Nr. recenzji: 10
Tytuł: Łotr
Seria: Trylogia Zdrajcy
Autor: Trudi Canavan
Tom: 2
Liczba stron: 576
Data polskiego wydania: 4 maja 2011
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ocena: 5/10
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ocena: 5/10
To już 10 recenzja! Możemy świętować :)
Lorkin żyje wśród Zdrajców i stara się stworzyć przymierze pomiędzy nimi a Kyralią. Idzie mu to bardzo opornie, pewnie dlatego, że nadal istnieją ludzie, którzy z miłą chęcią by go zabili. Powstrzymuje ich tylko zakaz Królowej i jego ukochana - Tyvara.
Jego matka - Sonea ma tak samo przekichane życie w domu. Nie dość, że na wolności nadal czyha dziki mag to jeszcze ktoś zabija jednego z Mistrzów czarną magią. Problemów ma na każdym kroku coraz więcej, a jej natura nie pozwala na pominięcie chociażby jednego.
Dannyl - ma najmniej uprzykrzone życie w tej części. Musi wybrać z kim chce być przez resztę życia i pojechać do wioski ludu Duna - żeby się dowiedzieć więcej na temat jego badań. Do tego cała "śmietanka towarzyska" Sachaki się od niego odwróciła, bo pozwolił Lorkinowi na dołączenie do Zdrajców... Ale jego życie nie jest zagrożone ani na chwilę przez cały czas trwania książki.
A na Uniwersytecie dwie nowicjuszki zaczynają się wyróżniać. Gnil, alkohol, czarna magia i... ojciec jednej z nich zabity podczas snu.
Mówiąc szczerze druga cześć Misji Ambasadora nie zaskoczyła mnie tak jak na to liczyłam. Trylogie pani Canavan są jedną książką, którą ktoś pociął na trzy części. Autorka starała się dotrzymać kroku pierwszej części - mroczny klimat i jeszcze więcej tajemnic, ale akcja w tej części rozwijała się bardzo powoli.Czułam jakby autorka wręcz na siłę starała się napisać część pierwszą w tej książce i ustawiła sobie jakiś limit stron, do którego chciała dobrnąć, zanim coś się zacznie dziać.
Nie zrozumiałam jeszcze tytułu. Łotr.
Zazwyczaj tytuł pokazywał nam o czym będzie książka. Gildia Magów, Nowicjuszka, Wielki Mistrz, czy Misja Ambasadora - wszystkie mówią właśnie o rzeczach zawartych w tytule. A w tej części niespodzianka! Ani jednej postaci, która mogłaby być tytułowym łotrem.
Do tego trochę przesadzone były wątki homoseksualne. Nie wiem, czy autorka chciała zasłynąć, że da radę opisać związek z każdego z każdym, ale to zdecydowanie jej nie wyszło. Ludzie, którzy zaczynali się interesować swoją płcią zaraz po tym zaczynali się stawac kompletnymi idiotami i zaczynali budzić politowanie. Bardzo nie podobało mi się to, jak postacie naiwnie szukały tej miłości. Interesowali się własną płcią? - okej. Ale na prawdę nie sądzę, żeby to był powód , żeby każda osoba homoseksualna, którą spotkają z marszu zostawała tą jedyną / tym jedynym! Jedynym normalnym bohaterem pod tym względem był Tayend. Tylko on zwrócił uwagę, żeby najpierw dobrze poznać daną osobę zanim się zakochasz i nie pozwalał swojemu przyjacielowi na głupstwo. W pierwszej części nie polubiłam tej postaci - wydawał mi się gburowaty i nieprzyjemny, ale teraz za to zdobył mój szacunek i zaczynam go lubić.
I jeszcze Gildia zachowująca się jak stado szczeniaczków: To przestępca. Zabił tylu ludzi... A co tam, dajmy mu wszystko czego zapragnie w tym więzieniu. Albo zastanawiają się nad złapaniem przestępcy - mają jego matkę, które wie wszystko - gdzie on się znajduje, kto coś o nim wie itp. Ale nie chcą jej przeczytać myśli, żeby usprawnić poszukiwania i znaleźć go w parę godzin.
Jeszcze Rothen, który niestety nawet nie jest jednym z głównych bohaterów. Jego syn przechodzi kryzys rodzinny - normalnie zauważyłby to pierwszy, a teraz przez całą książkę nawet tego nie zauważa. Nie bierze udziału w śledztwie i w niczym nie pomaga.
Autorka w pierwszej serii zrobiła z niego jednego z najlepszych postaci, a teraz wyrzuciła go na ostatni plan i w ogóle nie skorzystała z tego jak mógłby wziąć udział w śledztwie.
Jednej rzeczy nie rozumiem w polskim wydaniu. Książka ma 576 stron czyli jedną stronę więcej niż pierwsza część. Przyłożenie książek do siebie wygląda tak:
(1 cześć jest taka brudna, gdyż obie są biblioteki - jeżeli wypożyczacie książki to zważcie na to, że możecie je przeczytać całkowicie za darmo, dlatego też może warto o nie zadbać? albo chociaż uszanować i ich nie niszczyć?)
Książka wiele razy budziła moją irytację podczas czytania. Liczyłam na kolejną świetną książkę, a niestety, gdyby nie to, że styl pisania jest na pewno pani Canavan nie podejrzewałabym, że książka została napisana przez nią, bo zdecydowanie jest gorsza od reszty.
Mimo wszystko na pewno przeczytam ostatnią część z serii i mam nadzieję, że okaże się o wiele lepsza od Łotra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)