Nr. recenzji: 64
Tytuł: Pięć mil do szczęścia
Autor: Róża Musiał
Tom: 1
Seria: -
Liczba stron: 163
Data polskiego wydania: -
Wydawnictwo: -
Wydawnictwo: -
Gatunek: Obyczajowe, Romans
Ocena: 8/10
Ocena: 8/10
Dzisiaj dość niestandardowa recenzja, ponieważ dostałam książkę jeszcze przed wydaniem. Powyższe informacje wypełnię, gdy przyjdzie na nie czas, ale na razie możecie żyć tylko z mojej recenzji i osobistego bloga autorki, na którym znajdziecie wszelkie informacje dotyczące Projektu X.
Główną bohaterką tejże książki jest Iga Zarzewska. Jest to zwykła dziewczyna, chociaż bardziej wypadałoby powiedzieć kobieta. Ma dobrą pracę, najlepszą przyjaciółkę i życie jakoś jej mija. W końcu i ona spotyka swojego księcia z bajki pod postacią Szymona, który - jak się później okazuje - zaczyna pracę tam gdzie ona.
Wszystko pięknie i wspaniale poza jednym faktem. Matka Igi w wieku dwudziestu paru lat zmarła na raka piersi. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że główna bohaterka także zachoruje.
Co mogę napisać?
Na taką powieść czekałam od dawna. Dawką humoru i romansu dorównuje najlepszym dziełom Greena, z tą różnicą, że - bądźmy szczerzy - twórczość pana Johna zawsze jest szalona, a tutaj na szczęście było to szaleństwo umiarkowane, ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Ucieszył mnie fakt, że ta książka to romans, ale bardziej dla młodzieży niż zwolenników erotyków. Sama wolę tę pierwszą kategorię, więc to są dwa ważne plusy na start.
Na taką powieść czekałam od dawna. Dawką humoru i romansu dorównuje najlepszym dziełom Greena, z tą różnicą, że - bądźmy szczerzy - twórczość pana Johna zawsze jest szalona, a tutaj na szczęście było to szaleństwo umiarkowane, ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Ucieszył mnie fakt, że ta książka to romans, ale bardziej dla młodzieży niż zwolenników erotyków. Sama wolę tę pierwszą kategorię, więc to są dwa ważne plusy na start.
Książka obrazuje przyjaźń ludzi, którzy w obliczu niebezpiecznej choroby nie są w stanie poddać się bez walki. Podziwiam przyjaciół bohaterki za to, że nigdy się poddali, nigdy nie rzekli złego słowa - zawsze trwali i ją wspierali. Godne podziwu, a także uczące nas jak sami powinniśmy się w danej sytuacji zachować. Każdy wie, że przyjaciela nie zostawia się w potrzebie. Ilu z nas potrafiłoby to jednak udowodnić w rzeczywistości? I nie chodzi mi tutaj o potrzebę wygadania się przyjaciółki/przyjaciela, ale taką, w której potrzeba naszego realnego wysiłku.
W pierwszym odruchu chciałam napisać, że fabuła miłości z osobą chorą na raka jest popularna i tak dalej... Ale po chwili do mnie dotarło, że znam zaledwie jedną taką książkę. Jednak nie odrzucę faktu, że rzeczywiście powieść może nam się kojarzyć z innymi. Nie powiem, z którymi konkretnie, ale podczas czytania prawie na pewno zwrócicie na to uwagę. Pomimo tego zrobione jest to na tyle umiejętnie, że mi się to bardzo podobało. Z każdego dobrego romansu wyciągnięto tylko jakby malutki wątek, który był godzien uwagi. Którego zapragnęlibyśmy więcej, podobający się czytelnikom, rozbudzający w sercu każdego czytelnika wielką radość... Mogłabym wymieniać tak w nieskończoność, jednakże nie o to chodzi. Mi się to podobało.
Styl autorki jest lekki, łatwy i przyjemny. Trzy warunki, które powinna spełniać każda książka obyczajowa i każdy romans. Co to znaczy w praktyce? Cały język jest bardziej potoczny, niż wyszukany, nie musimy co parę stron zatrzymywać się i myśleć, co dane słowo mogłoby znaczyć. Opisy są ciekawie, chociaż muszę przyznać, że chyba przy czytaniu Trzech metrów nad niebem wyjątkowo mnie wyczulono na podanie marki w tekście. Tu było ich dosłownie kilka, ale mój umysł reagował na nie jak system alarmowy. Wracając, bardziej to pomagało w obrazowym wyobrażeniu sobie sytuacji, niż przeszkadzało, więc nie widzę żadnego problemu. Dużo dobrze poprowadzonych dialogów...
Nie mam się do czego doczepić.
Jeżeli chodzi o bohaterów to nadal jestem przekonana, że Szymon coś knuje. Jest za bardzo perfekcyjny, ze swoimi wadami na wierzchu. Postać absolutnie nie jest przerysowana, ale w tym wypadku może się to wydać lekko szokujące. Niestety egzemplarz, który dostałam do recenzji zawiera 10 rozdziałów z 17, więc nie będę się szczycić, że rozgryzłam chłopaka, ale wierzcie mi, że gdy ta książka zostanie wydana to jako pierwsza pobiegnę do księgarni chociażby po to, żeby zobaczyć, czy moja teoria spiskowa ma przeniesienie na fakty.
Rewelacyjna jako książka na smutniejszy dzień, jestem pewna, że każdy podczas czytania nie raz się uśmiechnie. A zdradzę wam, że wesoły nastrój zostaje na długo po zakończeniu czytania.
8/10
Ciekawa jestem czy masz rację z Szymonem... :) Pozdrawiam Pośredniczka z posredniczkaa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że ja tym bardziej ;) Zerkam na bloga, oj zerkam. Ale nie przestawaj mi linków zostawiać, bo ja go w końcu zgubię.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzymon, oj ten Szymon!
OdpowiedzUsuńTak czułam, że jest zbyt idealny, by uchodzić za normalnego faceta. :D
Haha, wiadomo :)
OdpowiedzUsuń