Tytuł: Magiczne akta Scotland Yardu
Autor: Anna Lange
Tom: 1
Seria: Clovis LaFay
Liczba stron: 445
Data polskiego wydania: 17 sierpnia 2016
Wydawnictwo: SQN
Wydawnictwo: SQN
Gatunek: Kryminał Magiczny
(jeśli coś takiego nie istnieje to dzisiaj to wprowadzamy. Tak.)
Ocena: 6,5/10
Ocena: 6,5/10
O książce na początku nie słyszałam wiele. Miała ładną okładkę i była dość dobrze promowana. DOBRA, PRZEJRZELIŚCIE MNIE. Ładna okładka. Bycie sroką okładkową nie wybiera, okej?
Tak jak napisałam wyżej, jeżeli miałabym określić tą powieść dwoma słowami to zdecydowanie byłyby to: Kryminał Magiczny. Brzmi ciekawie prawda? Dokładnie tak samo zareagowałam. Wracając, nasz główny bohater Clovis LaFay ma przed sobą ciekawą zagadkę do rozwiązania. Jest nekromantą, a teraz wraz ze swoim dawnym przyjacielem - Johnem Dobsonem, wpadają na kolejny trop. Wydaje im się, że jest to coś grubszego niż opętania, z którymi zwykle radził sobie główny bohater. Mają jednak w sobie wiele zapału i czują, że na pewno i tą sprawę rozwiążą.
Uch! Udało się. Nie bijcie za tak mało szczegółowy opis, jednak ciężko jest cokolwiek napisać nie zdradzając przy tym ważnej części fabuły tej książki. Jest to taki ciekawy twór, że z początku nie dostajemy żadnych informacji na talerzu i można odczuć, że autorka chciała z nas - czytelników - zrobić śledczych. *Szykujcie najlepszą lupę jaką posiadacie, bo zginiecie marnie... Aha, i dawka racjonalnego myślenia także może być przydatna...* Nawet na samiutkim początku rzuca nas na głęboką wodę, ponieważ bez podstawowych informacji i wyraźnie zarysowanego wątku głównego, poznajemy bohaterów i jakoś tak się kręcimy koło wszystkiego, aczkolwiek też niczego. Rozumiem, że to miał być taki urozmaicony rodzaj wstępu, ale nie zapomnę do końca życia tego prześcigania się z przyjaciółmi - "O co tutaj może chodzić?". *Generalnie polecam czytać tą książkę w parach/grupach, bo uwierzcie mi, że zapamiętacie te dyskusje "co jest głównym wątkiem?!" do końca życia... Pozdrowionka, Ula!*.
Styl pisania autorki także jest niesamowicie specyficzny. Szczególnie w konsternację wprowadzały mnie opisy, które były przerażająco długie, jednak nie plastyczne. *Jak autorka to zrobiła? Nie pytajcie, bo nie wiem*. One są takie jak w gazecie - narrator jest bezstronny, nie koloryzuje, mówi fakt na fakcie jak jest. Dla mnie czytanie ich okazało się dobrym doświadczeniem, jednak nie ukrywam, że widziałam lepsze. Jednak wszystko zależy tutaj od gustu. Ja zawsze lubiłam omawianie wierszy na języku polskim, sarkazm wielbię ponad życie... ja potrzebuję czegoś innego. Aczkolwiek wszystkie osoby, które lubią mocne i zdecydowane podejście do każdego przedmiotu - będą usatysfakcjonowane.
Koniec tego złego. Czas się rozpłynąć nad zaletami, czyli czymś co każdy uwielbia. No, bo w końcu pewnie po to tu przyszliście, nie? A no i zapomniałam, ninja pozdrawia. Wiem, ma więcej fanów ode mnie. ;-;
Po pierwsze postacie w tej książce były genialnie wykreowane. Przemieszana została wielka rzeczywistość, z delikatnym przesłodzeniem, w niektórych momentach powieści. Jak dla mnie efekt był zadowalający i to nawet bardzo. Dobre było to, że autorka trzymała się tego, iż narzuciła powieści wiek XIX, połączony z magią. Nie ma tu łatwo. Kilkanaście razy chciałam krzyczeć, żeby mój ship w końcu ruszył ku sobie, ale później sobie przypominałam gdzie się znajdujemy. Wzdychałam więc i ruszałam dalej, na nowo zakochując się w tym w większości szlachetnym zachowaniu. Podobało mi się to, jak rzeczywiście wyglądało ukazanie tamtych lat, nawet pomimo wszechobecnej magii. Zdecydowanie chciałabym spędzić chociaż dzień w tamtych realiach (ale tylko pod ochroną Clovisa!).
