książka wydaje się specyficzna i ciekawa, ale nie mam zamiaru jej kupić, tylko gdzieś w bibliotece poszukać jak przyjdą nowe :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♥
Szelest Stron
Póki co jestem na samym początku, o treści ci jeszcze nie powiem, jak mi się podoba, ale wydaniu mogłabym pokłony bić xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zastanawiałam się nad tą książką, ale ostatecznie nie wzięłam udziału w zbiórce bo trochę się jej obawiałam. To młodzieżówka, plus ten niecodzienny sposób prowadzenia książki... Bardzo mi się on w teorii podoba, ale nie wiem czy polubiłabym go w praktyce :P Twoja recenzja jest pierwszą, którą czytam, ale poczekam jeszcze na inne zanim się zdecyduje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
"Illuminae" é um livro de ficção científica escrito por Amie Kaufman e Jay Kristoff. Publicado pela primeira vez em 2015, é o primeiro volume da série "The Illuminae Files". A obra é especialmente notável por seu formato inovador e sua abordagem única de narrativa.
OdpowiedzUsuń