Tytuł: Latarnia Umarłych
Autor: Leszek Herman
Tom: 1*
Liczba stron: 604
Data polskiego wydania: 23 listopada 2016
Wydawnictwo: Muza
Ocena: 7/10
Wydawnictwo: Muza
Ocena: 7/10
*jednocześnie jednotomówka i druga część 'Sedinum', chyba bohaterowie się powtarzają, z tego co zrozumiałam, ale nie brakowało mi żadnej informacji.
Coraz bardziej się przekonuję do polskich autorów. Najpierw pan Remigiusz Mróz rozkochał mnie w swoich powieściach, a teraz nadszedł pan Leszek Herman, który już na okładce został porównany do pana Dana Browna. Sama bardziej bym się skłoniła ku Stiegowi Larsonowi, chociaż czytając jego książkę dobrnęłam do połowy, bo nie czułam się gotowa na taką literaturę... Styl jest podobny, ale pan Herman mimo wszystko bardziej do mnie trafił.
Paulina, Igor i Johann zostają wplątani w kolejną mroczną zagadkę dotyczącą morderstwa. Tym razem do dziewczyny dzwoni pan Karol z fascynującą historią. Słyszał, że ta robi reportaż o czymś, co go bezpośrednio dotyczyło. Paulina zgadza się na odczytanie tajemnic dziennika pana Karola, jednak gdy druga partia skanów ma dojść... Pan Karol zostaje w tajemniczych okolicznościach zamordowany. Co takiego skrywa tajemniczy dziennik, że ktoś był gotów za niego mordować?
Wydaje mi się, że 'Latarnia Umarłych' należy do wymagających pozycji. Z takiego też względu recenzja pojawia się dopiero teraz. Najpierw czytałam ją stosunkowo długo, później musiały do mnie informacje w niej zawarte dotrzeć, a na koniec się uporządkować. Nie było to łatwe zadanie, jednak m. in. to właśnie dlatego ta książka mi się podobała. Absolutnie nie jest prosta, zawiera w sobie wiele interesujących informacji, szczególnie przypadły mi do gustu informacje o Gotlandii - największej wyspie na Bałtyku. Miałam o tym troszkę na geografii, a tutaj pan Herman mnie zaskoczył, bo jego barwny opis rozpościerał się na dwie strony - o ile dobrze pamiętam. Jednak to bardzo dobrze. Dlaczego?
Każda powieść moim zdaniem powinna być specyficzna. By coś mogło być dobre, musi się wyróżniać na tle innych. Tym razem zostałam już na wstępie zaskoczona rozmiarem książki, a później ilością informacji - przydatnych informacji, które w sobie zawiera. Pomijając pytanie - nie, nie są skopiowane od cioci Wikipedii, raz też mnie to zastanowiło, jednak tu a tam, to osobne historie. Mam nadzieję, że wszystkie są prawdziwe, a jeśli tak to naprawdę podziwiam rozeznanie, jakie autor musiał zrobić przed napisaniem tej książki. Ludzie, dostaję fioła, gdy muszę się nauczyć 30 stron dat, a wszystkie je mam podane, mniej więcej wyszczególnione - nie wyobrażam sobie, bym musiała coś takiego zbierać do kupy i logicznie wrzucać to w treść ciekawej książki. Przerasta mnie to, jednak takie opowieści najbardziej szanuję.
Na początku ciężko było mi się zorientować w fabule. Prologu chyba nadal nie zrozumiałam całkowicie. Jednak im dalej w to brnęłam tym było lepiej, rozkręcało się - choć powoli - to wspaniale! Wciągnęło mnie i jak pewnie się domyślacie, nie było już odwrotu. A co autor sprytnie zastosował, by przyciągnąć mój uparty umysł i go zaczarować? Wyobraźcie sobie, że już we wstępie zawarto humor. Przyciągnęło mnie to niesamowicie. Takie wiecie - ty mnie posłuchaj, a się pośmiejesz... a jak się już pośmiejesz to nie odejdziesz... Gwarantuję. Miły to był zabieg. Bardzo mi umilił czytanie.