Kiedy akcja już się rozwinęła to już nie mogłam się oderwać. Niestety, prawdopodobnie to spotka i was. Ale wiecie co? Warto na to czekać. Na pewno nie przeczytacie tej propozycji w dzień, ani dwa, jednak gdy poświęcicie jej więcej czasu to na pewno nie pożałujecie. Uwierzcie mi, miałam wiele wątpliwości z moim wyborem. Byłam na skraju... A potem... RACHU CIACHU I AKCJA WYSKAKUJE ZZA MURU... PĘDZI DO BRAMKI, WYPRZEDZA! (...) Tak, generalnie później to już było zabawnie. Tu kryminał, tam jakiś duch, za tamtym drzewem ghul... I CUDOWNY CLOVIS! Grzechem jest tego nie doczytać.
Długo bym się zastanawiała nad wyborem oceny, która będzie właściwa. Kieruję się w stronę 6,5/10, chociaż serducho po ostatnich stronach błaga o 9/10, a umysł mówi, że po tym początku to taka mocna 4,5. Na pewno każdy fan książek przygodowych szybko się zakocha, a większość fanów kryminałów będzie musiała chwilę poczekać, jednak ich wybór będzie trafiony.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję księgarni pantomasz.pl!
Zdjęć mi się dzisiaj trochę namnożyło, mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza :P
Czuję się sławna, piszą o mnie ludzie xDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńKurde, Wiki a mnie wciągnęło od początku, i w sumie gdyby mi nie zawracano głowy jakimiś zakupami i innymi takimi, to usiadłabym z Clovisem z samego rana, i wieczorkiem już pisała recenzję <3 Zupełnie nie odczułam dłużenia się wstępu, jedyne co, to cholera mnie brała, bo nie wiedziałam o co będzie chodzić :P Dłużące się wstępy to ma King, ani jednej książki jeszcze nie dałam rady przeczytać, bo początki mnie męczyły odkładałam... Osobiście nie przepadam za plastycznymi opisami, chociaż nie zawsze. W każdym bądź razie kryminał nie pasowałby mi do kwiecistego języka, ni huhu :/ Uważam, że autorka celowo napisała to tak, a nie inaczej, żeby poczuć klimat logicznego myślenia śledczych, i ścisłego umysłu magów, którzy przecież nie wiele mieli w sobie z humanistów ;)
Buziaki :*
Ula (tak, ta z recenzji xDDD *szpanuje*)
https://doinnego.blogspot.com/
Haha, #tenfejm :P
UsuńJa z Kingiem dopiero zaczynam, ale tak jak zawsze powtarzam: ze mną i z opisami jest ciężko XDD Rzeczywiście może dlatego, że jest to kryminał to jest to tak napisane, a nie inaczej, niemniej jakoś nie umiałam się wciągnąć.
A czytania z tobą tej powieści nie zapomnę do końca życia :*
Pozdrowionka!
Muszę cię zmartwić nie ma kryminału magicznego... Do dziś oczywiście :D !
OdpowiedzUsuńW końcu zrozumiałam waszą rozkminę na temat tego co jest właściwie głównym wątkiem xd
Hahaha, a kto ni lubię ninji?!
Kurcze, nie potrafię zdecydować czy to książka dla mnie czy nie. Każdy zachwala, ale ostatnio mam tak, że jak każdy się rozpływa nad czymś to ja wole poczekać, aż aura entuzjazmu opadnie, bo można się nieźle przejechać (wzdycham myśląc o Wszystkich jasnych miejscach). Podróżniczych książek nie lubię, magi także, ale kryminały coraz bardziej polubiłam. I znów dylemat. Pozdrawiam, Wielopasja
Uff, całe szczęście ktoś się ze mną zgadza :D
UsuńNo cóż... Ciężkim zadaniem było jego znalezienie... Ale podołałyśmy!
Jak dla mnie to druga połowa tej książki jest czymś co można uznać za pewniak. Aczkolwiek o pierwszej już więcej się wypowiadać nie będę :P
Pozdrowionka!
Wiesz, że przeczytałam dzisiaj już jedną recenzję tej książki? Ale nic nie stało na przeszkodzie, aby zapoznać się z kolejną opinią na jej temat. ;)
OdpowiedzUsuńNieco ostudziłaś mój zapał, lecz nadal mam ochotę zaznajomić się z tą książką. Nie w najbliższym czasie, ale jest ona w moich planach czytelniczych. ;)
Pozdrawiam!
