Nr. recenzji: 29
Tytuł: Cień i kość
Autor: Leigh Bardugo
Tom: 1
Liczba stron: 380
Data polskiego wydania: 10 czerwca 2013
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Gatunek: fantasy
Ocena: 4/10
Ocena: 4/10
Sięgnęłam po nią głównie dlatego, że zaczarowała mnie okładka oraz znalazłam ją w bibliotece. Czytałam wiele książek wydanych przez to wydawnictwo i także wydawało mi się, że będzie tego warte. Ale czy było?
Opowiada o Alinie Starkov. Przez pierwsze kilkanaście stron wędruje z wojskiem. Zajmuje się kopiowaniem map. Podróżuje z jej najlepszym przyjacielem z dzieciństwa - Malem. Gdy docierają do Fałdy zostają zaatakowani przez przerażające potwory, a dziewczyna odkrywa w sobie magiczną moc, pozwalającą jej odstraszyć bestie.
Parę dni później odnajduje ją mroczny Darkling. Chce się dowiedzieć co takiego potrafi i jak mógłby to wykorzystać do swoich celów - dla celów dobra. Alina nie dostaje żadnego wyboru - zostaje przewieziona na dwór królewski, gdzie będzie uczona na Griszę (maga).
Jednak nic nie jest takie jakie się początkowo wydawało.
Przykładowo nie myślałam, że książka zatytułowana Cień i kość będzie głównie o tym, jak nasza główna bohaterka szuka miłości. No cóż. Nie można mieć wszystkiego.
Pomysł na fabułę wygląda jakby był wręcz przekalkowany. Czy nikt nigdy nie słyszał o dziewczynie odkrywającej swoje magiczne zdolności pod okiem chłopaka, w którym w następnym rozdziale się zakocha? Hmm, pomyślmy. Dotyk Julii, Czerwień rubinu, Klątwa tygrysa itd...
Oprócz tego książka była bardzo, bardzo przewidywalna. W sumie nie było w treści rzeczy, która by mnie zaskoczyła. Zwroty akcji były, aczkolwiek były one słabym punktem treści, bo wszystkich dało się domyśleć, a tego bardzo nie lubię.
Jeżeli zastanowimy się, gdzie mieści się Ravka - miejsce akcji, to na pewno pierwszą rzeczą jaka przyjdzie nam na myśl będzie Rosja. Podczas czytania głęboko zastanawiałam się, czy autorka po prostu pochodzi z tego kraju, czy też była nim tak zafascynowana, że postanowiła umieścić swoją opowieść właśnie tam. Dziś już wiem, że odpowiedź druga jest tą prawidłową. Wydaje mi się to być bardzo ciekawe, ponieważ rzadko spotyka się historie rozgrywające się właśnie w tym kraju. Zazwyczaj powieści z gatunku fantastyki osadza się albo w jakimś egzotycznym (typu Indie), albo po prostu w średniowieczu i nie ma elementów, po których dałoby się rozpoznać, w którym państwie dokładnie rozgrywa się akcja. Wracając. Bardzo miło mnie to zaskoczyło. Rzadko mamy okazję dowiedzieć się w sposób ciekawy czegoś o miejscach mniej popularnych. Tym razem dostaliśmy taką szansę.
Co z Aliną? Stara się być twardą, stanowczą osobą, jednakże czasem jej to nie wychodzi. Dziewczyna jest po prostu w stanie zaufać każdemu, wszędzie i w każdej sprawie. Nie do końca mi się to podobało, bo jeżeli ktoś jej czegoś nie podsunął to zazwyczaj ona sama nie potrafiła się tego domyśleć. Ja wiedziałam o czymś dwa rozdziały przed nią. Wolę bohaterów, którzy są w stanie mnie czymś zaskoczyć - autor zapędza wszystkich w róg (do sytuacji bez wyjścia), ja jestem zdezorientowana, a jednocześnie przerażona (co z nimi będzie?!) i nie widzę, żadnej możliwości rozwiązania danego problemu - a bohater nagle wyskakuje z dwudziestoma pomysłami jak można go rozwiązać. Wtedy to zaskakuje pozytywnie. Niestety w tej książce tak nie było.
Darkling - charakter dość specyficzny. Bardzo tajemniczy, w sumie nic o nim nie wiemy i dopiero na ostatnich stronach ujawnia się cała prawda. Ciekawie przedstawione. Mi się ta postać bardzo podobała. Był rzeczywisty. Mogłam sobie wyobrazić, że taka osoba kiedyś żyła. Miał wady, ale posiadał także wiele zalet.
Mal był takim typowym dobrym chłopcem. Zadrapałaś się? Chodź, przylepimy plasterek.
Ja tego nie trawię i nie przyjmuję w żaden sposób. Jeżeli ktoś jest tak miły to musi mięć jakąś ukrytą intencję, po prostu nie ma innej możliwości! Niestety w tej części żadnej złej strony w tym bohaterze się nie doszukacie. Postać została za bardzo wyidealizowana jak na mój gust.
Właściwie to jak teraz nad tym myślę to taka była cała książka. Na prawdę dla głównej bohaterki świat przedstawiony wyginał się jak tylko mógł. Znowu coś w stylu: Chce pani przejść? WSZYSTKIE ZŁE OSOBY SCHODZIĆ Z DROGI! A jak nawet coś się wydarzyło to musiał się pojawić książę na białym koniu i musiał uratować naszą dziewczynkę. Bo przecież sama sobie nie poradzi.