P.S. Mama Igora jest świetna.
Dorzucę, że mniej więcej w 3/4 książki to już w ogóle nie wiedziałam, dokąd ta zagadka prowadzi. Nie zgubiłam się w treści, jednak nie miałam pojęcia co takiego mogliby zrobić bohaterowie - co takiego ja bym zrobiła na ich miejscu. A jednak pan Herman pięknie wybrnął z sytuacji i dobrze zakończył książkę.
Co nam się jednak może nie podobać? Zdecydowanie nie jest to pozycja, którą się czyta na szybko. Jest tutaj zbyt wiele informacji, które trzeba zobaczyć, przeczytać i miło jest je zapamiętać. Czasem odczuwałam ich przesyt, ale to pewnie dlatego, że sama też starałam się sobie narzucić jako takie tempo, bo nie chciałam tego zbytnio przedłużać. Wyszło jak wyszło :P W każdym razie, jest to bardziej pozycja dla osób, które chciałyby z czymś spędzić więcej czasu. Ja na pewno kiedyś do niej wrócę, już na spokojnie.
Wydanie jest wspaniałe. Powala swoim ogromem, ale hej... taki kloc będzie świetnie wyglądał na półce. Okładka najpierw była mi dość obojętna, ale na żywo przyciąga do siebie. Chyba prawdę w niej zawartą także trzeba odkryć. Podejść obejrzeć z każdej strony (najlepiej przytulić) i pokochać. Za to pod skrzydełkami także jest obrazek - miasta, i on już od razu zawładnął moim sercem.
No i jak to zakończyć? Wydaje mi się, że kryminały można podzielić na kilka kategorii. Te łatwe i przyjemne - pan Mróz, później pan Herman i na koniec powiedzmy pan Stieg Larsson. Każdy pisze inaczej, chociaż zajmują się z grubsza tym samym gatunkiem. Wydaje mi się, że powinniśmy sami znaleźć swój 'złoty środek', by zaznajomić się z kryminałami i dopiero później powoli posuwać się do przodu. Ja najbardziej jestem zakochana oczywiście w 'Kasacji', jednak 'Latarnia Umarłych' nie jest gorsza. Jest po prostu inna. Warto spróbować i przekonać się na własnej skórze - o co tu chodzi :)
Myślę, że 7/10 będzie sprawiedliwe, ale pamiętajcie, że do oceniania książek ja się nigdy nie nadawałam i nigdy się nie będę nadawać... Kwintesencję moich myśli macie u góry i to nią powinniście się kierować przy wyborze lektury.
Paulina, Igor i Johann zostają wplątani w kolejną mroczną zagadkę dotyczącą morderstwa. Tym razem do dziewczyny dzwoni pan Karol z fascynującą historią. Słyszał, że ta robi reportaż o czymś, co go bezpośrednio dotyczyło. Paulina zgadza się na odczytanie tajemnic dziennika pana Karola, jednak gdy druga partia skanów ma dojść... Pan Karol zostaje w tajemniczych okolicznościach zamordowany. Co takiego skrywa tajemniczy dziennik, że ktoś był gotów za niego mordować?
Wydaje mi się, że 'Latarnia Umarłych' należy do wymagających pozycji. Z takiego też względu recenzja pojawia się dopiero teraz. Najpierw czytałam ją stosunkowo długo, później musiały do mnie informacje w niej zawarte dotrzeć, a na koniec się uporządkować. Nie było to łatwe zadanie, jednak m. in. to właśnie dlatego ta książka mi się podobała. Absolutnie nie jest prosta, zawiera w sobie wiele interesujących informacji, szczególnie przypadły mi do gustu informacje o Gotlandii - największej wyspie na Bałtyku. Miałam o tym troszkę na geografii, a tutaj pan Herman mnie zaskoczył, bo jego barwny opis rozpościerał się na dwie strony - o ile dobrze pamiętam. Jednak to bardzo dobrze. Dlaczego?