#Ivy z Bluszczowych Recenzji
Podejrzewam, że była to recenzja Uli :P
UsuńCałe szczęście, że nie zgasiłam go całkowicie, bo mimo wszystko uważam, iż warto się zaznajomić z tą powieścią!
Pudło! To była recenzja Isabelle West z bloga Heavy Books. :P
UsuńOjoj! Muszę nauczyć się lepiej strzelać :P
UsuńBardziej pasuje kryminał fantasy ;) A ten zabieg istnieje już od bardzo, bardzo dawna :D Jeśli chodzi o książkę, to niestety nie wiem w sumie czy będę po nią sięgać, może tak... Lubię klimaty scotland yardu, ale sama nie wiem czy to nie będzie przypadkiem w moich oczach bubel.
OdpowiedzUsuńAle kryminał fantasy mnie się bardziej kojarzy ze średniowiecznym wędrowną poszukiwaczką przygód, która znajduje jakieś zwłoki czy coś... Jednak prawdopodobnie twoja nazwa jest lepsza.
UsuńWiesz co nie była to bublowata książka. Stawiałam przed nią na prawdę wysokie zadania na ostatnich stronach i wtedy było genialnie. Przynajmniej moim zdaniem zawsze warto spróbować :))
świetne zdjęcia! szczególnie podoba mi się grzbiet obok tych żółtych kwiatków. początek wcale mi się tak nie dłużył, a lektura była cały czas fascynująca. zostaję na dłużej. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZawsze najbardziej się cieszę, gdy podobają się zdjęcia <3
UsuńJak dla mnie najlepsza jest dolna połowa książki pomiędzy winogronami :P Niestety jestem też wybrednym czytelnikiem, a pierwsza połowa mnie nie porwała.
Bardzo się cieszę, że zostajesz na dłużej!
Również pozdrawiam :)
Hej:) ''Bycie sroką okładkową nie wybiera, okey?'' - to zdanie jest THE BEST haha<3 ja tez na to cierpię, nie martw się! Jeśli mam ochotę kupić ksiązkę bo jestem akurat w księgarni, ale nie mam żadnego tytułu, to po prostu chodze miedzy regałami i wybieram te ksiązka , ktora mi sie najbardziej podoba. Nie czytałam nigdy romansu kryminalnego i raczej nie sięgne po tę ksiazke.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo;)
(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
Hejka! Haha, ja zawsze mam co najmniej 20 pozycji, które chcę kupić, ale fakt, okładki zawsze baardzo się liczą przy tym wyborze :P To jest kryminał romansowo magiczny! (to zmienia postać rzeczy, no nie?) haha, w każdym razie i tak go polecam <3
UsuńTeż pozdrawiam cieplutko!
Haha! Kolejna okładkowa sroka! Czyli to normalne, że okładka nas woła? Nie muszę iść do specjalisty z tym zaburzeniem i mówić "Panie Doktorze mam problem - słyszę jak woła mnie okładka".
OdpowiedzUsuńTego typu kryminału nie było mi dane czytać, zazwyczaj wybierałam te przyziemne, ale raczej się skusze jak tylko wrócę do kraju.
Pozdrawiam,
ZaczytanaWiedzma.blogspot.com
Haha, chyba to jednak normalne! <3
UsuńSpróbuj, mam nadzieję, że książka ci się spodoba!
Zdjęcia są cudowne!!! :D
OdpowiedzUsuńKsiążkę oceniłam na mocne 7! :D
Zakochałam się w Johnie Dobsonie, rozdziały z czasem stały się zaskakujące, a pomysł na książkę okazał się być miodem na moje serce...
Ale czegoś mi brakowało, więc oceniłam ją na siódemkę. :)
Pozdrawiam Cię gorąco,
Izzy z Heavy Books
Ja oceniłam podobnie, jednak musiałam się lekko przekonywać do czytania tej powieści, więc nie było z początku kolorowo ;)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Jak zobaczyłam Scotland Yard, to pierwsze, co pojawiło się w mojej głowie, to Sherlock Holmes i Lestrade :D
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie, choć ostatnio jakoś nieczęsto sięgam po kryminały, to może kiedyś, w wolny wieczór przeczytam :)
Swoją drogą przeczytałam kilka Twoich recenzji i muszę przyznać, że świetnie piszesz ;)
A ja muszę chyba nadrobić Sherlocka i Lestrade XD W sumie to wszystkim się to kojarzy, wszyscy znają, a ja jeszcze nie próbowałam. Mam nadzieję, że kiedyś uda ci się przeczytać i ci się spodoba
UsuńBaardzo dziękuję za tak miłe słowa! <33 To dla mnie +1000 do motywacji!
Pozdrowienia!