Opowiada o Alinie Starkov. Przez pierwsze kilkanaście stron wędruje z wojskiem. Zajmuje się kopiowaniem map. Podróżuje z jej najlepszym przyjacielem z dzieciństwa - Malem. Gdy docierają do Fałdy zostają zaatakowani przez przerażające potwory, a dziewczyna odkrywa w sobie magiczną moc, pozwalającą jej odstraszyć bestie.
Parę dni później odnajduje ją mroczny Darkling. Chce się dowiedzieć co takiego potrafi i jak mógłby to wykorzystać do swoich celów - dla celów dobra. Alina nie dostaje żadnego wyboru - zostaje przewieziona na dwór królewski, gdzie będzie uczona na Griszę (maga).
Jednak nic nie jest takie jakie się początkowo wydawało.
Przykładowo nie myślałam, że książka zatytułowana Cień i kość będzie głównie o tym, jak nasza główna bohaterka szuka miłości. No cóż. Nie można mieć wszystkiego.
Pomysł na fabułę wygląda jakby był wręcz przekalkowany. Czy nikt nigdy nie słyszał o dziewczynie odkrywającej swoje magiczne zdolności pod okiem chłopaka, w którym w następnym rozdziale się zakocha? Hmm, pomyślmy. Dotyk Julii, Czerwień rubinu, Klątwa tygrysa itd...
Oprócz tego książka była bardzo, bardzo przewidywalna. W sumie nie było w treści rzeczy, która by mnie zaskoczyła. Zwroty akcji były, aczkolwiek były one słabym punktem treści, bo wszystkich dało się domyśleć, a tego bardzo nie lubię.
Jeżeli zastanowimy się, gdzie mieści się Ravka - miejsce akcji, to na pewno pierwszą rzeczą jaka przyjdzie nam na myśl będzie Rosja. Podczas czytania głęboko zastanawiałam się, czy autorka po prostu pochodzi z tego kraju, czy też była nim tak zafascynowana, że postanowiła umieścić swoją opowieść właśnie tam. Dziś już wiem, że odpowiedź druga jest tą prawidłową. Wydaje mi się to być bardzo ciekawe, ponieważ rzadko spotyka się historie rozgrywające się właśnie w tym kraju. Zazwyczaj powieści z gatunku fantastyki osadza się albo w jakimś egzotycznym (typu Indie), albo po prostu w średniowieczu i nie ma elementów, po których dałoby się rozpoznać, w którym państwie dokładnie rozgrywa się akcja. Wracając. Bardzo miło mnie to zaskoczyło. Rzadko mamy okazję dowiedzieć się w sposób ciekawy czegoś o miejscach mniej popularnych. Tym razem dostaliśmy taką szansę.
Co z Aliną? Stara się być twardą, stanowczą osobą, jednakże czasem jej to nie wychodzi. Dziewczyna jest po prostu w stanie zaufać każdemu, wszędzie i w każdej sprawie. Nie do końca mi się to podobało, bo jeżeli ktoś jej czegoś nie podsunął to zazwyczaj ona sama nie potrafiła się tego domyśleć. Ja wiedziałam o czymś dwa rozdziały przed nią. Wolę bohaterów, którzy są w stanie mnie czymś zaskoczyć - autor zapędza wszystkich w róg (do sytuacji bez wyjścia), ja jestem zdezorientowana, a jednocześnie przerażona (co z nimi będzie?!) i nie widzę, żadnej możliwości rozwiązania danego problemu - a bohater nagle wyskakuje z dwudziestoma pomysłami jak można go rozwiązać. Wtedy to zaskakuje pozytywnie. Niestety w tej książce tak nie było.
Darkling - charakter dość specyficzny. Bardzo tajemniczy, w sumie nic o nim nie wiemy i dopiero na ostatnich stronach ujawnia się cała prawda. Ciekawie przedstawione. Mi się ta postać bardzo podobała. Był rzeczywisty. Mogłam sobie wyobrazić, że taka osoba kiedyś żyła. Miał wady, ale posiadał także wiele zalet.
Mal był takim typowym dobrym chłopcem. Zadrapałaś się? Chodź, przylepimy plasterek.
Ja tego nie trawię i nie przyjmuję w żaden sposób. Jeżeli ktoś jest tak miły to musi mięć jakąś ukrytą intencję, po prostu nie ma innej możliwości! Niestety w tej części żadnej złej strony w tym bohaterze się nie doszukacie. Postać została za bardzo wyidealizowana jak na mój gust.
Właściwie to jak teraz nad tym myślę to taka była cała książka. Na prawdę dla głównej bohaterki świat przedstawiony wyginał się jak tylko mógł. Znowu coś w stylu: Chce pani przejść? WSZYSTKIE ZŁE OSOBY SCHODZIĆ Z DROGI! A jak nawet coś się wydarzyło to musiał się pojawić książę na białym koniu i musiał uratować naszą dziewczynkę. Bo przecież sama sobie nie poradzi.
Moja recenzja jest brutalna - to prawda. Ale na prawdę jeżeli chcielibyśmy znaleźć takiego Mala w naszym, rzeczywistym świecie - to powodzenia. Nikt i nic nigdy nie jest bez wad. W buddyzmie mówi się, że jest to karma (jeżeli dobrze pamiętam) i to znaczy, że złe rzeczy równoważą te dobre.
Pozostaje mi teraz tylko ocenić naszą książkę.
Skłonię się do 4/10, czyli: może być.
Nie jestem w stanie zaakceptować takiego inspirowania się innymi dziełami i aż tak wyidealizowanych rzeczy. Dając wyższą ocenę byłabym niesprawiedliwa co do innych powieści wyróżniających się spośród tłumu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)