Każda powieść moim zdaniem powinna być specyficzna. By coś mogło być dobre, musi się wyróżniać na tle innych. Tym razem zostałam już na wstępie zaskoczona rozmiarem książki, a później ilością informacji - przydatnych informacji, które w sobie zawiera. Pomijając pytanie - nie, nie są skopiowane od cioci Wikipedii, raz też mnie to zastanowiło, jednak tu a tam, to osobne historie. Mam nadzieję, że wszystkie są prawdziwe, a jeśli tak to naprawdę podziwiam rozeznanie, jakie autor musiał zrobić przed napisaniem tej książki. Ludzie, dostaję fioła, gdy muszę się nauczyć 30 stron dat, a wszystkie je mam podane, mniej więcej wyszczególnione - nie wyobrażam sobie, bym musiała coś takiego zbierać do kupy i logicznie wrzucać to w treść ciekawej książki. Przerasta mnie to, jednak takie opowieści najbardziej szanuję.
Na początku ciężko było mi się zorientować w fabule. Prologu chyba nadal nie zrozumiałam całkowicie. Jednak im dalej w to brnęłam tym było lepiej, rozkręcało się - choć powoli - to wspaniale! Wciągnęło mnie i jak pewnie się domyślacie, nie było już odwrotu. A co autor sprytnie zastosował, by przyciągnąć mój uparty umysł i go zaczarować? Wyobraźcie sobie, że już we wstępie zawarto humor. Przyciągnęło mnie to niesamowicie. Takie wiecie - ty mnie posłuchaj, a się pośmiejesz... a jak się już pośmiejesz to nie odejdziesz... Gwarantuję. Miły to był zabieg. Bardzo mi umilił czytanie.
P.S. Mama Igora jest świetna.
Dorzucę, że mniej więcej w 3/4 książki to już w ogóle nie wiedziałam, dokąd ta zagadka prowadzi. Nie zgubiłam się w treści, jednak nie miałam pojęcia co takiego mogliby zrobić bohaterowie - co takiego ja bym zrobiła na ich miejscu. A jednak pan Herman pięknie wybrnął z sytuacji i dobrze zakończył książkę.
Co nam się jednak może nie podobać? Zdecydowanie nie jest to pozycja, którą się czyta na szybko. Jest tutaj zbyt wiele informacji, które trzeba zobaczyć, przeczytać i miło jest je zapamiętać. Czasem odczuwałam ich przesyt, ale to pewnie dlatego, że sama też starałam się sobie narzucić jako takie tempo, bo nie chciałam tego zbytnio przedłużać. Wyszło jak wyszło :P W każdym razie, jest to bardziej pozycja dla osób, które chciałyby z czymś spędzić więcej czasu. Ja na pewno kiedyś do niej wrócę, już na spokojnie.
Wydanie jest wspaniałe. Powala swoim ogromem, ale hej... taki kloc będzie świetnie wyglądał na półce. Okładka najpierw była mi dość obojętna, ale na żywo przyciąga do siebie. Chyba prawdę w niej zawartą także trzeba odkryć. Podejść obejrzeć z każdej strony (najlepiej przytulić) i pokochać. Za to pod skrzydełkami także jest obrazek - miasta, i on już od razu zawładnął moim sercem.
No i jak to zakończyć? Wydaje mi się, że kryminały można podzielić na kilka kategorii. Te łatwe i przyjemne - pan Mróz, później pan Herman i na koniec powiedzmy pan Stieg Larsson. Każdy pisze inaczej, chociaż zajmują się z grubsza tym samym gatunkiem. Wydaje mi się, że powinniśmy sami znaleźć swój 'złoty środek', by zaznajomić się z kryminałami i dopiero później powoli posuwać się do przodu. Ja najbardziej jestem zakochana oczywiście w 'Kasacji', jednak 'Latarnia Umarłych' nie jest gorsza. Jest po prostu inna. Warto spróbować i przekonać się na własnej skórze - o co tu chodzi :)
Myślę, że 7/10 będzie sprawiedliwe, ale pamiętajcie, że do oceniania książek ja się nigdy nie nadawałam i nigdy się nie będę nadawać... Kwintesencję moich myśli macie u góry i to nią powinniście się kierować przy wyborze lektury.
Za książkę serdecznie dziękuję:
Kocham kryminały, totalnie nie wiem czemu je tak strasznie zaniedbałam, o dziwo nie czytałam nic od Mroza (JESZCZE) ma dwie jego serie na półce i totalnie nie umiem się za niego zabrać, być może przeraża mnie odrobinę fakt, że jego książki ukazują się aż tak często, jakim cudem można wydawać książki kilka razy do roku i jednocześnie sprawiać, że każda z nich jest dopracowana i przyciąga do siebie czytelnika? Albo to ja jestem beznadziejnym przypadkiem, albo to Remigiusz Mróz jest jakimś robotem.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa książki Pana Hermana, może to będzie idealny powrót do świata tajemniczych morderstw tysiąca zagadek, znaków zapytania i ślepych zaułków?
Bardzo ciekawa recenzja!
Pozdrawiam cieplutko :*
Też się zastanawiam, czy pan Mróz nie jest robotem, jednak nie mamy dostatecznych dowodów, by to stwierdzić :P
UsuńMyślę, że tak. Spróbuj też z Mrozem, bo naprawdę warto :) Pozdrawiam!
Ooo, nie słyszałam wcześniej o tym autorze! Mroza pokochałam, Dana Browna też uwielbiam, Stiega wielbię pod niebiosa :D. To chyba coś w sam raz dla kogoś takiego jak ja. :D No i okładka... <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Dawniej wirtualnaksiazka, teraz KSIAZKOLUBNA.pl
Na to wygląda! :D Mam nadzieję, że ci się spodoba.
UsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale pomimo pozytywnej recenzji nie sięgnę, ponieważ nie wydaje mi się, żeby kryminały były czymś w moim klimacie. Może kiedyś, ale jak na razie wolę fantasy :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ^^
Książki bez tajemnic
Może kiedyś jest moim ulubionym stwierdzeniem :D
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale raczej po nią nie sięgnę. Mimo, że wydaje się ciekawa, nie jest w moim klimacie.
OdpowiedzUsuńZnam, rozumiem :)
UsuńŁał, brzmi ciekawie i jeśli będę miała kiedyś sporo czasu to pomyślę o kupieniu Latarni Umarłych. Trochę się boję, że może nie podołam, skoro tyle tam informacji i stron. Okładka bardzo mi się podoba.:)
OdpowiedzUsuńDasz radę, ta książka nie gryzie :P <3
UsuńA to jest chyba druga część? Widziałem ją w świat Książki, ale chciałem najpierw poprzedniczkę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWedle lubimyczytac.pl - tak, ale ja czytałam jako jednotomówkę i też było ok :)
UsuńInteresująca recenzja, która nie nudzi a zachęca do zapoznania się z Latarnią Umarłych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
salonidei.pl
Bardzo się cieszę :)
UsuńW polskich książkach nie odrzuca mnie oczywiście to, że autor jest polakiem, ale polskie imiona, nazwy miejsc itp. Czytałam w życiu tak dużo ksiażek zagranicznych, że naszych imion (oczywiście tylko podczas czytania :D) już nie trawię. Czyli niesteety książka o której piszesz z miejsca jest dla mnie zdyskfalifikowana :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam (i zapraszam, oddaję wszystkie szczere komentarze ^^)
Czytam, piszę, recenzuję, polecam
Doskonale to rozumiem. Mam nadzieję, że jednak kiedyś się przekonasz :)
UsuńBrzmi interesująco. :) Obserwuję.
OdpowiedzUsuń